środa, 23 stycznia 2019

mini recenzje ulubieńców roku 2018 - makijaż (Dior, MAC, Chanel)


Zapraszam na mini-recenzje kilku ulubieńców minionego roku z kategorii makijaż.

W kwestii makijażu, jestem dość wierną konsumentką, zazwyczaj używam jednego-dwóch podkładów, pudru, różu, itp. w danym czasie.
W minionym roku królowały następujące kosmetyki:

DiorSkin Forever - odcień 010 Ivory



Kupiłam go dokładnie przed świętami Bożego Narodzenia 2017 i używam stale od tamtej pory, kolejny w zapasie.
Chyba znalazłam swój podkład idealny.

Trwałość - bardzo dobra, przypudrowany trzyma się na twarzy przez cały dzień.
Odcień - wybór odcieni może nie powala, ale udało mi się znaleźć odpowiedni, jest to najjaśniejszy odcień 010. Nie jest różowy czy pomarańczowy, nie ciemnieje na twarzy.
Mat - Określiłabym ten podkład jako lekko matujący, choć przy tym naturalny. Trzyma się na mojej mieszanej cerze ze skłonnością do świecenia się, ale nie daje efektu maski. Wymaga przypudrowania zaraz po użyciu, potem zapewnia świeży wygląd cery na długie godziny. Dla mnie to efekt idealny.
Krycie - Jest to podkład średnio kryjący, daje tzw. efekt photoshop, czyli sprawia, że pory i drobne linie stają się niewidoczne, wyrównuje odcień i zakrywa drobne zaczerwienienia, ale nie jest to efekt sztuczny, nadmiernie kryjący. Cera ładnie prezentuje się na zdjęciach. Nie wiem, jak poradziłby sobie z dużymi niedoskonałościami, trądzikiem, itp. ponieważ nie mam tego problemu.
Opakowanie - cieszy oko i jest bardzo solidne. Pompka działa bez zarzutu, można precyzyjnie dozować zawartość, po roku używania napisy nie są pościerane. Tego oczekuję od podkładu za ponad 200 zł.
Suche skórki - podkład nie podkreśla niedoskonałości, np. suchych skórek. Oczywiście, jeśli wasza cera byłaby bardzo przesuszona, każdy podkład mógłby to uwidocznić.

Podsumowując, bardzo polecam DiorSkin Forever, ja już zakupiłam zapasową buteleczkę na ostatnich poświątecznych promocjach i nie planuję zmian ani testowania niczego innego. Mogę polegać na tym podkładzie.


Chanel Stylo Yeux Waterproof
031 Noir Petrole
kredka do oczu


Od dawna jestem fanką stosowania kredek do oczu zamiast typowych eyelinerów. Kredka wymaga mniej precyzji, delikatnie podkreśla oko bez generowania kolejnego stresującego obowiązku przy porannym makijażu. Można zrobić grubszą kreskę lub po prostu delikatnie podkreślić linię górnych rzęs.


Kredka Chanel w odcieniu 031 Noir Petrole w zupełności spełniała moje oczekiwania. Jest to kredka wysuwana, więc odpada konieczność temperowania. Poręczne, solidne opakowanie (znamy te denerwujące kredki, które łamią się lub wypadają z rąk...). Lubiłam też grafitowy odcień, nie do końca czarny, ale wystarczająco ciemny, żeby podkreślić oko.
Obecnie stosuję inny odcień kredki Chanel z tej samej serii, ponieważ nigdzie nie mogłam upolować Noir Petrole. Polecam przyjrzeć się tej serii, mają sporo ciekawych, nieoczywistych odcieni, które świetnie sprawdzą się w codziennym makijażu.


MAC
Cremesheen
Fanfare


Pomadki firmy MAC stosuję od lat. Wykończenie Cremesheen to chyba moje ulubione (choć matowe też są świetne). W ostatnim roku odkryłam odcień Fanfare, który jest idealny do codziennego makijażu. Pomadek mam całkiem sporo, jednak niektóre z nich wymagają dopasowania do stroju, okazji, reszty makijażu. Fanfare pasuje zawsze, a przy tym nie jest to typowy odcień nude, który wyglądałby trupio.


To przygaszony róż, kolor jest jednak na tyle nasycony, że pomalowane nią usta ożywiają twarz i stanowią taką kropkę nad i, szczególnie wtedy, gdy nie mam ochoty poświęcać za dużo czasu na makijaż, a jednocześnie nie chcę wyglądać blado.
Myślę, że to bardzo uniwersalny odcień, dziewczęcy, delikatny, ale jednocześnie ciekawy.
Trwałość dobra, szminka jest też na tyle kremowa, że nie podkreśla suchych skórek. Polecam!


MAC
Blot Powder Pressed
Medium



W tym roku znalazłam również idealny puder "do torebki". Moja cera lub się świecić, więc przy dłuższych wyjściach, czy pobycie poza domem przez 10+ godzin muszę mieć przy sobie puder. Problem polegał na tym, że nakładanie kolejnej warstwy pudru, choćby najlepszego, na już wcześniej umalowaną twarz, skutkuje niezbyt świeżym efektem, poza tym może sprawiać, że twarzy zaczyna wyglądać na pomarańczową.


Blot Powder Pressed jest niemal bezbarwny, kolejna aplikacja nie powoduje zmiany koloru cery, nic nie ciemnieje na twarzy. Przy tym otrzymujemy efekt natychmiastowego zmatowienia cery, i to na dość długo. Nie ma efektu ciężkości, nałożenia kolejnej warstwy czegoś na twarzy. Praktycznie go nie czuję. To taki idealny puder do poprawek w ciągu dnia, czy do zabrania w torebce na imprezę.

Zazwyczaj rano stosuję coś innego do utrwalenia makijażu (ostatnio moją miłością jest sypki puder Laura Mercier), ale Blot Powder Pressed zawsze mam w torebce i często ratuje mi życie.



To wszystko w temacie moich ulubieńców makijażowych 2018 roku. Oczywiście wciąż sięgałam o ulubieńców z poprzednich lat, te 4 produkty zostały jednak przeze mnie odkryte w minionym roku i były (nadal są) w ciągłym użyciu.
Wkrótce kilka słów o ulubieńcach pielęgnacyjnych :)