środa, 19 marca 2014

Hada Labo Shirojyun - Clear Lotion & Milk

Dawno nie było u mnie recenzji żadnych azjatyckich kosmetyków, a ten duet stosuję już od ponad pół roku, więc czas najwyższy na recenzję :)

Na pewno słyszałyście już o słynnej serii z kwasem hialuronowym, która to ma wiązać wilgoć w skórze i robić inne cuda. Mowa o serii podstawowej, czyli Gokujyun, ja zaś postawiłam na nieco zmodyfikowaną wersję Shirojyun, która oprócz kwasu hialuronowego zawiera również arbutynę, mającą działanie rozjaśniające i antystarzeniowe. Recenzje sugerowały również, że jest to wersja nieco lżejsza i bardziej odpowiednia dla cery miesznej i tłustej.



Co mówi o serii Shirojyun producent?

- intensywnie nawadnia skórę (kwas hialuronowy);
- zawiera ekstrakty roślinne, pochodne witaminy C i arbutynę;
- zmniejsza widoczność blizn i przebarwień będących wynikiem trądziku lub pojawiające się z wiekiem czy w wyniku wystawiania skóry na słońce;
- zmniejsza widoczność zmarszczek.

Ja posiadam lotion i mleczko nawilżające z tej serii.




Na początek opowiem Wam o:
Hada Labo Shirojyun Clear Lotion


Tutaj mamy filmik pokazujący jak należy aplikować lotion:



Jak widać, lotion aplikujemy inaczej niż tonik. Ma też inną funkcję - nie służy dodatkowemu oczyszczeniu twarzy, ma raczej działanie pielęgnacyjne, nawilża skórę i wspomaga działanie użytych po nim produktów.


Jak widać, ma postać przezroczystego, lekko mętnego płynu. Jest niewiele gęstszy od wody. 

Ingredients : Water, Dipropylene Glycol, Glycerin, Arbutin, Disodium Succinate, Magnesium Ascorbyl Phosphate, Methylparaben, PPG-10 Methyl Glucose Ether, Sodium Hyaluronate, Styrene/VP Copolymer, Succinic Acid, Tremella Fuciformis Polysaccharide
Moja opinia

Jego stosowanie jest na pewno bardzo przyjemne - daje uczucie odświeżenia i wrażenie, że skóra go "pije"  i staje się natychmiast ukojona i lepiej nawodniona.
Wchłania się właściwie całkowicie, nie pozostawiając żadnej warstwy, filmu, nie przetłuszcza skóry. 

Na pewno nie wystarczyłby stosowany solo, jego działanie będzie naprawdę zauważalne dopiero w połączeniu z czymś nawilżającym, co "zamknie" wilgoć w skórze. 
Gdy zastosuję po nim Hada Labo Milk czy inny nawilżacz, czuję, że moja skóra jest naprawdę dobrze nawilżona (także wewnątrz). Jest to bardzo przyjemne uczucie, inne niż wtedy, gdy zastosujemy sam krem. Oczywiście można pomiędzy zastosować jeszcze serum :)

Jest to kosmetyk bezzapachowy, nie zawiera również żadnych sztucznych barwników. 
Nie podrażnia wrażliwej skóry.


Teraz czas na krok drugi, czyli....

HadaLabo Shirojyun Milk

To "mleczko" nawilżające, ma zapewnić głębokie nawilżenie i rozjaśnienie cery. Producent zapewnia o lekkiej formule, odpowiedniej do stosowania na dzień i na noc.
Najlepiej działa w połączeniu z lotionem, "zamyka" w skórze wszelkie dobroczynne składniki, które dostarczyliśmy skórze wcześniej i zapobiega utracie wilgoci. 

Ingredients : Water, Dipropylene Glycol, Triethylhexanoin, Isopropyl Palmitate, Arbutin, Glycerin, Glyceryl Stearate, Carbomer, Cetyl Alcohol, Disodium EDTA, Hydroxyethylcellulose, Limnanthes Alba (Meadowfoam) Seed Oil, Magnesium Ascorbyl Phosphate, Methylparaben, PEG-20 Sorbitan Isostearate, Pentylene Glycol, Sodium Hyaluronate, Triethanolamine, Xanthan Gum
Moja opinia

Po zastosowaniu takiego duetu (czasem jeszcze z serum pomiędzy), moja skóra czuła się naprawdę dotleniona i nawilżona.  

Bardzo podoba mi się to, że zarówno lotion jak i milk są bardzo łagodne, zero substancji zapachowych, podrażnień, zaczerwienienia po stosowaniu...

Mleczko moim zdaniem dość dobrze nawilża, ale nie jest to raczej coś, co spełni wymagania bardzo suchej skóry (no może latem). Na mojej mieszanej cerze sprawowało się dobrze, z wyjątkiem końcówki zimy, gdzie zaczęłam potrzebować czegoś bardziej treściwego. 

Jedyna rzecz, które może odrobinę przeszkadzać, to początkowe uczucie lepkości. Nie oznacza to, że produkt jest tłusty - po prostu skóra przez jakiś czas po aplikacji może być lepka w dotyku. To wrażenie po jakimś czasie znika, ale sam fakt sprawia, że nie polecałabym stosowania na dzień pod makijaż. W dodatku skóra może się nieco świecić po zastosowaniu, co jest kolejnym argumentem za stosowaniem kosmetyku tylko na noc. 

Ten duet jest niesamowicie wydajny, używam od sierpnia zeszłego roku i jeszcze trochę zostało....


Teraz o efektach stosowania.
Stosowany na noc sprawia, że skóra rano jest dobrze nawilżona. Nie ma żadnych suchych skórek, co oczywiście ułatwia poranny makijaż :) 
Nie powiedziałabym jednak, że działa cuda. Stosowany na młodej (jeszcze... ;)) cerze zapewnia dobrze nawilżoną i jakby bardziej jędrną skórę, ale nie sądzę, żeby wiele zdziałał na cerze wymagającej czy dojrzałej.
Dobrze nawilża, nie zapycha i jest odpowiedni dla cery wrażliwej,  więc polecałabym dziewczynom w wieku 18-25, które nie chcą jeszcze stosować czegoś ze składnikami aktywnymi i których skóra nie jest zbyt wymagająca pod tym względem. 
Ja powoli zabieram się już za kosmetyki zapobiegające zmarszczkom, z antyoksydantami, szczególnie na noc :)

Na pewno jednak bardzo polubiłam stosowanie lotionu - warto taki krok wprowadzić do codziennej pielęgnacji. Lotion jest bardzo lekki, a przy tym naprawdę wzmacnia działanie nawilżające użytych po nim kosmetyków, nie mówiąc już o tym, że samo stosowanie jest bardzo przyjemne i relaksujące. Na pewno szybko z niego nie zrezygnuję, choć niekoniecznie musi to być właśnie Hada Labo. Bardzo kusi mnie teraz lotion/essence z SK II ;)

A tak prezentuje się cała seria:

 źródło

Mamy tam jeszcze serum, maski typu sheet mask, i krem :)


niedziela, 16 marca 2014

Auriga Flavo-C serum z 8% witaminy C

Dzisiejszy post będzie o jednym z moich największych odkryć ostatnich miesięcy, produkt, w którym jestem absolutnie zakochana :)

Auriga International
Flavo-C serum z 8% witaminy C




Od producenta:

- zawartość skondensowanej witaminy C i miłorzębu japońskiego;
- stabilna forma witaminy C, która nie utlenia się i pozostaje aktywna;
- miłorząb stymuluje syntezę kolagenu i elastyny;
- polecana dla młodych kobiet w celu zapobiegania powstawaniu zmarszczek, zapobiega destrukcji kolagenu i elastyny;
- polecana również dla kobiet dojrzałych, u których składniki aktywne będą stymulować syntezę tych związków;
- wygładzenie skóry i spowolnienie procesu starzenia;
- należy zużyć w ciągu 3 miesięcy od otwarcia opakowania.


Szczegóły techniczne

Serum otrzymujemy w buteleczce o pojemności 15 ml, z pipetką. Serum ma postać płynu o brązowo-żółtawym zabarwieniu, delikatny "apteczny" zapach. 
15 ml wystarczyło mi na 2 miesiące stosowania, a więc bez problemu da się zużyć produkt w czasie zalecanym przez producenta. 


Zdaje się, że skład uległ zmianie jakiś czas temu - na wizażu jest inny, tak prezentuje się ten na opakowaniu mojego egzemplarza. Nie miałam starej wersji, więc na ten temat się nie wypowiem.


Moja opinia

Kocham to serum! 

Po pierwsze, nie jest ani trochę tłuste czy lepkie, co często bywa problemem w tego typu kosmetykach. To serum wchłania się w skórę jak woda, nie pozostawia żadnej warstwy i można po nim bez problemu nałożyć krem. 
Co za tym idzie, nie jest to w żadnym razie kosmetyk nawilżający - ale producent tego nie obiecuje i z resztą od tego mamy krem :)


Kolejna sprawa to jego wpływ na cerę. Stosowane na noc sprawia, że rano skóra wygląda na wypoczętą bez względu na liczbę przespanych godzin. Jest też jakby bardziej promienna, rozjaśniona
Witamina C znana jest z właściwości rozjaśniających, ja co prawda nigdy nie miałam większych blizn czy przebarwień, ale mogę stwierdzić, że wszelkie ślady po wypryskach czy zadrapaniach bledną nieco szybciej podczas stosowania tego serum i przede wszystkim niedoskonałości nie zostawiają blizn na dłużej :)  

Co więcej, miałam wrażenie, że serum wpływa na poprawę ogólnego stanu cery, jej struktury. W wieku 25 lat nie mam widocznych zmarszczek, ale gdy mam gorszy okres, moja skóra wygląda na wiecznie "zmęczoną", mało sprężystą, nie jest też tak przyjemna w dotyku. W trakcie stosowania tego serum czułam, np. podczas mycia twarzy, że skóra jest znacznie gładsza, bardziej miękka i sprężysta

Wszelkie drobne linie jakby się wygładziły, nie pojawiło się też nic nowego ;)

Nie zauważyłam żadnego zapychania, stan mojej cery pod tym względem wręcz się poprawił.


Podsumowując, to świetne serum które może nam pomóc w zapobieganiu zmarszczkom i które sprawi, że cera będzie wyglądała na promienną i wypoczętą, bez obciążania jej zbędnymi składnikami. Uważam, że to lepsze rozwiązanie, niż np. stosowanie kosmetyków, które tylko sztucznie sprawiają, że wyglądamy lepiej - mam na myśli produkty typu Vichy Idealia i inne.

Jestem ciekawa, jak to serum wypada w porównaniu z np. serum SkinCeuticals Ce Ferulic czy innymi produktami zawierającymi spore stężenie witaminy C. Moim zdaniem jednak efekt, który uzyskuję z Flavo-C jest już bardzo zadowalający i chyba w obecnej chwili szkoda byłoby mi wydać taką kwotę na słynnego Ferulica, choć nie wykluczam, że może kiedyś zwariuję... ;)

Na pewno wrócę do tego serum, na jesień-zimę zaopatrzę się na 100% w kilka buteleczek :) 
Być może wypróbuję też wersję Forte z wyższym, 15% stężeniem witaminy C.

Dostępność
apteki (polecam zakup w aptece Gemini, cena jest bardzo korzystna w porównaniu z innymi)

Cena
Ja kupiłam za około 49zł, cena waha się od 48zł do nawet 80-85zł.



Na pewno większość z Was już o tym serum słyszała, wypróbowałyście je? 
I jakie sera ze składnikami aktywnymi polecacie?








czwartek, 13 marca 2014

Essie - Parka Perfect, czyli zimowy lakier nie tylko na zimę :)

Dziś dla odmiany lakier do paznokci, który ostatnio bardzo polubiłam :) Pochodzi z zimowej kolekcji Essie, a więc niestety, prawdopodobnie ciężko go teraz gdziekolwiek znaleźć.

Kupiłam właśnie ten kolor, ponieważ róznił się od typowych zimowych propozycji - zimą w sklepach pojawiały się same brązy, bordo, szarości, granat....Ten kolor jest dość chłodny i przykurzony, a więc również świetnie pasuje na chłodniejsze dni. Określiłabym jako błękit z domieszką szarości i delikatnym shimmerem - drobinki są jednak naprawdę niewielkie, nie ma ich dużo i tak naprawdę widać jest tylko w odpowiednim świetle.



Kolejnym dużym plusem tego lakieru jest to, że tak naprawdę bez problemu można go nosić wiosną i latem. A więc gdy powoli wszelkie ciemne odcienie trzeba odstawić aż do jesieni, Parka Perfect jest wciąż w użyciu :)
Nie przepadam za intensywnym błękitem na paznokciach i ten odcień jest właśnie idealny.



Trwałość, sposób nakładania i inne cechy typowe dla wszystkich lakierów Essie.

Co o nim myślicie? 
Widujecie go jeszcze w sklepach?

W Niemczech pojawił się tylko na krótko, wraz z całą kolekcją zimową i dosłownie po 2 tygodniach nie było śladu po tych kolorach....

piątek, 7 marca 2014

Nuxe - Creme Fraîche de Beauté Light - krem nawilżająco-matujący dla skóry mieszanej i wrażliwej

Tym razem o kremie, który stosuję na dzień od prawie 4 miesięcy. 

Zakupiłam go przy okazji wykorzystania jakiegoś kuponu rabatowego w Galerii Kaufhof...I od tamtej pory gości na mojej twarzy co rano :)


Nuxe - Creme Fraîche de Beauté Light - krem nawilżająco-matujący dla skóry mieszanej i wrażliwej



Od producenta:


- lekka formuła zapewniająca nawilżenie na 24 godziny;
- zawiera naturalne składniki, które dbają o odpowiedni poziom nawodnienia i nawilżenia skóry (8 mleczek roślinnych);
- koi wrażliwą skórę, zmniejsza zaczerwienienie dzięki zawartości wyciągów z migdała i kwiatów pomarańczy;
- zapewnia mat i świeży wygląd na długie godziny, m.in. dzięki zawartości pudru ryżowego;
- dodatkowo zawiera kwasy AHA pochodzenia roślinnego i inne składniki które przyczyniają się do utrzymania skóry w dobrym stanie;
- 89.3% składników pochodzenia naturalnego.

Skład:



Szczegóły techniczne

Krem znajduje się w tubce o pojemności 50 ml. Aplikacja jest bezproblemowa, tubka wykonana jest z miękkiego tworzywa, można ją postawić na nakrętce.
Co do samego kremu - ma biało-żółtawy kolor i intensywny, kwiatowo-trawiasty zapach. Dla mnie jest to zapach bardzo przyjemny, świeży i relaksujący, choć wiem, że są tacy, którzy nie przepadają za zapachami kosmetyków Nuxe. Zapach jest dość mocno wyczuwalny podczas aplikacji, ale potem szybko się ulatnia i przestajemy go czuć. Myślę, że w dużej mierze jest to zapach pochodzący z naturalnych ekstraktów i olejów znajdujących się w kremie, a niekoniecznie tylko środków zapachowych.

Krem rozprowadza się bez problemu i bardzo szybko się wchłania. 
Jego konsystencja to coś pomiędzy kremem a emulsją - nie jest zupełnie lejący, ale nie jest to też gęsty krem. 


Moja opinia

Jest to jeden z tych kremów, które idealnie nadają się na dzień i pod makijaż. Można go bardzo szybko rozprowadzić i po chwili możemy już nakładać makijaż.
Daje przyjemne wykończenie - skóra jest gładka i matowa, ale nie przesuszona czy ściągnięta. Dobrze rozprowadza się na nim makijaż czy krem z filtrem.

Trzeba tez przyznać, że rzeczywiście pomaga utrzymać mat i świeży wygląd cery na dłużej - choć bez pudru czy podkładu na pewno taki stan nie trwałby cały dzień, to zdecydowanie krem robi różnicę. 
Szczególnie w dni, w które nie noszę makijażu mogę zauważyć, że cera wygląda dzięki niemu dobrze znacznie dłużej.


Zapach tego kremu na początku mnie zaskoczył - pozytywnie. Jest lekko kwiatowy, trochę trawiasty, roślinny. Nie każdemu się spodoba , ale zapach szybko się ulatnia, więc nie powinno to stanowić problemu. Z drugiej strony w przypadku kremu przeznaczonego dla skóry wrażliwej tak intensywny zapach można uznać za minus, nawet, jeśli to naturalny zapach zawartych w nim składników. Mi jednak nie przeszkadza, jest przyjemny - ale ja jestem z tych, którzy uwielbiają zapach geranium, trawy, liści i innego zielska ;)

Co do nawilżenia - jest, choć nie jest spektakularne, jak to często bywa w przypadku kremów matujących. Często jednak kremy matujące po prostu wchłaniają się w sekundę i nie robią nic, albo nawet wysuszają - tutaj nie jest tak źle, krem przynajmniej lekko nawilża. Dla mnie jest to nawilżenie wystarczające na dzień, wszelkie kremy zostawiające warstwę czy te o bogatej konsystencji w moim przypadku odpadają - po prostu zaczynam się po nich świecić.
Teraz po zimie zauważam, że przydałoby się coś bardziej nawilżającego, ale z drugiej strony wiem, że na pewno bym się po tym świeciła, więc...to chyba i tak najlepsze rozwiązanie,  a więc po prostu na noc stosuję coś mocniejszego.

Plus za to, że nie zauważyłam przesuszenia czy wzmożonego przetłuszczania się cery, co czasem fundują nam kremy matujące. Krem w żaden sposób nie zrobił mi krzywdy.

Kolejny plus za wydajność - stosuję go już prawie 4 miesiące, i nadal ma się dobrze ;)

Polecam szczególnie tym z Was, które mają tłustą lub mieszaną cerę i szukają czegoś lekko nawilżającego i matującego, co jednocześnie nie zrobi krzywdy.
Na pewno nie wystarczy posiadaczkom cery suchej, te o cerze normalnej będą z niego zadowolone w okresie wiosenno-letnim :)
Jeśli jesteście bardzo wrażliwe na zapachy, to polecam Avene Hydrance Optimale - krem o podobnym działaniu, ale bezzapachowy i przy tym nie zawierający zbyt wielu naturalnych składników. Recenzja TUTAJ.

Dostępność
apteki

Cena
w zależności od apteki, ok. 70-85zł / 50 ml



wtorek, 4 marca 2014

ulubieńcy z ostatnich 2 miesięcy

Ostatni ulubieńcy pojawili się chyba w połowie grudnia (KLIK), więc najwyższy czas na kolejny post z tej serii. Po pokaźnych świątecznych zakupach  i styczniowych wyprzedażach pojawiło się naprawdę sporo nowych ulubieńców, które chciałabym Wam polecić :)





I po kolei:


Domowe Recepty - maska do włosów regeneracyjna - olej z łopianu i sok z białej pokrzywy

Zdradziłam Biovaxy! Po raz pierwszy skusiłam się na rosyjską maskę do włosów i trafiłam w dziesiątkę. Konsystencja nie jest tak gęsta i budyniowa, jak to zazwyczaj bywa w maskach, jest trochę bardziej rzadka, ale za to w środku znajduje się wieczko - żeby nic się nie przelewało - i łyżeczka (!) do nabierania produktu.
Co najważniejsze - maska pięknie nawilża włosy, dodaje blasku a przy tym włosy są po użyciu bardzo miękkie, dobrze się układają, pięknie pachną i dłużej zachowują świeżość. Nakładam na całe włosy i nigdy nie zauważyłam obciążenia. Uwielbiam!

Twarz zaliczyła w tym miesiącu sporo ulubieńców :)

Nuxe Aroma Perfection - żel do mycia twarzy do cery tłustej i mieszanej
Świetny żel, bardzo dobrze oczyszcza a przy tym nie zawiera SLES i nie powoduje przesuszenia czy uczucia ściągnięcia, doskonale nadaje się dla cery wrażliwej. Do tego ogromny plus za pompkę :) Recenzja wkrótce.

Avene Cleanance - tonik do cery tłustej i trądzikowej.
Zużyłam 25 ml próbkę, i o dziwo, pomimo zawartości alkoholu, polubiłam go. Nie podrażnia, wręcz przeciwnie - koi, odświeża i jakby "normalizuje" skórę, ograniczając jej przetłuszczanie się. Możliwe, że stosowany codziennie mógłby zacząć przesuszać po jakimś czasie, ale kiedyś pewnie go kupię do stosowania 3-4 razy w tygodniu, ponieważ moja cera czuła się po nim wyjątkowo dobrze :)

Pharmaceris A Opti-Sensilium - duoaktywny krem przeciwzmarszczkowy pod oczy.
Lubię właściwie za wszystko - brak zapachu i barwników, łagodność, wspaniałą konsystencję - bogatą, nawilżającą, ale jednocześnie wchłaniającą się bez problemu. Jeszcze za to, że gdy używam go regularnie nie budzę się z worami pod oczami i drobne linie w okolicy oczu wydają się mniejsze, a już na pewno się nie pogłębiają :) No i higieniczna aplikacja. Bardzo polecam!

Auriga Flavo C 8% witaminy C - serum
Kocham, uwielbiam, chcę więcej! W skrócie powiem, że stosowanie tego serum dodaje optycznie 3 godziny snu i odejmuje 2 lata ;) Miałam próbkę Kiehl's Midnight Recovery Concentrate i mogę powiedzieć, że efekty po przebudzeniu wcale tak bardzo się nie różniły. Cera jest promienna, rozjaśniona, przy regularnym stosowaniu poprawia się tez struktura skóry, jest zupełnie inna w dotyku. Kiehl's MRC oczywiście nawilża dużo bardziej ze względu na zawartość olejków, a w przypadku Flavo C trzeba jeszcze zaaplikować krem, ale za to tutaj nie mamy żadnych zbędnych substancji zapachowych i zero ryzyka zapychania. Na pewno kupię sobie kilka buteleczek na kolejny sezon jesienno-zimowy.

La Roche Posay - Anthelios XL SPF 50+
Zaczęłam go stosować po wykończeniu poprzedniego filtra z Uriage, a więc stosunkowo niedawno, ale już widzę, że będzie miłość. Po rozprowadzeniu ani go nie widać, ani nie czuć. Gdy nakładam potem podkład, nie mam wrażenia, że mam na twarzy 10 warstw, jest tak, jak gdybym nałożyła wcześniej tylko lekki krem. Do tego jest naprawdę matowy, twarz nie zaczyna się po nim szybciej świecić, nawet przy tak wysokiej ochronie. Jest również bezzapachowy, co bardzo cenię w przypadków kremów wszelkiego rodzaju i właśnie ten fakt zdecydował, że wybrałam Anthelios XL a nie filtr matujący z Vichy. 


The Body Shop - Ginger Sparkle - żel pod prysznic
Jeden z żeli ze świątecznej edycji limitowanej, które dorwałam na świetnej promocji w TBS. Po pierwsze - pięknie pachnie pierniczkami, wyczuwamy przede wszystkim imbir i miód, przy tym zapach ma w sobie coś świeżego, "musującego", nie dziwi mnie, że ludzie nazywają go imbirową/pierniczkową oranżadą ;) 
Co mnie naprawdę pozytywnie zaskoczyło - żel jest bardzo łagodny dla skóry, w ogóle nie przesusza, a większość żeli robi to w moim przypadku choćby w stopniu minimalnym.  
Chętnie do niego wrócę w następną zimę :)

Yves Rocher - lawendowy peeling do stóp i krem do stóp
Po pierwsze - kosmetyki te naprawdę mają w składzie lawendę (zaraz po wodzie) i pachną jak prawdziwy olejek eteryczny. Co za tym idzie, ich używanie jest bardzo relaksujące, szczególnie po ciężkim dniu :)
Peeling ściera naprawdę porządnie (zawiera pumeks), a krem ma przyjemną, bogatą konsystencję, dobrze nawilża, ale nie jest zbyt tłusty. 
Stosuję taki duet 2-3 razy w tygodniu i moje stopy są bardzo zadowolone ;)





2 lakiery do paznokci, które nosiłam najczęściej w styczniu i lutym - oba pochodzą z zimowych nowości Essie.

Essie Shearling Darling - coś jak kolor czerwonego wina, dość ciemny. Lubię takie odcienie - nie lubię nosić prawdziwej czerwieni na co dzień, ale w takiej wersji - uwielbiam. Moim zdaniem to bardzo kobiecy i elegancki odcień :)

Essie Parka Perfect - takie kolory rzadko pojawiają się w zimowych edycjach, ale mimo wszystko pasował mi w chłodnych miesiącach :) To taki błękit zmieszany z szarością, dość chłodny, zawiera też bardzo drobny shimmer, ale na paznokciach jest to ledwo widoczne. 
Bardzo go polubiłam i myślę, że równie dobrze będzie pasował wiosną i latem, co o tym myślicie? :)


I teraz makijaż:


L'Oreal Color Infaillible 002 Hourglass Beige

Kupiłam pod wpływem jakiejś recenzji i na pewno nie żałuję :) Ostatnio używam go prawie zawsze, gdy mam ochotę na jakiś cień. To taki szampański odcień, raczej chłodny. Cudowny do codziennego makijażu, nie jest matowy, ale nie ma widocznych drobinek, nic się nie osypuje. Ma konsystencję takiego zbitego pyłku, a więc coś pomiędzy pigmentem a cieniem prasowanym. 

I jeszcze dwie kredki:


 Catrice Eye Brow Pencil 020 Date with Ash-ton

Wreszcie znalazłam idealny kolor do moich brwi - dość jasny, a przy tym nie sprawia, że moje brwi wyglądają na rude ;) Bardzo neutralny, chłodny odcień jasnego brązu. W dodatku kredkę łatwo się aplikuje, nie jest zbyt twarda, ale jednocześnie nie na tyle miękka, żeby się rozmazywać, trudno z nią przesadzić. Ja stosuję produkty do brwi w minimalnych ilościach, tylko uzupełniam ewentualne braki, i tak kredka świetnie się do tego celu nadaje.Kolejny plus za niską cenę :)

Maybelline expression Kajal 40 silver grey
Nigdy nie stosuję smolistych eyelinerów czy kredek, które wymagają precyzji. Po pierwsze - mam dwie lewe ręce i nigdy bym takiej kreski prosto nie narysowała, a po drugie - takie podkreślanie oczu ciemnych kolorem bardzo mi je pomniejsza. Moich powiek prawie nie widać, więc w takiej sytuacji widać tylko czarną kredkę i strasznie pomniejsza mi to oczy...Lubię za to kredki delikatniej napigmentowane, które widać, podkreślają oko, ale jednocześnie nie wymagają aż takiej precyzji, można je też lekko rozetrzeć...I właśnie taka jest ta kredka :) Jest szaro-grafitowa z delikatnym połyskiem (ale bez drobinek). Często wraz z tuszem służy mi za cały makijaż oka :)




niedziela, 2 marca 2014

dorodne denko lutowe :)

Zużywanie idzie bardzo dobrze, jak widać poniżej ;)



 I po kolei, na początek twarz:



 Nuxe Aroma Perfection - żel do mycia twarzy.
 Znalazłam chyba nowego ulubieńca w tej kategorii, i to w dodatku mogę go kupić tu na miejscu :) Następca dokładnie ten sam, recenzja wkrótce.

Pharmaceris A - Sensi Micellar - Nawilżający płyn micelarny
Marka Pharmaceris coraz bardziej mnie do siebie przekonuje, to już kolejny świetny kosmetyk :)
Delikatny, dobrze oczyszcza (choć nie stosuję go stricte do demakijażu), nie lepi się.
Następcą jest wersja do cery trądzikowej z serii T. 

Avene Cleanance - tonik do cery tłustej i trądzikowej
Była to próbka 25 ml którą dostałam gratis do zakupów w aptece. Spore zaskoczenie, ponieważ był to tonik z alkoholem, który mnie nie podrażnił. Przyjemnie odświeżał i matował cerę,  może stosowany dzień w dzień mógłby z czasem przesuszyć, ale kilka razy w tygodniu sprawdzał się super, dobrze wpłynął na moją skórę i być może kiedyś skuszę się na jego zakup. W dodatku był bardzo wydajny, to maleństwo wystarczyło mi na prawie 2 tygodnie stosowania raz dziennie, polubiłam również zapach. 


Uriage Hyseac SPF 30 - matujący krem z filtrem do cery tłustej i mieszanej. 
Polubiłam, bo był rzeczywiście matujący, bezproblemowo się rozprowadzał i nie świeciłam się po nim. Mogę polecić, chociaż ostatnio znalazłam coś jeszcze lepszego, czyli La Roche Posay Anthelios XL o którym pisałam w ostatnim poście zakupowym. 

Ava Bio Renewal - krem pod oczy z rokitnikiem
Przyzwoity, dobrze nawilżał, nie był tłusty, miał również przyzwoity skład. Nie robił jednak fajerwerków, poza tym po około 4 miesiącach stosowania zmienił się trochę zapach, więc resztę zużyłam do rąk. 

Auriga Flavo-C z 8% witaminy C.
Cud, objawienie i miłość! Gdyby nie to, że witamina C i słońce to nie najlepsze połączenie, natychmiast zamówiłabym kolejne 10 opakowań. Tymczasem ten plan musi poczekać do jesieni. Recenzja wkrótce.


Rituals Yogi Flow - żel pod prysznic.
Piękny, relaksujący zapach, cudowna konsystencja. Na pewno będzie powrót, tymczasem stosuję bardziej świeżą i wiosenną wersję Tai Chi.

Korres - jaśminowy żel pod prysznic.
Bez rewelacji. Bardzo lubię zapach jaśminu, ale tutaj nie był zbyt intensywny, w dodatku wyczuwałam w nim jakieś alkoholowo-sfermentowane nutki. Było ok, ale nie za taką cenę, więc raczej nie wrócę.

The Body Shop Vanilla Bliss - żel pod prysznic.
Żel pochodzi z edycji limitowanej, która pojawia się co roku przed świętami. Kupiłam wszystkie 3 zapachy na świetnej promocji i z tego żelu byłam bardzo zadowolona. Nie jestem fanką wanilii, ale w tym wydaniu wyjątkowo mi się spodobała. Ciepły, słodki, otulający zapach, który nie razi sztucznością. W dodatku zaskakująco łagodny dla skóry.
Recenzja wkrótce.


The Body Shop Brazil Nut - Cream Body Scrub
Kocham ten zapach, miałam ochotę go zjeść! Właściwości peelingujące oraz konsystencja również idealne. 

The Body Shop - Vineyard Peach Body Scrub
Upolowaną na promocji brzoskwinkę podarowałam kiedyś mężowi, który wreszcie dowiedział się, co to scrub i nawet mu się spodobało ;) Normalnie nie używa takich "wynalazków", ale ten zużył i był zadowolony. To wszystko, ile udało mi się z niego wyciągnąć na potrzeby recenzji :D
Dla mnie zapach był przyjemny, ale też nieco sztuczny, ale ja raczej nie przepadam za owocowo pachnącymi kosmetykami.


Pharmaceris H - Specjalistyczny szampon przeciwłupieżowy do skóry wrażliwej, łupież suchy.
Stosuję te szampony już od chyba ponad 2 lat, to już moje 3 lub 4 opakowanie i używałam go zawsze profilaktycznie raz na 7-10 dni, dodatkowo pełnił u mnie funkcję głęboko oczyszczającego szamponu.
Obecnie zastąpi go szampon przeciwłupieżowy z Green Pharmacy, ale do tego na pewno jeszcze wrócę.

Cleanic - chusteczki do higieny intymnej z nagietkiem.
C;eanic to najlepsze chusteczki jakie do tej pory miałam, i to bez względu na rodzaj, miałam również te z rumiankiem i jeszcze jakieś. Odświeżają, nie są przesadnie naperfumowane (a więc nie podrażniają). Na pewno jeszcze kiedyś je kupię.