Jeśli chodzi o kosmetyczny ban, to dzielnie się trzymam, nie kupuję prawie nic - wyjątek zrobiłam dla kilku rzeczy, które się skończyły (żel pod prysznic i antyperspirant), za to pozwoliłam sobie na trochę więcej wosków :) Związane jest to z przeprowadzką do nowego miasta, gdzie niestety nie będę już miała stacjonarnego sklepu YC. A więc postanowiłam zrobić sobie mały zapas ;)
Poprzedni haul YC był tutaj: KLIK
A oto co dołączyło do mojej kolekcji od tamtej pory:
A Child's Wish - zaintrygował mnie swoim kwiatowo-trawiastym zapachem z nutką tajemniczości, przypominającym lato z dzieciństwa - chodzą słuchy, że zapach jest bardzo słabo wyczuwalny w trakcie palenia, no ale zobaczymy :)
Loves Me, Loves Me Not
Jeden z moich ulubieńców, pachnie jak polne kwiaty, trawa, słoneczny dzień. Muszę mieć choć jeden w zapasie :)
Vanilla Cupcake - długo się wzbraniałam, bo nie przepadam za mocno waniliowymi zapachami. Jako jedna z nut zapachowych - ok, ale nie w nadmiarze...Naczytałam się jednak, że jest bardzo podobny do mojego ukochanego Red Velvet, więc postanowiłam dać mu szansę.
Salted Caramel - jesienna nowość. Też się wzbraniałam, bałam się, że będzie mdły...Ale przy kolejnym wąchaniu uznałam, że ten słodko-gorzki zapach bardzo kojarzy mi się z aromatem unoszącym się w kawiarni, czyli czymś, co bardzo lubię...Trzeba spróbować :)
Home Sweet Home, czyli zapas kolejnego z ulubieńców. Zapach wyjętej z piekarnika szarlotki, herbaty, domowego ciepła...Nie może go zabraknąć jesienią i zimą :)
Blissful Autumn, czyli zapach wyjątkowo tajemniczy, jako że w sklepach pojawia się i znika, i choć nie jest wycofywany, to przeważnie go nie ma ;) Tym razem był, więc wzięłam i jak zacznie się jesień (póki co u nas dalej upały...) to na pewno sprawdzę go w akcji.
Soft Blanket - bardzo lubię ten zapach, jest taki przyjemny i kojący. Dawno u mnie nie gościł, więc postanowiłam zaopatrzyć się w dwa.
Sandalwood Vanilla - zapach wycofywany, wiec czemu by nie kupić jeszcze jednego do kolekcji - ot, tak bez powodu ;)
A teraz kilka pachnideł innych marek, mam je po raz pierwszy, postanowiłam dać im szansę i spróbować, jak wypadają w porównaniu z YC.
Bridgewater Candle Company
Woski przypominają te z YC, są tylko nieco wyższe. Świece natomiast wyglądają nieco inaczej, ogólnie ich produkty kojarzą mi się z czymś bardzo staroświeckim i klimatycznym, czymś, co można by znaleźć w zakurzonej szafie na strychu babci...Taki jest też zapach Solitude, przypomina zapach unoszący się w starodawnym domu, takim pełnym drewnianych, nieco zakurzonych mebli, suszonych kwiatów...Zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam spróbować. Dam znać, jak się spisze :)
Kringle Candle
To marka stworzona, zdaje się, przez syna założyciela Yankee Candle. Mają woski, świece i tealighty, z tym, że woski mają w różnych rozmiarach. Postanowiłam spróbować z tego względu, że mają zapachy, których Yankee często nam żałuje, np. te jedzeniowe, świąteczne, dyniowo-jesienne itp...Tego typu zapachy YC często nie trafiają do Europy, a Kringle - i owszem. Dobrze będzie się przekonać, jak jest z ich jakością :)
Wybrałam dwa zapachy - Fresh Lilac i Pancake Breakfast
A co ciekawegoWy ostatnio paliłyście/topiłyście w swoich kominkach? Co polecacie? I czy słyszałyście może o Bridgewater albo Kringle? :)
U mnie standardowo Kitchen Spice. Już od dłuższego czasu jestem wierna tylko jemu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Winter Wonderland i żałuję, że nie kupiłam sobie największej świecy na promocji... czuję, że skuszę się na nią po barbarzyńskiej cenie, jaką sobie za nią życzą :( zapach jest obłędny!!!
OdpowiedzUsuńJa żałuję, że wcześniej nie sprawdzałam na bieżąco, co ma być wycofane...Kupiłabym sobie kilka wosków na zapas. Ale może jeszcze upoluję online....
UsuńSoft Blanket wlasnie koncze:P
OdpowiedzUsuńCzuje te zapachy tych woskow są boskie :)
OdpowiedzUsuńSalted Caramel muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńStaram się udawać, że nie widzę Kringle. ;)
OdpowiedzUsuńA Child's Wish nie jest słabo wyczuwalny :) Bardzo go lubię, jest na mojej top liście zapachów Yankee Candle :)
OdpowiedzUsuńbabeczkę bym chciała powąchać:]
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem jest odwrotnie - Fluffy Towels jest ostrzejszy od Clean Cotton, szybciej męczy. Dla mnie Clean Cotton to kwintesencja delikatnej świeżości i relaksu, spróbuj koniecznie:)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie paliłam wosków ;) Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńUwielbiam woski YC! U mnie dziś recenzja całej jesiennej kolekcji, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńZ YC lubię TYLKO podgrzewacze, woski nie bardzo do mnie trafiają aczkolwiek w nich dużo lepiej działają olejki w sensie, że woda bardzo szybko wyparuje i trzeba pilnować z dolewaniem. I to jest jedyny powód dla którego sięgam po wosk z YC :)
OdpowiedzUsuńJestem przywiązana do olejków z Avicenny, które w moim odczuciu są jednymi z lepszych na polskim rynku. U siebie jak na razie nie szukałam olejków.
Yankee to chyba moja ulubiona firma. Topię woski od ponad roku i wciąż mnie zaskakują. Ostatnio chwilowo przerzuciłam się na Busy Bee - niektóre zapachy są naprawdę świetne (jeśli lubisz jedzeniowe i słodkie jak ja, to polecam Watę cukrową). Zazdroszczę tych wszystkich amerykańskich zapachów jakie tu widzę, aż chciałoby się ich powąchać i wrzucić do kominka. Dzięki Twoim recenzjom wiem, że jeśli kiedykolwiek zobaczę Winter Wonderland, to powinnam go kupić. Po czytaniu tego wszystkiego na jego temat jestem tak nakręcona, że z miłą chęcią go przetestuję jak go gdzieś znajdę. :)
OdpowiedzUsuń