Dzisiaj pogoda jest tak straszna, że aż nie chciało się wychodzić z domu. Niestety, czekało mnie ważne spotkanie na drugim końcu miasta i musiałam wyjść na ten okropny, zimny deszcz. Całe szczęście, że mój nowy płaszyczk na zimę ma duży kaptur - dzięki temu przetrwałam ;) Przez długi czas byłam fanką klasyczny płaszyczyków z wełny, z kołnierzykiem, dwurzędowych. Według mnie są urocze i bardzo eleganckie, ale jednak cieszę się, że w tym roku dodatkowo zakupiłam pikowany płaszczyk z nieprzemakalnego materiału z kapturem ;) Przetrwanie zimy jest w takim płaszczu znacznie mniej bolesne.
Pogoda okropna, zimno, humor nie dopisuje, do tego stresujące spotkanie. Bez zakupów i czegoś słodkiego obejść się więc nie mogło.
Czy Wy też macie teraz taką fazę na wszystko, co pierniczkowe? Ja ostatnio tak. Powoli przechodzi mi moja kokosowa obsesja, teraz chyba przyszedł czas na pierniczki. W zeszły weekend zajadałam się ciasteczkami korzennymi (zwanymi tutaj Spekulatius - są naprawdę pyszne!). Dzisiaj skusiło mnie mleko smakowe Muellera z edycji limitowanej o zapachu...pierniczka ;) Jest naprawdę pyszne, jeśli ta wersja jest dostępna w Polsce, to koniecznie spróbujcie.
Do tego moje ukochane kulki Halorki czyli Halloren Kugeln ;) Bardzo je lubię, nadzienie smakuje jak prawdziwa bita śmietana z gęstą czekoladą.
Ale dość o słodkościach, czas na kosmetyki, które tym razem są równie słodkie ;)
Tak naprawdę potrzebowałam tylko soli do kąpieli, ale jakoś tak smutno wyjść ze sklepu z taką samotną saszetką soli....Więc do koszyka wpadły również:
Żel pod prysznic w piance Balea Young. To dla mnie nowość, ale bardzo ciekawiło mnie takie mycie się bitą śmietaną ;) Kocham konsystencję pianki, więc na pewno będzie przyjemnie się jej używało.
Oraz słynny ostatnio krem do rąk Essence z zimowej edycji limitowanej. Są trzy wersje zapachowe, słyszałam, że dwie pozostałe nieco zalatują sztucznością a pierniczek (przypadkowo znowu pierniczek...) pachnie całkiem przyjemnie. I rzeczywiście tak jest - przed chwilą piłam mleko pierniczkowe i zaraz potem posmarowałam ręce tym kremem - pachnie niemal identycznie :)
I na koniec sól do kąpieli, która jest mi potrzebna do kąpieli stóp. Soli z Balei jeszcze nie miałam, ta jest o kwiatowym zapachu, zobaczymy :)
Pozdrawiam i idę grzać się przy herbatce i zajadać słodkości :)
To wszystko pewnie apetycznie pachnie... ;-)
OdpowiedzUsuńojej ja chcę ten krem z Essence :(
OdpowiedzUsuńWszystko wygląda świetnie i pewnie równie świetnie smakuje i pachnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że moim DM będzie dostępna ta pianka Balea!
OdpowiedzUsuńOne chyba wszędzie są, wydaje mi się, że we wszystkich DM-ach jest to samo :)
UsuńPierniczki? Nie takie zwykłe, ale takie bardziej, hmm, batonowate, prostokątne, a w środku oczywiście marmolada ;)
OdpowiedzUsuńJa lubię wszystkie, najlepiej z dużą ilością przypraw i takie mocno miodowe ;)
Usuńpomysł z pianka do mycia genialny! już ją chcę :) ale będę musiała jeszcze trochę poczekać...
OdpowiedzUsuńOj, Ty już masz zapas Balei na rok z tego co widziałam :P
Usuńwszystko mogłabym przytulić bez większych trudności:)
OdpowiedzUsuńOj przetestowałam bym coś z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńojeje:( Akurat jak idę spać musiałam przeczytać Twojego posta:((( Teraz nie usnę przez te slodycze:(((
OdpowiedzUsuńTo zemsta za te wszystkie smakołyki które widuję na blogach :P
UsuńSame smakołyki! Nie wiem co bym chciała bardziej, ale chyba piernik brzmi najlepiej ;D
OdpowiedzUsuńta pianka z pewnością musi pięknie pachnieć :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w Niemczech dorwą dla mnie ten krem do rąk :D
OdpowiedzUsuńRównież złapałam bakcyla na wszystko, co pierniczkowe. Niestety nigdzie nie widziałam tej wersji mleka. U nas pewnie nie ma limitowanych :(
Też tak miałam - wielka faza na kokos, a teraz wraz z nadchodzącą zimą definitywnie faza na pierniczki. Zazdroszczę niemieckich słodyczy, uważam je za najlepsze z mi znanych :)
OdpowiedzUsuń