sobota, 30 kwietnia 2016

zakupy marzec-kwiecień: cz.1 (zapachy, akcesoria, pielęgnacja, Rossmann)

Dawno nie pokazywałam Wam moich nowości, przyznam, że powstrzymywałam się od większych zakupów, ale mimo wszystko, ciągle "przypadkowo" wpadały jakieś pojedyncze rzeczy i w sumie nazbierało się tego sporo. Chyba czas na terapię ;)




 Real Techniques - Powder Brush

Po dobrym wrażeniu, które wywarły na mnie pędzie Real Techniques do różu i podkładu (Blush Brush i Expert Face Brush), zamówiłam sobie pędzel do pudru. Mój pędzel do pudru z naturalnego włosia od Dr Hauschka służył mi już ponad 2 lata, nadal ma się dobrze, ale coraz bardziej drażnią mnie drapiące włoski i w końcu skusiłam się na puchacza od RT. Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne :)

Wet Brush Brush Pro - Detangle Professional

Słyszałyście już o tych szczotkach do czesania na mokro? Mój Tangle Teezer w wersji profesjonalnej ma się dobrze, natomiast szukałam czegoś specjalnie do rozczesywania mokrych włosów. W moim przypadku czekanie aż włosy wyschną równa się jednemu wielkiemu kołtunowi i wyrywaniu włosów przy czesaniu, gdy już wyschną. Wstępnie mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona, czesanie jest rzeczywiście łatwiejsze, w dodatku mamy delikatny masaż skóry głowy :) No i te kolory!




 Zapachy





Dior Poison edt 30 ml

Ten zapach kusił mnie od bardzo dawna...Nie jest łatwy w odbiorze, testując go w perfumerii odnosiłam zawsze wrażenie, że to zapach dla starszych pań. Potem zdecydowałam się na odlewkę i...przepadłam. W pierwszej chwili może się wydawać, że jest to ciężki, bardzo retro zapach. Potem jednak na skórze uwalnia swoją magię i zaczyna pachnieć bardzo kobieco, seksownie, tajemniczo. Pięknie się rozwija. Jest to śliwka z kadzidłem i dużą dawką tuberozy, doprawiona całym mnóstwem innych, tajemniczych nut zapachowych. Zapach bardzo niedzisiejszy, ale bardzo piękny. To jeden z tych zapachów, których nie da się pomylić z czymś innym, nie spotkałam się jeszcze z żadnym klonem :)





Narciso Rodriguez - For Her edt 50ml

To już zapach bardziej przystępny i współczesny, ale też nietuzinkowy. Na pozór delikatny, kwiatowy zapach na co dzień, taki zwiewny i wiosenny, z odrobiną słodyczy. Na skórze jednak odzywa się piżmo z dodatkiem ambry, które sprawiają, że zapach staje się bardzo kremowy, zmysłowy i taki...cielesny. Jednocześnie cały czas czujemy piękne, kwiatowe nuty (osmantus, kwiat pomarańczy) z odrobiną niekreślonej słodyczy (jest to wanilia, ale nie byłabym w stanie sama tego określić, nie czuć typowej wanilii). Mamy też paczulę i wetywerię, które nadają głębi. Ktoś napisał, że to sztuka stworzyć zapach kwiatowy, który nie będzie banalny, ale nie będzie też retro i dla babć. W tym przypadku ta sztuka się udała :)


Ziaja Dla Ciebie



Drobne zakupy w sklepie Ziaji.

Ziaja Pro - Krem-maska do skóry wokół oczu
Ten krem jest dość często wykupiony, ale w końcu udało mi się na niego trafić. Zamierzam stosować go raz na kilka dni, jako kurację i okazję do delikatnego masażu. Rzeczywiście widać delikatne wygładzenie i odżywienie skóry po kilku pierwszych użyciach :)

Ziaja -naturalna oliwkowa maska do włosów regenerująca
Czytałam kiedyś wpis o porównaniu kilku masek do włosów Ziaji i ta dostała najlepszą opinię. Zobaczymy :)

Maseczki - Sopot Spa i Liście Zielonej Oliwki


Rossmann



Nie skorzystałam z promocji na kosmetyki do twarzy, ale za to zrobiłam "mały" zapas tuszów do rzęs.

Max Factor - Clump Defy, False Lash Effect, Masterpiece Max
L'Oreal Volume Million Lashes Noir Feline
Maybelline - The Collosal Volum' Express

Znam jedynie Masterpiece Max - to jeden z moich ulubionych tuszów, pozostałe są polecane i mam ochotę je wypróbować.


Pielęgnacja



Kilka naturalnych nowości :)

Estonica Bio - Purple Acai Body Scrub
Ten scrub dostałam w prezencie urodzinowym i przyznam, że prezent był bardzo trafiony, bo ani o tej marce nie słyszałam, ani nie widziałam jej w sklepach, ani nie znalazłam recenzji w internecie :) Jestem niesamowicie ciekawa, jak się sprawdzi, bo skład ma naprawdę świetny.

Fito-Kosmetik
Maska do twarzy z kozim mlekiem

Próbki:
Zabłąkałam się do jakiejś małej drogerii ze stoiskiem marki Sylveco i miła pani obdarowała mnie próbkami kremów, chętnie wypróbuję :)

środa, 27 kwietnia 2016

moja wieczorna pielęgnacja cery

Dzisiaj zapowiadany post o wieczornej pielęgnacji cery. 

Bez obaw - nie używam tego wszystkiego jednocześnie ;)

Tych z Was, którzy przegapili post o porannej pielęgnacji, zapraszam TUTAJ




Zacznę od oczyszczania...
Demakijaż i właściwe oczyszczenie skóry to dla mnie najważniejszy krok pielęgnacyjny wieczorem. W skrajnych przypadkach lenistwa lub ze względu na wyjątkowo późną porę trafiania do łózka może zdarzyć mi się, że zapomnę o serum czy kremie, ale bez względu na stan i porę nigdy nie zapominam o demakijażu.




1. Demakijaż oczu
Płyn micelarny służy mi właśnie do demakijażu oczu. Nie lubię olejków czy balsamów w okolicy oczu, płyny micelarne to chyba najmniej inwazyjny sposób na pozbycie się resztek tuszu do rzęs czy cieni.
Sylveco - lipowy płyn micelarny (KLIK) radzi sobie z tym zadaniem świetnie, lubię też Biodermę Sensibio.

2. Demakijaż twarzy
Od paru lat demakijaż twarzy powierzam tłuściochom :) Olejki i balsamy najlepiej radzą sobie z podkładami i kremami BB a w dodatku umożliwiają wykonanie delikatnego masażu twarzy. I są bardzo przyjemne w stosowaniu :)
Jurlique - Purely Age-Defying Nourishing Cleansing Oil to kosmetyk warty polecenia, pięknie pachnie (chyba lawendą i bergamotką) i ma naturalny skład. 

3. Oczyszczanie skóry
Od dawna jestem wierna dwustopniowemu oczyszczaniu twarzy. Moim zdaniem to ważne, żeby usunąć ewentualne resztki makijażu i to, czego nie udało się spłukać z olejku/balsamu. 
Wybieram żele ze składnikami antybakteryjnymi i głęboko oczyszczającymi, ale bez SLES.
Phenome Complete Blemish Cleanser jest bardzo odświeżający, pachnie cytrusowo-ziołowo i bardzo dobrze oczyszcza skórę bez efektu ściągnięcia. 




Esencja/toner/emulsja

Ten krok zaczerpnęłam z azjatyckiej metody pielęgnacji. Jest to wodnista substancja, może nieco bardziej gęsta od wody, która ma za zadanie dostarczyć pierwszą dawkę nawodnienia skórze. Zazwyczaj znajdziemy w niej także składniki wygładzające i rozjaśniające skórę.
Ten krok sprawia, że skóra po zakończeniu całej rutyny jest bardziej nawilżona i miękka oraz lepiej wchłania wszystko to, co nałożymy po niej na twarz. 
Dawniej stoswałam esencję SK-II, od niedawna jest to koreańska Sulwhasoo Essential Balancing Water




Serum lub kuracja

Te kosmetyki stosuję naprzemiennie. Serum, a właściwie olejek z czarnej róży Sisley Black Rose Precious Face Oil z dodatkiem oleju z lnianki i śliwki, bogatych w kwasy Omega 3 i 6,  zawierający również ekstrakty z algi, awokado, czarnej róży a także fitoskwalan ma za zadanie nawilżyć i odżywić skórę. Recenzja wkrótce, dodam tylko, że cudownie pachnie :)
Alpha-H Liquid Gold z kwasem glikolowym to mój ulubieniec od paru lat, stosuję go co 2-3 noc zamiast serum i kremu w celu złuszczenia i wygładzenia skóry. RECENZJA




Krem pod oczy 

Obecnie używam tego samego kremu pod oczy rano i wieczorem. Krem Antipodes Kiwi Seed Oil jest bardzo nawilżający i odżywczy, ma świetny, naturalny skład, ale nie ma szczególnych właściwości ujędrniających czy wygładzających.

Krem na noc
Ten krok stosuję zawsze wtedy, gdy stosuję serum (w przypadku Liquid Gold nie ma już potrzeby nakładania czegokolwiek innego).
Lancome Hydra Zen Nuit to nocna wersja bardzo lubianego przeze mnie kremu Lancome Hydra Zen dla każdego typu cery (KLIK), pachnie delikatnie kwiatowo, jest nieco bardziej treściwy niż wersja dzienna, ale nadal dobrze się wchłania i jest odpowiedni  nawet dla cery mieszanej. To akurat miniaturka, którą otrzymałam kiedyś w zestawie z kremem na dzień, nie jestem pewna, czy kupiłabym pełnowymiarową wersję - jest to krem dobry, ale nie rewelacyjny, więc nie do końca warty swojej ceny. Dobrze nawilża i relaksuje skórę, nie podrażnia wrażliwców, ale poza tym nie robi niczego szczególnego.



Maska na noc

Clinique Moisture Surge Overnight Mask (RECENZJA) stosuję od czasu do czasu zamiast kremu, wtedy, gdy moja skóra jest wyjątkowo przesuszona i potrzebuje regeneracji. Działa intensywniej od zwykłego kremu na noc, rano skóra jest bardzo dobrze nawilżona, gładka i wypoczęta. Myślę, że w przypadku skóry suchej można pokusić się o stosowanie co noc, dla mnie jest to kosmetyk na sytuacje awaryjne.


To już wszystko, jeśli chodzi o moją wieczorną pielęgnację. Jest na pewno bardziej rozbudowana od tej porannej, ale nie przeszkadza mi to, bardzo lubię ten wieczorny rytuał :)
A co Wy stosujecie wieczorem? 

niedziela, 24 kwietnia 2016

Ava Laboratorium - krem-serum rozjaśniający naczynka pod oczami

 Zakupiłam ten kosmetyk dość dawno temu, podczas rossmanowskiej promocji -40% na pielęgnację. Zaopatrzyłam się wtedy w kilka produktów, które miałam ochotę przetestować.


Ava Laboratorium
Rozszerzone naczynka
Krem-serum rozjaśniający cienie pod oczami




Od producenta:

- rozjaśnia cienie pod oczami;
- zawiera aktywne peptydy;
- zmniejsza opuchliznę;
- poprawia cyrkulację krwi;
- spłyca zmarszczki mimiczne dzięki efektowi relaksacji mięśni;
- odbudowuje naturalny płaszcz lipidowy;
- odżywia i regeneruje skórę.





Szczegóły techniczne

Opakowanie z pompką jest bardzo higieniczne i działa bez zarzutu, ale niestety, pompka nie jest w stanie wydobyć zwartości do końca, pod koniec zostało jeszcze około 1/3 i musiałam "wydłubywać" resztki rurką od pompki. 

Krem ma lekką konsystencję, bardzo szybko się wchłania i dobrze rozprowadza. Ma delikatny, naturalny zapach. 




Moja opinia

Muszę przyznać, że ten krem nie zrobił na mnie większego wrażenia. 
Nie zauważyłam, żeby poprawił w jakiś sposób kondycję mojej skóry a więc nie uważam, żeby obietnice producenta zostały spełnione.

To kosmetyk z gatunku tych, które nie szkodzą, ale i nie robią wiele dobrego. 
Poza lekkim nawilżeniem, nie zauważyłem żadnego innego działania.

Krem dobrze się rozprowadzał i wchłaniał, nadawał się pod makijaż i nie powodował podrażnień.

Nie zwiększał napięcia skóry, nie zauważyłam rozjaśnienia cieni ani wygładzenia.
Ponadto zauważyłam wręcz pogorszenie kondycji skóry w porównaniu z czasem, gdy używałam mojego ulubionego kremu REN (KLIK), który najwyraźniej utrzymywał skórę w okolicy oczu w dobrym stanie. Często tak bywa, że dopiero po odstawieniu danego kosmetyku zauważamy, jakie było jego działanie...




Podsumowując, uważam, ze jest to bardzo podstawowy nawilżający krem pod oczy. Mogę go polecić młodym dziewczynom, które dopiero zaczynają stosowanie tego typu kosmetyków i mają niewielkie wymagania.


Cena i dostępność

większe Rossmanny, internet, sklepy z naturalnymi kosmetykami
30 zł/15 ml

środa, 20 kwietnia 2016

Bath & Body Works Twilight Woods - żel pod prysznic i krem do ciała

Zapraszam na recenzję duetu od Bath & Body Works z linii zapachowej Twilight Woods.




Nie oszukujmy się - kosmetyki Bath & Body Works to nie są naturalne składy ani rewolucyjne właściwości pielęgnacyjne, które nas odmłodzą i rozwiążą wszystkie nasze problemy ze skórą. Ja zaliczam je raczej do kategorii małych grzeszków kosmetycznych, które są jednak tak przyjemne, że ciężko im nie ulec :) 

Bardzo lubię kosmetyki Bath & Body Works za piękne opakowania, całe mnóstwo ciekawych (i intensywnych!) zapachów, do których ciągle dołączają nowe, sezonowe edycje i po prostu za przyjemność stosowania. 

Zużyłam już nieskończoną ilość żeli pod prysznic tej marki, tym razem skusiłam się również na krem do ciała. 

Ale po kolei:


Linia zapachowa Twilight Woods posiada następujące niuty zapachowe:

nuty głowy: soczyste jagody, mandarynka, kokos
nuty serca: kremowa plumeria, delikatna mimoza, wiciokrzew, dzika frezja, nektar moreli
nuty bazy: oud, piżmo, kosaciec, mleczko waniliowe, ciepłe nuty drzewne

Jest to mieszanka wybuchowa i na pewno nie uda nam się zidentyfikować każdej z tych nut. Ogólne wrażenie to ciepły, zmysłowy zapach z wyczuwalnymi nutami drzewnymi i odrobiną słodyczy. Jest otulający, kobiecy, kojarzy się z jesienią. Jedna z najbardziej niebanalnych linii zapachowych B&BW.


Bath & Body Works Twilight Woods
żel pod prysznic



Jakościowo nie odbiega od pozostałych żeli marki. Jest gęsty i bardzo, bardzo wydajny. Pomimo gęstości rozprowadza się z łatwością i świetnie się pieni. 

Nie przesusza skóry, ale jednak jest to żel zawierający SLES, więc jakiś nawilżacz po prysznicu jest jak najbardziej wskazany. 

Zapach, podobnie jak w przypadku innych żeli B&BW jest bardzo intensywny i utrzymuje się przez jakiś czas na skórze, długo czuć go również w łazience :)





Bath & Body Works Twilight Woods
krem do ciała



Tutaj mała uwaga - w każdej serii do wyboru mamy krem do ciała w tubie o pojemności 226 g lub balsam/lotion w butelce przypominającej te od żeli po prysznic. Skład i właściwości pielęgnacyjne są o wiele lepsze w przypadku kremów (choć nadal nie idealne), więc już jeśli stoicie przed takim wyborem, sięgnijcie po krem :)




Jak widać, skład nie jest rewelacyjny, mamy silikony, składniki zapachowe wysoko w składzie oraz parafinę w środku składu.
Na szczęście mamy również te lepsze składniki, m.in masło shea, olej kokosowy, witaminę E, masło kakaowe.




Krem ma gęstą konsystencję, ale rozprowadza się bardzo przyjemnie, bez białych smug. Pomimo zawartości parafiny nie jest lepki, nie pozostawia tłustej warstwy (choć delikatna warstewka z gatunku tych przyjemnych jest nieco wyczuwalna). 

Krem dobrze nawilża i koi skórę, szczególnie przyjemnie używa się go wtedy, gdy walczymy z zimowych przesuszeniem - natychmiastowe uczucie ulgi gwarantowane :)
Z drugiej strony, ze względu na skład nie polegałabym tylko na tym kosmetyku w kwestii pielęgnacji skóry, stosuję go raczej raz na kilka dni, po prostu dla przyjemności i urozmaicenia.

Aromat serii w przypadku kremu jest jeszcze bardziej intensywny i zostaje na skórze na długie godziny. Czasem czuję go jeszcze wieczorem, "zapachnia" również ubrania. 

Jeśli wyjątkowo lubicie zapach danej serii i chcecie się nim nacieszyć, to naprawdę polecam zaopatrzenie się w krem do ciała.






poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Jestem na Meet Beauty II - kto się wybiera? :)




Udało mi się dostać zaproszenie na nową edycję konferencji Meet Beauty, z czego bardzo się cieszę :)
Czytałam wiele dobrego o zeszłorocznej edycji, więc jestem pewna, że miło spędzę czas:)

Czy któraś z Was wybiera się na Meet Beauty? Jeśli tak, to koniecznie dajcie znać, chętnie Was poznam!

niedziela, 17 kwietnia 2016

Phenome - Pure Sugarcane Nourishing Body Emulsion, czyli cukrowy nawilżacz

Jakiś czas temu pisałam Wam o moich zbiorczych zakupach ze sklepu internetowego Phenome -> KLIK

 Ta marka przyciąga świetnymi składami, eleganckimi opakowaniami i recenzjami, które wychwalają piękne zapachy i działanie ich kosmetyków. 

W końcu zdecydowałam się na złożenie tam zamówienia (polecam wypatrywanie promocji -20 lub 30% na wszystko), jeśli jesteście ciekawe mojej opinii na temat pierwszego kosmetyku, który wypróbowałam, zapraszam do lektury :)


Phenome 
Pure Sugarcane 
Nourishing Body Emulsion
odżywcza emulsja do ciała


Od producenta

- lekki i delikatny balsam odżywczy;
- na bazie ekologicznych wód roślinnych oraz organicznych ekstraktów i olejów;
- odżywia, regeneruje i wzmacnia skórę;
- zapewnia skórze aksamitną miękkość.




Szczegóły techniczne

Nie wiem dlaczego, ale pomimo nazwy "emulsja" spodziewałam się czegoś gęstego i treściwego, może dlatego, że najczęściej słodkie zapachy = tłuste nawilżacze odpowiednie na zimę? 
Tymczasem otrzymujemy lekki balsam-emulsję o kremowej barwie, która rozprowadza się z łatwością (choć jeśli przesadzimy z ilością, to może bielić) i wchłania w tempie ekspresowym. 

Zapach bardzo mnie zaskoczył, sugerując się nazwą, spodziewałam się ciężkiego, intensywnego aromatu, odpowiedniego tylko na chłodne miesiące. Okazało się jednak, że zapach tego kosmetyku jest subtelny, delikatny, może nawet...elegancki. Tak, ma w sobie delikatną, cukrową słodycz, ale cała kompozycja jest naprawdę przyjazna dla nosa i nie powinna drażnić nawet w cieplejsze dni. Nie jest to słodki ulep i nie zaczyna męczyć po kilku użyciach, wręcz przeciwnie :)

Emulsję możemy kupić w dwóch pojemnościach - 100 lub 200 ml i każda pojemność ma inne opakowanie. Moja wersja - 100 ml - przychodzi w aluminiowej tubce, co ma tą zaletę, że możemy wydobyć produkt do końca oraz opakowanie jest lekkie i przyjazne w podróży. Z drugiej strony większa pojemność, w butelce z pompką, na pewno prezentuje się bardziej...ekskluzywnie a użytkowanie jest bardziej wygodne i higieniczne. 

Skład jest świetny, o czym możecie przekonać się patrząc na zdjęcie wyżej. 




Moja opinia

Już wspominałam, że zapach emulsji zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Jest to zapach ciepły, lekko cukrowy, kobiecy, ale jest jednocześnie subtelny i nie nadmiernie słodki i co może być ważne dla niektórych - nie kojarzy się z jedzeniem ;) Zachwycał mnie tak samo przy każdej aplikacji, nawet po kilku tygodniach. Nie spotkałam się z podobnym zapachem w żadnym innym kosmetyku.




Konsystencja na początek wzbudziła moje obawy. Emulsji używałam w okresie zimowym, więc obawiałam się, czy na pewno podoła wymaganiom przesuszonej skóry i odpowiednio ją nawilży.
Okazało się jednak, że pomimo lekkości i szybkiego wchłaniania, nawilżenie było bardzo dobre. Może dla osób z bardzo suchą skórą nie byłoby wystarczające, ale dla skóry normalnej było odpowiednie, nawet zimą. 

W dodatku po kilku dniach stosowania zauważyłam, że moja skóra stała się bardziej miękka, elastyczna i gładka, różnica była wyczuwalna :)

Emulsja nie pozostawia warstwy na skórze.


Podsumowując:
mogę polecić tę emulsję, warto dać jej szansę nawet, jeśli nie przepadacie za typowo słodkimi zapachami kosmetyków. 
Właściwości pielęgnacyjne i skład też są świetne.
Cena jest trochę za wysoka jak na produkt do pielęgnacji ciała, ale z drugiej strony, jeśli zależy Wam na kosmetyku naturalnym, z organicznymi i certyfikowanymi składnikami, który jest jednocześnie przyjemny w stosowaniu, to myślę, że warto. 


Dostępność i cena
sklepy Phenome, sklep internetowy Phenome
118 zł/200 ml
79 zł/100 ml 
(polować na promocje!:))

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

poranna pielęgnacja cery

Jakiś czas temu zadałam Wam pytanie, o czym chciałybyście poczytać na moim blogu, czego Wam brakuje...Wiele z Was zasugerowało więcej "prywaty kosmetycznej" i rzeczywiście, ostatnio dodawałam głównie recenzje a od bardzo dawna nie było niczego o tym, co i jak robię po kolei, czego używam, jakich kroków się trzymam....

Dzisiaj napiszę kilka słów o tym, jak wygląda moja poranna pielęgnacja i przedstawię aktualnie używane kosmetyki. Kosmetyki co jakiś czas zmieniam, testuję nowości, ale ogólne zasady pozostają takie same :)

Zapraszam!


Oto wszystkie kosmetyki, które obecnie towarzyszą mi rano:



A zaczynam od...



1. Zaczynam od oczyszczenia twarzy i zawsze robię to z użyciem wody. Nie wyobrażam sobie jedynie przemywania twarzy tonikiem czy płynem micelarnym, nie czułabym, że moja skóra jest wystarczająco czysta. Poza tym nic tak nie budzi do życia rano, jak woda ;)

Rano sięgam zawsze po coś delikatnego - w końcu nie potrzebuję wtedy głębokiego oczyszczania, moja skóra rano jest też o wiele bardziej wrażliwa i skłonna do podrażnień.

Oskia Reneissance Cleansing Gel to specyficzny produkt - ma konsystencję żelu, ale nakładamy go na suchą skórę i wmasowujemy, zmienia wtedy konsystencję na coś w rodzaju olejku czy balsamu. W kontakcie z wodą zmienia się w emulsję, którą możemy spłukać.

Bardzo go polubiłam, jest niesamowicie delikatny, mam nawet wrażenie, że lekko nawilża, nie pozostawia uczucia ściągnięcia, łagodzi zaczerwienienia. 
Można go również stosować wieczorem jako pierwszy krok demakijażu, ale ja jednak wolę korzystać z jego dobrodziejstw rano ;)

2. Kolejnym krokiem jest tonik i tutaj zawsze wybieram taki, który nie zawiera alkoholu, coś delikatnego i łagodzącego. Wychodzę z założenia, że najpierw skórę oczyszczam a potem tonizuję, więc tonik nie musi mieć właściwości silnie oczyszczających. 
Tonik Pat & Rub jest w użyciu od niedawna, ale już bardzo go polubiłam. Ma hydrolatowy skład (woda różana, rozmarynowa, lawendowa i wyciąg z rumianku), przyjemnie koi skórę po kontakcie z wodą i przygotowuje do dalszej pielęgnacji. 





3. Teraz czas na serum. Serum wprowadziłam do porannej pielęgnacji dość niedawno, uważam, że nie jest to niezbędny krok, ale jeśli chcemy zadziałać przeciwstarzeniowo i "ożywić" cerę, to warto rano sięgnąć po serum z antyoksydantami, np. witaminą C. Rano musi to być coś lekkiego, co nie będzie się rolować pod kremem i co będzie dobrze współpracować z makijażem, serum Ava z witaminą C spełnia te warunki :) 
W porannej pielęgnacji dobrze sprawdzi się również serum wygładzające czy zmniejszające widoczność porów, szczególnie, jeśli macie tłustą cerę. 

4. Krem pod oczy to już krok niezbędny, o którym nigdy nie zapominam. Obecnie stosuję krem naturalnej marki Antipodes - Kiwi Seed Oil. Ma bardzo dobry skład (olej z pestek kiwi, olej z nasion marchwi, olej awokado, olej z ogórecznika i inne), bardzo dobrze nawilża, jest bogaty, ale dobrze się wchłania. Szkoda, że nie jest w opakowaniu z pompką, ale z drugiej strony, pompka mogłaby nie wydobyć do końca kremu o takiej konsystencji. 




5. Krok oczywisty, czyli krem na dzień. Rano wybieram coś lekkiego, ale nie matującego - nie cierpię uczucia ściągniętej skóry i kremów o suchym, pudrowym wykończeniu. Krem musi nawilżać, ale z drugiej strony taki nawilżacz na dzień dla cery mieszanej musi być jednak lekki i nie powodować świecenia się skóry, więc wybór nie jest łatwy ;)
Jestem bardzo zadowolona z mojego obecnego kremu-sorbetu z serii Caudalie Vinsource. Zawiera m.in. olej z pestek winogron, ma bardzo lekką, puszystą konsystencję, świetnie się rozprowadza i wchłania, ale jednocześnie przyzwoicie nawilża.

6. Jeśli wychodzę z domu, nie zapominam o ochronie przeciwsłonecznej. Od kilku lat niezmiennie kupuję żel-krem La Roche Posay Anthelios XL SPF 50, jest to filtr, który wchłania się do matu, nie odczuwam go jako kolejnej warstwy na twarzy, dobrze sprawuje się pod makijażem, jest bezzapachowy. 

7. Ostatnim krokiem jest nawilżenie ust. Nuxe Reve de Miel to kolejny wieloletni ulubieniec, genialnie pielęgnuje usta, pięknie pachnie i przede wszystkim nie pozostawia żadnej warstwy na ustach, więc bez obaw można aplikować go pod szminkę. 


-----------------------


To już wszystko - może wydawać się, że to sporo produktów, ale w rzeczywistości te wszystkie zabiegi zajmują w sumie kilka minut i gwarantują, że moja cera będzie czuła się komfortowo. Na dobry początek dnia :)

Jestem ciekawa, czy Wasza poranna pielęgnacja wygląda podobnie, czy jest prostsza a może wręcz przeciwnie? 

piątek, 8 kwietnia 2016

marcowe denko

Nie mogę uwierzyć w to, że marzec już minął - to chyba najczęściej powtarzana frazach w postach i filmikach denkowych, ale dla mnie tym razem jest zaskakująco prawdziwa. Za mną przeprowadzka do Polski, wróciłam do Warszawy, myślę, że tym razem na dobre :)

A tymczasem zapraszam na denko jeszcze ze starych śmieci:



Ziaja - mintperfekt sensitiv - płyn stomatologiczny przeciwpróchniczy
Nie jest tak naturalny, jak płyn Sylveco, ale jest niezły. Nie zawiera alkoholu, nie podrażnia ani nie pozostawia żadnej dziwnej warstwy na zębach (jak choćby Colgate bezalkoholowy).

Planeta Organica - Morze Martwe - szampon wzmacniający
Uwielbiam ten szampon, to już drugie lub trzecie zużyte opakowanie i na pewno będą kolejne. 

Uroda - Melisa - delikatny żel pod prysznic
Miałam kiedyś tonik z tej serii, żel ma ten sam delikatny, świeży, herbaciany zapach, który tak spodobał mi się w toniku. Żel ma postać mleczka, jest łagodny dla skóry, ale świetnie odświeża i jest dość wydajny. 




Pat & Rub - tonik AOX
Naturalny tonik bez alkoholu. Spełniał swoją rolę bardzo dobrze, polubiłam go, choć jego następca, inny tonik marki Pat & Rub, jest chyba jednak jeszcze lepszy ;)

Korana - Propolis - krem do rąk
Krem z zawartością propolisu o średnio przyjemnym zapachu miodu, ale takiego gorzkawego, może bardziej wosku? Nawilżał i pielęgnował bardzo dobrze, ale jednak zapach i konsystencja (rzadkie mleczko, ale pozostawiające warstwę na skórze) nie do końca mi odpowiadały.

Cleanic - chusteczki do higieny intymnej z rumiankiem
Mogę je polecić, nie podrażniają, robią swoje, przydają się w podróży.




Pat & Rub - żel rozgrzewający pod prysznic
Ten żel miał gęstszą konsystencję od wersji z żurawiną (KLIK), powinien więc być również bardziej wydajny. Pachni bardzo przyjemnie, korzennie-słodko, chyba bardziej słodko od peelingu i olejku do kąpieli z tej samej serii.

My Beauty Diary - Caviar Mask
Przyjemne maseczki, ale nie są wybitne, znam lepsze z tej marki.

Sisley - All Day All Year
Krem o dziwnej konsystencji bardziej przypominającej maść, niż krem, ale wchłaniający się bez zarzutu. Próbka była spora (4 ml) i wystarczyła na tydzień stosowania raz dziennie. 
Był odpowiedni na dzień - dobrze się wchłaniał, nie powodował przetłuszczania się skóry, nie rolował się pod makijażem. Pachniał dość....dziwnie, ale nie był to szczególnie nieprzyjemny zapach. Miałam tylko jedną próbkę, więc nie wiem, czy spełnia cudowne obietnice producenta o wygładzeniu zmarszczek itd., ale na pewni nie zrobił mi krzywdy.
Cena pełnowymiarowego opakowania jednak powala (ok. 1200 zł!), więc póki co nie planuję zakupu ;)




SK-II Facial Treatment Essence

O tym panu pojawi się wkrótce osobna recenzja. Była to 215 ml butelka słynnej japońskiej esencji zawierającej składniki pochodzące z fermentacji ryżu. Nie jest to kosmetyk, który po jednym użyciu zmieni nasze życie i twarz, ale po odstawieniu czuję, że czegoś mi jednak brak ;)