wtorek, 3 maja 2016

SK-II - Facial Treatment Essence

Do recenzji tego kosmetyku zbierałam się bardzo długo, z kilku powodów...Po pierwsze, jest to kosmetyk tak kultowy wśród fanek azjatyckiej pielęgnacji, że nie do końca byłam pewna na ile ten kosmetyk działa a na ile działa autosugestia i przeświadczenie, że przecież działać MUSI. Po drugie, jest to kosmetyk tak drogi, że nie chciałabym go lekkomyślnie polecać nie będąc pewna, czy i jak działa. Po trzecie, esencja to coś, co pięknie uzupełnia rytuał pielęgnacyjny, ale nie działa na tyle zauważalnie, żeby po kilku aplikacjach można było stwierdzić, że odmieniła naszą skórę i że nie możemy bez niej żyć.

Przystępuję jednak do dzieła...

SK-II
Facial Treatment Essence




Od producenta

- esencja w 90% składa się ze składnika o nazwie Pitera - płynu bogatego w witaminy, aminokwasy i minerały. Pitera (nazwa nadana i opatentowana przez markę SK-II) to w rzeczywistości Galactomyces Ferment Filtrate. Galactomytes to rodzaj drożdży, który uczestniczy w procesie fermentacji ryżu podczas produkcji sake. Pitera to właśnie produkt uboczny tego procesu. 
- zmniejsza widoczność linii i zmarszczek;
- pomaga pozbyć się przebarwień i blizn potrądzikowych;
- zwiększa gładkość i miękkość skóry;
- poprawia naturalny proces odnowy skóry dzięki delikatnym właściwościom złuszczającym;
- poprawia jędrność skóry.




Szczegóły techniczne

Esencja ma postać płynu nieco gęstszego od wody, ale nie lepkiego. Aplikujemy ją wklepując w skórę, nie ma potrzeby stosowania płatków kosmetycznych. 

Szklane opakowanie jest dość ciężkie, ale pięknie prezentuje się na toaletce. Lubię ten prosty, elegancki projekt opakowań kosmetyków SK-II.

Niektórzy narzekają na zapach tego kosmetyku...Ja wyczuwam w nim delikatną nutkę drożdży, ale zapach jest naprawdę ledwie wyczuwalny i nie utrzymuje się na skórze. 

Po wklepaniu esencja szybko wchłania się w skórę, pozostawiając ją miękką i jakby lekko nawilżoną, ale nie mamy żadnej lepkiej warstwy. Można po niej aplikować serum i/lub krem. 

Nie zauważyłam zaczerwienia ani podrażnienia. 

Esencja jest bardzo wydajna, wystarczy zaledwie kilka kropli na jedną aplikację. Moja butelka o pojemności 215 ml wystarczyła mi na prawie rok stosowania. 




Moja opinia

Zacznę od tego, że moim pierwszym kosmetykiem SK-II były maseczki (KLIK). Dostałam kiedyś kilka w prezencie, użyłam i...byłam w szoku. Skóra po zdjęciu maski wyglądała jak po dobrym zabiegu w salonie kosmetycznym czy po najlepszych wakacjach. Moja zmarszczka na czole była wygładzona (czego nie dokonał wcześniej żaden inny kosmetyk) a skóra była nawilżona, rozświetlona, ujędrniona....niemal idealna. Efekty utrzymywały się przez kilka dni po zastosowaniu maski.

Postanowiłam więc zakupić esencję i miałam wobec niej bardzo wysokie wymagania...

Muszę jednak powiedzieć, że esencja nie daje tak spektakularnych i natychmiastowych efektów. Nie zauważymy niesamowitej zmiany po jednej czy dwóch aplikacjach.

Czy działa więc na dłuższą metę? Moim zdaniem - tak.
Esencja z założenia ma być taką wstępną dawką nawodnienia skóry. Rzeczywiście sprawia, że skóra jest lepiej nawilżona i odżywiona niż wtedy, gdy zastosujemy sam krem.

Po aplikacji odczuwałam ukojenie i lekkie nawilżenie. Znikało napięcie pozostałe po myciu twarzy, skóra stawała się miękka i delikatna w dotyku. Miałam też wrażenie, że nakładane po tej esencji kosmetyki wchłaniały się nieco lepiej.

Jeśli chodzi o efekty zauważalne po dłuższym czasie stosowania, to przede wszystkim muszę wspomnieć o rozświetleniu. Skóra była promienna, rzadziej zdarzały mi się dni, gdy wyglądała na szarą i zmęczoną.

Dodam, że choć producent wspomina o delikatnym działaniu złuszczającym, to absolutnie nie chodzi tu o działanie takie, jak w przypadku kwasów. Twarz jest rozświetlona i nieco szybciej znikają wszelkie plamy i blizny (choć ja takowym mam niewiele), ale jeśli zależy nam na porządnym złuszczeniu czy działaniu przeciwtrądzikowym, to i tak dodatkowo potrzebne nam będą kwasy.


Przyznam, że esencja to taki kosmetyk działający cichaczem ;) Zmiany zauważałam przede wszystkim na początku stosowania i wtedy, gdy butelka sięgnęła dna i przestałam jej używać. Dopiero wtedy zaczęło mi jej brakować i doceniłam jej działanie na skórę :)


Obecnie stosuję esencję koreańskiej marki Sulwhasoo, być może kiedyś wrócę też do SK-II. Na pewno jednak nie zrezygnuję z esencji w mojej wieczornej pielęgnacji - to taka kropka nad i, bez której nie wyobrażam sobie nocnego rytuału :)


Cena i dostępność

Ceny są przeróżne, w zależności od tego, gdzie kupujemy. Mamy do wyboru różne pojemności, przykładowo pojemność 150 ml może kosztować ok 100$ na sasa.com lub 115 funtów w sklepie Harrods, więc różnice są naprawdę spore. Polecam szukać promocji, które zdarzają się często, szczególnie w internecie.
Ja swoją esencję zamówiłam właśnie na sasa.com w okresie promocji na całą markę.




12 komentarzy :

  1. Nigdy nie używałam żadnych esencji, ale ta zapowiada się dosyć ciekawie ;)
    momentofdreamsheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, to chyba można kupić coś tańszego, a dającego efekty.
    Chociaż wiem, że te azjatyckie cuda mogą kosztować sporo, a jak się ma lepszy zarobek to warto kupić taki produkt, zamiast jakichś bezsensownych fatałaszków z galerii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kupiłam go ze sporą zniżką, ale i tak cena jest wysoka, dlatego nie wiem, czy kupię ponownie. I fakt, ja niewiele wydaję na ubrania, znacznie więcej na kosmetyki ;)

      Usuń
  3. Raczej nie skusiłabym się na niego zważając na cenę... W niższych kwotach można kupić wiele dobrych kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o niej wiele dobrego, jednak jak dla mnie cena jest dość spora :/

    OdpowiedzUsuń
  5. za droga dla mnie a jeszcze jakby przypadkiem mi sie spodobala to juz bylaby tragedia kupowac regularnie

    OdpowiedzUsuń
  6. A gdzie mozna kupic Sulwhasoo?Tylko na Sasa ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zamawiałam na Sasa, ale na pewno można też skorzystać z innych sklepów z kosmetykami azjatyckimi, to dość popularna marka. Przykładowo, jest na W2Beauty:
      http://w2beauty.com/en/home/13524-sulwhasoo-essential-balancing-water.html?search_query=sulwhasoo&results=95

      Usuń
  7. Cóż ja też miałam maseczki od SK II i też działały, ale nie wiem jak z innymi kosmetykami, bo faktycznie nie są tanie, więc głównie to mnie odciąga od testowania.

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja zamiast esencji wolę chyba jedne z kilku serum Ava ale na maseczkę chętnie bym się skusiła :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ta z Sulwhasoo to nie pachnie tak podejrzanie medycznie dla Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też to zauważyłam...Na szczęście nie jest to intensywny zapach i nie czuję go potem na skórze. Chyba trzeba się przyzwyczaić, że azjatyckie tonery dziwnie pachną :P A jak ten z Missha, bo wiem, że używasz?

      Usuń