niedziela, 25 listopada 2012

"Cudze chwalicie..." czyli jakich polskich produktów najbardziej brakuje w DE

W trakcie ostatniej wizyty w Polsce pomyślałam, jak wiele jest rzeczy, które mam ochotę kupić i przywieźć do siebie...Wiele rzeczy brakuje mi tak po prostu, z sentymentu i przyzwyczajenia (np pewnych produktów spożywczych, czy konkretnych marek), ale zauważam coraz częściej, że w DE ciężko jest kupić pewne rzeczy, które dotąd wydawały mi się oczywiste i...niezbędne.
Wiem, że wiele dziewczyn zachwyca się np. kosmetykami z DM, ja sama je lubię, uważam, że to świetne kosmetyki w zaskakująco niskiej cenie, ale sądzę, że warto docenić to, co można dostać w Polsce, bo również mamy pewne produkty, których próżno szukać za granicą :)

W tym poście chcę powiedzieć Wam o tym, czego najbardziej mi tu brakuje na półkach sklepowych.

Zaznaczę na początek, że nie piszę tu o produktach z najwyższej półki, najdroższych marek które na pewno są równie łatwo dostępne są w każdym państwie na świecie, więc nie ma tu co porównywać. 
Piszę z punktu widzenia osoby, która co prawda jest świadomą konsumentką i nie kupuje tylko tego, co najtańsze, ale również nie zaopatruje się w najdroższych sklepach. Za pewnie rzeczy nie lubię przepłacać, poza tym jako młoda osoba dopiero po studiach zakupy robię w sklepach dla zwykłych śmiertelników i o takich też będę pisać ;)

A więc, może po kolei:

1. Produkty spożywcze

To na pewno banalne i słyszałyście to od każdego, kto choć trochę pomieszkał za granicą, albo same tego doświadczyłyście.
  • Chleb smakuje okropnie (od jakiegoś czas jem tylko tostowy - zwykłego nie mogę przełknąć :P), nie ma twarogu, poza tym czuć, że w jedzeniu jest mnóstwo chemii - serek do kanapek w 2 tygodnie po otwarciu, wciąż smakuje i wygląda, jak dopiero co rozpakowany...
  • Poza tym brakuje mi ulubionych herbatek - lipowej nie ma w ogóle (może w jakichś sklepach zielarskich? U nas lipa jest w każdym większym markecie...), brakuje również czarnych aromatyzowanych, w stylu Dilmah czy Lipton, są same owocowe (bez dodatku herbaty czarnej czy zielonej), korzenne, np imbirowe, w stylu indyjskim, za to na próżno możemy szukać czegoś w stylu herbaty czarnej z dodatkiem owoców czy płatków kwiatów. "Klasyki" można znaleźć, np herbata zielona jaśminowa, ale nie ma porównania z liczbą mieszanek i kombinacji, które możemy znaleźć w naszych sklepach :) 
  • brakuje niektórych słodyczy, szczególnie tęsknię za niektórymi wyrobami marki Wawel i Wedel
Co mamy w zamian?
  • na pewno cieszy różnorodność produktów spożywczych z całego świata, są markety chińskie, koreańskie, indyjskie, tureckie...A ich ceny są przystępne. Można znaleźć większość składników do potraw z kuchni całego świata, co jest ogromnym plusem dla mnie, ponieważ lubię eksperymentować i gotować potrawy kuchni orientalnych :) W PL często zdarzało mi się, że znalazłam świetny przepis, ale niestety składniki były albo niedostępne, albo bardzo drogie...
  • więcej rodzajów owoców i warzyw - pomimo, że to przecież ten sam klimat oraz mieszkam równie daleko od morza, sprowadza się tutaj mnóstwo owoców i warzyw z całego świata i są niedrogie, np ostatnio bardzo polubiłam owoce kaki, świeżą kolendrę stosuję niemal codziennie...Bardzo lubię odwiedzać np. turecki targ, gdzie można dostać świeże owoce i warzywa z całego świata, do tego naprawdę tanio :)
zdjęcie z: http://flickrhivemind.net
Przejdźmy teraz do tego, co zapewne interesuje was najbardziej, czyli kosmetyków ;)
Jak mówiłam, nie będę tutaj pisać o najdroższych markach Douglasowo-Sephorowych, ponieważ są one dostępne w każdym państwie, a więc i tutaj. Sephory co prawda nie mamy, ale te same produkty, może poza markami własnymi Sephory, można znaleźć w wielu centrach handlowych albo online.

2. Różnorodność marek

źródło: http://www.yelp.de/user_local_photos?userid=fBhosJwKD4EEuNTvOI31wA&select=E0DylzBT4GrV7E8N6jjzrg

Wchodząc do Rossmanna czy DM-u po raz pierwszy, byłam podekscytowana i chciałam wypróbować wszystko. Niestety, gdy wchodzi się tam już za n-tym razem, można zauważyć, że np w przypadku pielęgnacji mamy do wyboru produkty 4-5 marek i tyle. Nawet jeśli ich oferta jest szeroka, to i tak wypada to skromnie przy naszych Rossmannach czy SuperPharm, gdzie wszystkiego jest mnóstwo.
Przykładowo, w niemieckim Rossmannie mamy ich marki własne, do tego najbardziej znane marki takie jak L'Oreal, Garnier, Nivea i tyle. W PL mamy to samo plus jeszcze multum polskich marek, które są bardzo różnorodne, ciągle również pojawiają się nowe serie, nowe produkty.
Brakuje mi różnorodności i szerokich ofert polskich marek, wystarczy wspomnieć naszą Ziaję czy Eris (Lirene, Pharmaceris...).



3. Wybór produktów do kąpieli 

Dla przykładu, jeśli chcemy kupić żel pod prysznic w niemieckim Rossmannie, mamy do wyboru Isanę, Alterrę, Dove i Nivea. Koniec, kropka. W DM mamy Balea, Alverde plus oczywiście Dove, Palmolive i Nivea, które są wszędzie. Również koniec na tym. Wystarczy pomyśleć, ile tego jest np w SuperPharm czy Naturze...Nie ma porównania, nawet jeśli przyznamy, że sama Balea ma mnóstwo wariantów zapachowych w swojej ofercie.

źródło: http://www.frau-shopping.de/neu-bei-dm-duschgel-shampoo-und-spulung-9294.html

Podobnie jest w przypadku wszelkiego rodzaju peelingów i scrubów - Nivea ma w ofercie jeden, Isana też chyba jeden, Balea i Alverde może po dwa. W całej drogerii znajdziemy więc 4-5 scrubów do ciała, przyznacie, że to niewiele...Do tego większość peelingów w DE, wnioskując z obserwacji i recenzji, to bardziej takie żele pod prysznic z drobinkami, ciężko znaleźć takie prawdziwe, cukrowe "zdzieracze" w przeciętnej drogerii. U nas w PL scrubów jest mnóstwo w każdej drogerii, mamy do wyboru niezliczoną ilość zapachów, konsystencji, mocy zdzierania, ciągle również pojawiają się nowości...Sama dotąd jeszcze nie wypróbowałam połowy z nich, w DE wystarczyłby rok na spróbowanie wszystkich :P

4. Produkty do pielęgnacji twarzy

Z tym jest największy problem i tego typu kosmetyków najwięcej przywożę sobie z Polski. Marki apteczne oczywiście są (ale nie widać np Biodermy - nie spotkałam jej jeszcze w żadnej aptece, choć można kupić online), ale nigdy przenigdy nie spotkałam się z przecenionymi dermokosmetykami. Dzięki SP wypróbowałam i zaczęłam stosować całkiem sporo kosmetyków aptecznych, właśnie dzięki ciekawym promocjom, a płynu micelarnego Vichy nigdy jeszcze nie kupiłam w cenie regularnej. Tutaj natomiast coś takiego się nie zdarza, promocje są oczywiście w drogeriach, ale nie w aptekach, przynajmniej nie w takim stopniu, jak to bywa u nas. A nie wiem jak Wam, ale mi ciężko przychodzi kupienie czegoś "na próbę", po raz pierwszy, jeśli muszę na to wydać powyżej 50zł. Natomiast gdy już coś wypróbuję i uznam, że jest warte swojej ceny, to czemu nie.
źródło: http://dennyhilft.blogspot.de/
Jeśli natomiast chodzi o kosmetyki drogeryjne, gdzie cena nie stanowi problemu, problemem jest, po raz kolejny, mały wybór. Będąc ostatnio w DM z ciekawości chciałam znaleźć coś, co mogłabym w przyszłości wypróbować, przyjrzałam się więc tonikom. Byłam zszokowana, gdy zauważyłam, że 95% to toniki z alkoholem! Sprawdziłam Balea, Neutrogena, AOK, Alverde, L'Oreal, Garnier....Wszystkie zawierały alkohol, niektóre składały się praktycznie z alkoholu, wody, gliceryny i konserwantów. Wyjątkiem był tonik Nivea, ale za nim akurat nie przepadam i chyba jeden tonik z Balei, ale jego skład też mnie nie zachwycił.
A u nas? Wystarczy się rozejrzeć, jest ogromny wybór toników i tych z alkoholem i tych bardziej delikatnych, np. Ziaja, Lirene, Uroda, AA....

Podobnie jest z produktami do mycia twarzy, ciężko znaleźć coś delikatnego i przyjaznego dla cery na drogeryjnych półkach.

5. Brak lub słaba dostępność pewnych marek

Mam wrażenie, że Niemcy bardzo ograniczają dostępność obcych marek na swoim rynku, poza tymi najbardziej znanymi np z koncernu L'Oreal, które pewnie trudno byłoby "wykosić" ;)
Spotkanie Biodermy w aptece graniczy z cudem (słyszałam, że można jednak pójść do apteki i zamówią na życzenie, ale bez przesady, aż tak jej nie pragnę...), znalezienie Bourjois też jest niemożliwe (a szkoda, bo kocham ich tusze do rzęs - no ale od czego są zakupy w PL ;)) Rimmel i Revlon przez jakiś czas były, ale z tego co słyszałam, już rok czy dwa temu zniknęły z rynku...Bardzo mnie to irytuje, takie ograniczanie konsumentom dostępu do marek, które można kupić chyba w całej Europie. Mogę jeszcze zrozumieć brak polskich marek, które (niestety) w większości nie eksportują niczego za granicę, ale Rimmel czy Bourjois? Bez sensu. Może to i korzystne dla niemieckiego rynku, ale niekoniecznie dla konsumenta...nie wszystko co niemieckie, jest najlepsze ;)

Plusy?

1. Sklepy firmowe wielu znanych marek

A więc można spotkać TBS na wielu ważniejszych stacjach metra oraz w centrum, jest też conajmniej kilka salonów Lush'a, Mac'a itp. Ale szczerze mówiąc...zaglądam do tych sklepów tak rzadko, że wolałabym chyba mieć sklep firmowy Ziaji czy Inglota albo dobrze zaopatrzony SuperPharm, a coś z TBS zamówić sobie przez internet raz na rok, ponieważ i tak kupuję u nich bardzo rzadko...Z Lusha nie miałam jeszcze niczego, moim zdaniem ceny są mocno zawyżone i na pewno można znaleźć coś równie dobrego w niższej cenie (chociażby Bomb Cosmetics, na które ostrzę sobie od jakiegoś czasu pazurki.. ;)).

2. Szybsza dostępność wszelkich limitek z kolorówki typu Essence

Czy to na pewno taka zaleta? Nie mam jakiegoś szczególnego parcia na tego typu limitki, kolorówka dostępna w Polsce moim zdaniem wystarcza każdemu do szczęścia, są marki, których nie ma w DE a wiele rzeczy można też zamówić przez internet.

Myślę, że plusy na pewno nie przeważają, przynajmniej moim zdaniem ;)

Nie chodzi mi o to, żeby narzekać...Chciałam tylko pokazać Wam, że warto docenić to, co mamy w Polsce bo naprawdę nie jest źle z naszym rynkiem kosmetycznym a pod wieloma względami jest lepiej niż w Niemczech. Wiem, że Balea czy Alverde kuszą, i nie przeczę - są to całkiem porządne kosmetyki, szczególnie za taką cenę. Nie samą Baleą jednak człowiek żyje, i wiem, że gdybym nie miała możliwości przyjeżdżać do Polski np. przez rok, to baaaardzo brakowałoby mi pewnych marek i produktów. Można oczywiście tylko zaopatrywać się w aptekach i Douglasach, ale moim zdaniem nie na każdy kosmetyk warto wydawać więcej kasy...I akurat ta myśl poddała mi pomysł na któryś z kolejnych postów, ale o tym kiedy indziej ;)

A co Wy myślicie na ten temat? Jeśli mieszkacie za granicą, czego Wam najbardziej brakuje? Jeśli mieszkacie w Polsce, co chętnie zmieniłybyście na naszym rynku kosmetycznym, jakie marki chętnie widziałybyście na naszych półkach sklepowych?

Na koniec tylko dodam, że to naprawdę wieeelka szkoda, że niektóre fenomenalne i niedrogie polskie kosmetyki nie są znane i sprzedawane za granicą, bo zasługują na to na równi z Nivea czy L'Oreal, które można spotkać wszędzie, pewnie nawet w Afryce ;)

21 komentarzy :

  1. Też mieszkam za granicą i ood tym co napisałaś podpisują się obiema łapkami. Baaardzo brakuje mi polskich kosmetyków ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pomyśleć, że kiedyś ich nie doceniałam i ciągnęło mnie do wszystkiego, co reklamowane ;)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Tobą...kto pomieszkał za granicą wie czego najbardziej brakuje. W Niemczech odczuwałam strasznie brak niektórych rzeczy, głównie spożywczych. Natomiast w UK mam świetnie wyposażone sklepy Polskie, i nawet w supermarketach można zakupić Polskie produkty. Ku mojej uciesze jeden z Polskich sklepów wprowadził nawet do obiegu Polskie kosmetyki! Moją ukochaną Ziaję i Daxa;) Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj też można znaleźć polskie sklepy, ale są to zazwyczaj takie malutkie sklepiki, w których cena wynosi 300-400% ceny polskiej i do tego jest bardzo mały wybór ;/
      Fajnie, że w UK jest tego coraz więcej :)

      Usuń
  3. Sama myślę nad takim postem, ale zawsze zastanawiam się czy jestem w stanie napisać coś nowego :) Bardzo fajny post przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. U mnie z wieloma rzeczami jest podobnie (perspektywa z Anglii). Zgadzam się co do herbatek, chleba - tutaj jest totalnie paskudny :( Smakuje jak nie dopieczony, z zakalcem albo przeleżały i spleśniały. Nie jestem w stanie tego przełknąć, a jak zjem to męczy mnie ból żołądka. Co do serków itp. akurat tutaj tego nie zauważyłam, zdarzało mi się, że tego typu produkty mi normalnie pleśniały. Ze słodyczy mi najbardziej brakuje wafelków w czekoladzie takich jak princessa czy prince polo. Tutaj ciężko kupić jakiekolwiek wafelki, nie wspomnę o dobrych, kruchych i świeżych. Tęsknie też za dostępnymi na każdym kroku w Polsce drożdżówkami, paluchami itp. śniadaniowymi pysznościami. Jest co prawda np. Greggs w którym niektóre słodkości są naprawdę pyszne, ale jest to sieciówka i tak i te produkty smakują - inaczej niż z lokalnych piekarni.

    Z tą różnorodnością mam pół na pół. Z jednej strony tak jak piszesz niektóre przepisy przestały być dla mnie zaporowe. Znacznie tańsze i łatwiej dostępne są takie produkty jak śiweży szpinak, mleko kokosowe itp. Brak mi jednak polskich przypraw i spodziewałam się właśnie takich typowych sklepów tureckich czy chińskich, niestety u mnie w mieście ich nie ma. Jeśli chodzi o większy wybór warzyw i owoców to dostępne w markecie plastikowe pomidory i mniej plastikowe owoce i warzywa przez cały rok są plusem. Za to do szału doprowadza mnie tutaj brak osiedlowych warzywniaków czy sklepików z choś małym i podstawowym działem z owocami i warzywami. U mnie w sklepach w zasięgu 10min od domu kupisz jedynie ziemniaki i pieczarki...
    Zakres marek kosmetycznych - tutaj moja opinia o Anglii jest taka sama, mogę się podpisać, tak samo z umilaczami kąpieli. Na wyspie również kupno porządnego peelingu do ciała graniczy z cudem i z cukrowych, dostępnych w każdej przeciętnej drogerii znalazłam jedynie ten z Garnier, żółty. Co do wyboru kosmetyków do twarzy - ostatnio musiałąm kupić sobie krem, który będę stosowała na noc, krem pod oczy (dla skóry wrażliwej), żel do mycia twarzy oraz peeling i do tego najlepiej by w przyszłości można było dokupić mleczko i tonik. Załamka! Stanęło na Garnier, zero wyboru! Zwłaszcza jeśli chodzi o mleczka i toniki. A jak raz szukałam żelu do mycia twarzy bez SLS to znalazłam jeden na całą drogerię!
    Jednak jeśli chodzi o kolorówkę to widze, że masz gorzej. W Anglii akurat na to nie mogę narzekać. Wybór popularnych marek jest bardzo duży i dot ego dochodzi kilka sympatycznych nie występujących w Polsce.
    A jeśli chodzi o dostępność naszych kosmetyków za granicą, to uważam, że poniekąd nie mają szans, bo są zbyt hm... specjalistyczne? Mam na myśli to, że Polki w większości przypadków interesują się urodą - znają swoj typ cery, mają podstawową wiedze o składnikach, są ciekawe nowości. Mi wydaje się, że w Anglii ten węższy zakres kosmetyczny wynika z tego, że Angielki mniej dbają o siebie, niż my. Wolą np. się mocno pomalować, niż zadbać o ładną skórę twarzy. Z włosami robią bardzo dziwne rzeczy, normą są doczepiane włosy i ich bezlitosne tapirowanie, więc kto by tutaj się bawił we włosomaniactwo? Jest tutaj też moim zdaniem znacznie większe pozwolenie na sylwetkę mocno mocno odbiegającą od ideału, stąd wybor kosmetyków ujędrniających, wyszczuplających, antycellulitowych czy do biustu, również jest znikomy. Rozczarował mnie też wybór kosmetyków dla kobiet w ciąży! W Polsce mają je również tańsze firmy kosmetyczne, a tutaj spotyka się je sporadycznie i w sumie to nie jest nic konkretnego, bo np. szampon specjalnie dla kobiet w ciąży to już dla mnie trochę naciągactwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, nie wiedziałam nawet, że z kosmetykami w UK jest podobnie...Słyszałam "legendy" o ich żywności, szczególnie chlebie, ale myślałam, że drogerie mają lepiej zaopatrzone ;) Może i racja, że to wynika z tego, że u nas kosmetyki są bardziej wyspecjalizowane...Tutaj najczęściej kosmetyki mają po 2-3 serie - dla skóry dojrzałej, dla trądzikowej (zazwyczaj z toną alkoholu) i czasem jeszcze do suchej/normalnej. U nas znajdzie się zawsze mnóstwo wariantów w ofercie jednej marki, ostatnio np. wypuszczają serie bardziej eco, serie do cery wrażliwej, i to nie tylko kosmetyki apteczne.
      Nie mieszkałam w UK, ale będąc tam na wakacjach też zauważyłam, że stawia się głównie na wymyślne fryzury, make up, stroje...W Niemczech tego nie zauważyłam, tutaj kobiety mają albo zerowy make up i zwis na wszystko, albo taką ostrą czerwoną szminkę, bez względu na porę dnia ;)
      Jeśli chodzi o kolorówkę, to z jednej strony nie jest źle, jest kilka ciekawych marek lokalnych, typu Catrice, p2, Essence, które znane są również u nas, dostępne są też chyba wszystkie marki wysokopółkowe. Brakuje mi jednak niektórych marek, do których przyzwyczaiłam się w PL, np wspomniany Bourjois i Rimmel.
      A więc każda wizyta w PL kończy się sporymi zakupami i zwożeniem "skarbów" do domu ;)

      Usuń
  4. Zauważ tylko, że jakoś produktów jest inna. Mimo, że będzie to produkt Dove to w Niemczech posiada on lepszy np skład (teraz tak zgaduję). Ale np kawa- w polskiej kawie jest ok.30% kawy, w niemieckiej tej samej marki jest już 70%...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o produkty niemieckich firm, to zgodzę się - te produkowane na ich rynek (i przy okazji chyba rynek francuski), są lepszej jakości. Mogę to potwierdzić, jeśli chodzi o środki czystości, proszki do prania itp., kawy nie piję, ale podobno rzeczywiście tak jest. Jeśli chodzi o kosmetyki, jestem również skłonna w to uwierzyć, choć sama nie jestem w stanie tego stwierdzić. Moim zdaniem taka polityka jest bardzo nie fair, szczególnie, że Nivea czy np Persil sprzedawane są w PL w takiej samej cenie jak w Niemczech...

      Mimo wszystko jednak, jeśli porównamy całość, to cała sytuacja na naszym rynku nie wygląda tak źle, szczególnie z różnorodnością jest u nas o wiele lepiej :) Może po prostu w Polsce warto kupować inne marki, choćby nasze własne :)

      Usuń
  5. Czytając tego posta naprawdę uświadamiasz nam, że Polska nie jest krajem białych niedźwiedzi i to, że pewne kosmetyki mamy dostępne tylko w sieci wydaje mi się nie być już żadnym problemem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to przecież prawda...Sama kiedyś miałam fazę, że to co polskie, to takie nudne, a to co z UK, Niemiec czy US to super...A tak naprawdę nie mamy powodów do żadnych kompleksów na tym tle ;)

      Usuń
  6. Ja tam wysyłam hurtowe ilości wafelków, bo podobno nie mają.
    Za to jeśli chodzi o herbatki, przyprawy, itp. to zobacz czy nie ma w Twojej okolicy tureckiego supermarketu. Byłam w takim w DE i dostałam oczopląsu na widok wyboru (i wielkości opakowań) herbat, kaw, ził, przypraw, itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm akurat wafelków widuję sporo w marketach, chociaż sama akurat nie kupuję. Może to zależy, która część Niemiec...Ja mieszkam w tej wschodniej, może w tych dalszych landach nie ma.
      Turecki supermarket mamy, jest ich tu całkiem sporo, ale nie zwróciłam uwagi na herbaty...Przypraw na pewno mają mnóstwo, ale na herbatki muszę spojrzeć gdy będę tam następnym razem :)
      Dzięki za radę, może akurat coś znajdę :)

      Usuń
  7. Zgadam się z Tobą, przede wszystkim jeśli chodzi o chleb- w Holandii coś co nosi miano chleba jest tylko napompowanym dziadostwem, nafaszerowanym chemią... w dodatku tuczącym. W polskich sklepach można oczywiście znaleźć polskie chleby-pieczone tu na miejscu, ale to nie to samo co nasze polskie prawdziwe chleby. Polscie słodycze mam na miejscu, ale całe studia przeżyłam na biedronkowcych słodkościach i tych mi tu brakuje (najbardziej czekolady malinowej, częściowo zaspokoiłam ten głodek na urlopie :P)
    Brakuje mi też Rossmanna i Natury, dlatego przy okazji każdego urlopu zaopatruje się w konkretne polskie kosmetyki i przywożę ze sobą zapas na kilka miesięcy ;) myślę, że niebawem pojawi się u mnie post zakupowy z Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie wizyta w Polsce i możliwość zrobienia zakupów to prawdziwe święto :) Zawsze wracam obładowana ;)
      A jeśli chodzi o chleb - tutaj nie jest to taki gumowy, napompowany chleb, tylko raczej taki bardzo ciężki, kwaśny, ciemny chleb ;/ Po zjedzeniu jednej kanapki zawsze boli mnie żołądek, poza tym ten smak sprawia, że nie czujemy smaku dodatków do kanapki ;/

      Usuń
  8. Najbardziej zazdroszczę tych wypełnionych po same brzegi straganów z owocami, tej różnorodności o której wspomniałaś, bo niestety u nas w sklepach nadal są wielkie żywnościowe braki a jeśli chcę kupić coś do przepisów Nigelli czy Jamiego, to jest to dla mnie nie opłacalne, bo niestety to co niedostępne ogólnie z marszu staje się exclusive poprzez cenę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Polska jest zbyt jednorodna, mało u nas obcokrajowców, różnych kultur, języków...Gdybym miała wskazać jedną rzecz, której mi najbardziej brakuje w Polsce, to byłoby to właśnie to. Pamiętam, gdy w Poznaniu jakiś rok-dwa temu otworzyli azjatycki market, dosyć spory, z niskimi cenami, to niestety po niecałym roku został zamknięty :( I zostały tylko drogie sklepy, typu Kuchnie Świata. Mało ludzi u nas interesuje się inną kuchnią, kulturą, smakami. Mam nadzieję, że coś się w tej dziedzinie zmieni, bo naprawdę szkoda :(

      Usuń
  9. Ciekawe spostrzeżenia. A ja tak marudze na braki wielu marek u nas, zwlaszcza tych z usa, jak widac zawsze dobrze gdzie nas nie ma:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może na sam początek, zanim zapomnę - uwielbiam sztukę japońską i azjatycką ogólnie, więc gdy tylko ujrzałam tło bloga, po prostu się zakochałam ;)
    A co się tyczy posta - trudno się z Tobą nie zgodzić, że mamy dość szeroki wachlarz kosmetyków. Lecz my jako naród lubimy narzekać i marudzić, iż ciągle nam mało. Właściwie firmy typu Balea czy Alverde niezbyt mnie zainteresowały, bowiem mam już swoich ulubieńców, do których miłością pałam wieczną i wierną.
    Zaś przechodząc do jedzenia - kaki w Polsce też mamy całkiem tanie, często jest na promocjach ;) Ja akurat tego owocu nie znoszę (za słodkie) ale mój ojczulek je uwielbia :) Natomiast sama czasami ubolewam nad dostępnością niektórych produktów spożywczych, jako, iż ostatnio zapałałam uczuciem do gotowanie i pieczenia, a większości moich wymyślnych fantazji spełnić nie mogę. Aczkolwiek czasami jeżdżę na wyspy i o zgrozo, większość jedzenia (a zwłaszcza sery, o czym wspomniałaś) jest nie do zjedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tło na blogu pojawiło się dokładnie z tego samego powodu ;)

      Nawet nie wiedziałam, że kaki tak łatwo można u nas dostać, jeszcze rok temu rzadko widywałam. Dobry znak, bo kaki uwielbiam, ja akurat lubię takie słodkie owoce :)

      Usuń
  11. Most wanted polish drugs or polish cosmetics! Have you wanted to get polish drugs or polish cosmetics? You will find all polish drugs and cosmetics what you are looking for. Call us and get all types polish drugs and cosmetics.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakich jeszcze słodyczy ci brakuje?

    OdpowiedzUsuń