Dziś post jeszcze z serii nieazjatyckiej, będzie o pomadce, którą używam już od około miesiąca i która przyleciała też ze mną do Chin :)
Miałam już różne produkty do pielęgnacji ust, w większości były to te oparte na parafinie (np. Carmex) lub coś w stylu Nivea. Miałam też organiczny balsam do ust Figs & Rouge. Każdy z nich coś tam robił, trochę chronił, ale zawsze denerwował mnie zapach i smak tych parafinowych balsamów, nieprzyjemne mrowienie oraz to, że pozostawały na ustach dopóki z czasem tej chemii nie zlizałam - czyli nie wchłaniały się ;/
Figs & Rouge był już o niebo lepszy, ale słoiczek był sporym minusem - mało higieniczne rozwiązanie no i naprawdę ciężko było go otworzyć.
Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że odkąd znalazłam pomadkę Alverde, nie zamierzam więcej kombinować bo to prawdziwy ideał, za "aż" 1,15 Euro :)
Alverde Lippenbalsam Calendula
Skład
To właśnie skład zachęcił mnie do zakupu - mamy tu same dobroci, zero parafiny, nawet jeśli pomadkę "zjemy" jak to zwykle ma miejsce, to nie powinno być problemu :)
Szczegóły techniczne
Pomadka ma pozytywny, pomarańczowy kolor i ma postać tradycyjnego sztyftu - to chyba jednak najbardziej higieniczne i najwygodniejsze rozwiązanie jak dla mnie, słoiczki mnie nie przekonały.
Podoba mi się to, że pomadka nie jest zbyt twarda, nie trzeba się męczyć, żeby ją rozprowadzić, ale jednocześnie nie jest aż tak miękka, żeby się roztapiać czy łamać.
Można wyczuć lekki zapach nagietka - ja za nagietkiem nie przepadam, ale tutaj tak naprawdę czuć go tylko przez sekundę podczas aplikacji i nie jest to zbyt intensywny zapach.
Moja opinia
Uwielbiam! Pomadka ma bardzo dobry skład, nie zawiera parafiny, nic nam się na ustach nie osadza, nie ma mowy o mrowieniu czy nieprzyjemnym smaku. W przypadku tej pomadki nie czuję żadnego smaku, wszystko ładnie się wchłania, dobrze nawilżając usta. Z tego względu świetnie nadaje się również pod szminki kolorowe - nawilży nam usta, zapobiegnie przesuszeniu, ale jednocześnie szybko się wchłonie i szminka nie będzie nam się rolować na ustach.
Ja zawsze nakładam ją przed nałożeniem szminki, również stosuję ją przed pójściem spać. Zapewnia mi wystarczające nawilżenie, nie muszę już sięgać po coś intensywniej nawilżającego.
Odkąd ją stosuję, nie męczę się już z suchymi skórkami, szminki również lepiej się prezentują na moich ustach. Pomimo suchego powietrza i wiatru tu w Chinach też nie mam z tym problemu.
Jeśli chodzi o wydajność, mam wrażenie, że pomadki jakoś szybciej ubywa niż np. tych z Nivei. Nie jest to jednak dla mnie żaden minus, pomadka kosztuje niewiele ponad 1 Euro, poza tym wolę taką pomadkę wykończyć w 2 miesiące, niż nosić w kieszeni przez rok, jak to czasem bywało ;)
Podsumowując:
Jest to najlepsza pomadka pielęgnacyjna, jaką dotąd miałam i chyba prędko jej nie zdradzę :) Jest taniutka, przyjemnie się ją stosuje (nie ma mrowienia czy nieprzyjemnego smaku), dobrze nawilża usta. Świetnie nadaje się pod szminki, do tego ma genialny skład. Czego chcieć więcej? :)
Bardzo polecam, jeśli kiedykolwiek będziecie miały okazję ją kupić - zróbcie to, za tą cenę na pewno nie będziecie żałować, a może polubicie ją tak, jak ja :)
jest na mojej liście :) muszę tylko pojechać do DM :)
OdpowiedzUsuńChyba się na nią skuszę, skoro same pozytywy na jej temat czytam ;)
OdpowiedzUsuńMuszę ją jakoś zdobyć koniecznie :) Kończy mi się Carmex...
OdpowiedzUsuńA ja ... jakoś nie czuję się do niej przekonana.
OdpowiedzUsuńJa też nie byłam przekonana, jakoś mnie do niej nie ciągnęło, dopóki nie spróbowałam :)
UsuńMoże być fajna!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją :) Niska cena idzie w parze z genialną jakością :)
OdpowiedzUsuńmarzy mi się :-) choć produkty alterry i noni care też są w porządku. Natomisat moje serce podbiła pomadka z sylveco :)
OdpowiedzUsuńMnie z Sylveco najbardziej kuszą kremy do twarzy :)
UsuńJa używałam właśnie Carmex lub AA. Ale generalnie wierna jestem 'miodzikom' z Oriflame :)
OdpowiedzUsuńTych z Oriflame jeszcze nie miałam :)
Usuń