Ostatni ulubieńcy pojawili się już jakiś czas temu, pojawiło się tez kilka nowości, a więc pora na aktualizację.
Ulubieńcy kwietniowi są dla mnie szczególni, ponieważ są to kosmetyki, które towarzyszą mi w trakcie mojej azjatyckiej przygody i pozwalają czuć się dobrze i pewnie w tych nowych warunkach.
Dodam, że w przeciwieństwie do ostatnich kilku miesięcy w Europie, gdzie pracowałam i uczyłam się w większości w domu tutaj jestem dość zabiegana, mam sporo pracy, do tego mnóstwo obowiązków towarzyskich - Chińczycy uwielbiają zapraszać na kolację czy obiad w restauracji, takie wypady są dużo tańsze niż w Europie a przy tym restauracje, jedzenie i obsługa są na dużo lepszym poziomie. Trudno się dziwić, że nikt nie ma ochoty gotować dla gości w domu czy zapraszać na herbatę, zazwyczaj spotkanie znajomego kończy się tym, że wyciąga nas do swojej ulubionej restauracji. Do tego dochodzi mnóstwo rzeczy do załatwienia, zwiedzanie, zakupy...Prawie codziennie muszę więc wyglądać w miarę reprezentacyjnie i rzadko zdarza mi się dzień bez makijażu czy bez mycia włosów.
I kto mi w tym ostatnio pomaga?
Oto i bohaterowie dzisiejszego postu:
1. Givenchy Ange ou Demon Le Secret EDP (pierwsza z prawej) - woda perfumowana, o której marzyłam od kilku lat. Nie jestem osobą, która musi używać perfum codziennie. Do tej pory miałam kilka flakoników wód toaletowych, które kiedyś od kogoś dostała, ale używałam rzadko. Ten zapach jednak urzekł mnie jak żaden inny i miałam na niego ochotę już od kilku lat - w końcu kupiłam w strefie bezcłowej na lotnisku. Piękny zapach, dokładnie taki, jak nazwa - mamy dziewczęcą, niewinną słodycz żurawiny, dalej zmysłowy, ale wciąż świeży jaśmin i zieloną herbatę, do tego odrobina piżma. Całość - świeża, lekko słodka, zmysłowa, z nutką tajemnicy. Bardzo elegancki. Nadaje się na dzień jak i na wieczór. Cudo!
2. Khadi Maseczka ziołowa Neem
Pisałam już o moim małym zamówieniu z Khadi tutaj. Nie piewszy ogień testowania poszła maseczka zawierająca Neem, której zadaniem jest dogłębne oczyszczanie i odświeżanie cery.
Jest to moja pierwsza maseczka w formie glinki, którą trzeba rozrabiać z wodą. Świetnie oczyszcza, rozjaśnia cerę, buza jest świeża, pory zwężone. Efekt utrzymuje się dłużej :)
Rituals
Honey Touch - rich & nourishing body cream
Kupiłam skuszona pięknym zapachem i opakowaniem. I nie zawiodłam się! Kosmetyk ma nie tylko unikalny, przepiękny i utrzymujący się na ciele zapach, ale też dobrze nawilża, szybko wchłania i jest dość treściwy. Konsystencja i aplikacja to sama przyjemność :) Warty tych 15 Euro, na pewno bardziej, niż masła TBS.Cudownie relaksuje i odpręża, lubię stosować wieczorem.
Vichy 48 h Anti Perspirant Treatment
Niezawodny w każdej sytuacji. Jest to antyperspirant, który pozwala mi przetrwać w świeżości cały długi dzień wypełniony dwoma rozmowami kwalifikacyjnymi, dość oficjalnym spotkaniem w restauaracji, zakupami i jeszcze spacerem na koniec.
Daje mi poczucie pewności, takiej 100%, do tego wystarcza na pół roku, czasem nawet więcej. To już moje trzecie opakowanie i nie zamierzam go zmieniać.
Lancome Teint Miracle
Znalazłam chyba swój podkład idealny! Dotąd męczyłam się z drogeryjnymi, które robiły ze mnie różową świnkę, bladego trupa albo były za ciemne i w efekcie często po prostu zadowalałam się korektorem i odrobiną pudru....Podkład jednak jest kobiecie do życia potrzebny i z okazji wyjazdu i kilku szykujących się nam okazji postanowiłam zainwestować w coś porządnego. Padło na Teint Miracle (dzięki Ci, Basiu z kanału call me blondie!) i jestem zachwycona. Idealny odcień, trwałość, bardzo naturalne wykończenie, lekkie rozświetlenie, doskonale zakrywa zaczerwienienia, wyrównuje koloryt cery. Nie ma mocnego krycia, ale jakimś cudem mam po użyciu idealny kolor cery, bye bye, czerwone policzki!
Baikal Herbals
Szampon objętość i siła
Polubiłam od pierwszego użycia :) Przyjemny, lekko kwiatowy, świeży zapach, lekko różowy kolor...Dobrze oczyszcza bez napuszania czy przesuszania włosów. Jak przy większości szamponów naturalny, tak i tutaj koniecznie jest podwójne umycie włosów, ale mi to nie przeszkadza. Nie powoduje u mnie swędzenia, za co duży plus, ale chyba jednak TBS Rainforest Shine jest delikatniejszy, ten zawiera MLS, niby dużo delikatniejszą odmianę SLS, ale minimalnie przesusza mi skórę głowy. Swędzenia jednak nie ma, więc lubię!
Treacle Moon
One Ginger Morning
Ten pan umila mi prysznice od kilku dni :) Jest to nowość, która pojawiła się w DM-ach chyba w marcu.
Wyglądem bardzo podobny do serii "I love...raspberry" i innych.
Lubię za ciekawy i rzadko spotykany w żelach imbirowy zapach, bardzo świeży i przyjemny. Jest naprawdę intensywny, pobudza, odświeża...Gdy pierwszy raz brałam prysznic, mąż przyszedł do łazienki pytając, co tak pachnie...Zapach można było wyczuć przez zamknięte drzwi! Utrzymuje się też trochę na skórze, nie przesusza...Same plusy :) Jest tez wersja kokosowa i malinowa, chyba sobie nie odmówię w przyszłości ;)
My Beauty Diary sheet mask
Black Pearl
W Watson's (coś w rodzaju azjatyckiego Rossmanna) spotkałam szafę pełną przeróżnych masek MBD! Chciałam zamawiać je przez internet, a tu taka miła niespodzianka...problem w tym, że teraz mam ochotę wypróbować je wszystkie :P
Wersja Black Pearl jest cudowna - relaksuje, odpręża, a po zabiegu skóra jest rozjaśniona, gładziutka, nawilżona...A efekt utrzymuje się przez kilka dni. Kocham! :)
Dwie ukochane szminki:
Essence All about cupcake - wszyscy o niej mówili, musiałam spróbować. Jest świetna - nadaje ustom taki świeży, naturalny kolor, pasuje praktycznie zawsze i do wszystkiego. Nie wysusza ust
Maybelline Hydrate Extreme w kolorze Flamant Rose Flamingo - delikatny, ale żywy kolor, ładnie ożywia twarz, ale nie jest zbyt rażąca. Również nie wysusza ust.
Ostatnio mam straszną fazę na malowanie ust, makijaż oczu to u mnie teraz zazwyczaj kredka i tusz.
Tak prezentują się moi ulubieńcy, nie wspomniałam o kilku kosmetykach, o który już pisałam i które są ze mną od dawna, czyli micel Pharmaceris T oraz żel do mycia twarzy Sanoflore.
Lubicie coś z tego? :)
Zaciekawiłaś mnie szminką z essence, kolor rzeczywiście jest delikatny ! Muszę ją mieć ;)!!!
OdpowiedzUsuńnie mam żadnego z tych produktów;D
OdpowiedzUsuńszczerze powiedziawszy nie miałam nigdy żadnego z tych produktów, ale maseczka ziołowa wydaje się być ciekawa, kiedyś o niej czytałam ;>
OdpowiedzUsuńszminki z essence niestety na mnie są nieznośnie nietrwałe ;c
ale ta różowiutka jest prześliczna! lubię ostatnio takie 'cukierkowe' produkty ; )
Zaciekawiła mnie ta pomadka Essence ;)
OdpowiedzUsuńU mnie ten szampon Blajkala czeka w kolejce- mam nadzieje ze tez z niego bede zadowolona;)
OdpowiedzUsuńŚwietne zestawienie, lubię takie zbiorcze recenzje
OdpowiedzUsuńmuszę zainwestować chyba w ten antyperspirant, bo trafiam na same kijowe ostatnio
OdpowiedzUsuńŻaden z tych produktów nie jest mi znany, oprócz szminki Essence, którą oddałam mamie i zużyła ją z przyjemnością. Ja jej nie lubiłam. Interesuje mnie podkład. Słyszałam już o nim tyle dobrego. Zużyję wszystkie moje i zastanowię się nad nim.
OdpowiedzUsuńna pewno wypróbuję tą maseczkę Khadi :)
OdpowiedzUsuńta maseczka Khadi mnie zaciekawila:) wiedzialam o produktach do wlosow tej marki, nie wiedzialam,ze maja tez cos do twarzy:)
OdpowiedzUsuńSzminki mają bardzo ładne odcienie :) Pokazałabyś je na ustach?:D
OdpowiedzUsuńSame cudowności, bardzo fajne produkty, niestety nie znam jeszcze żadnego z nich, postaram się to zmienić, myślę, że polubiłabym się ze wszystkimi ;)
OdpowiedzUsuńMiłego dzionka ;)
zaciekawiłaś mnie tym podkładem z Lancome. Już o nim czytałam, ale zastanawia mnie to jak to jest, że nie ma mocnego krycia, a zakrywa czerwone policzki? mam cere naczynkową, delikatnie się rumieni i w okolicach kości policzkowych mam taką małą sieć tych naczynek-jak jest bardzo ciepło to mocno je widać. Myślisz że ten podkład się sprawdzi u mnie?
OdpowiedzUsuń