Na pewno każda z Was słyszała już nie raz o marce The Secret Soap Store - ja słyszałam sporo, i były to głównie pozytywne opinie. Polska marka, do tego przyzwoite składy, nie ustępujące w niczym tym z L'Occitane...A jednocześnie jest to marka dużo bardziej przystępna cenowo. Niestety, słaba dostępność zniechęcała - nie wiem jak Wy, ale ja niechętnie kupuję coś przez internet jeśli nie miałam możliwości wcześniejszego spróbowania danego produktu, tym bardziej, jeśli na rynku mamy taki wybór kosmetyków dostępnych stacjonarnie...
Ale....udało się dorwać TSSS stacjonarnie, a konkretnie w Galerii Krakowskiej w części drogeryjnej apteki Mediq :)
Jak wrażenia i jak ten krem ma się do często porównywanego z nim kremu do rąk L'Occitane?
Zapraszam do czytania :)
The Secret Soap Store - krem do rąk 20% Shea (trawa cytrynowa)
Krem przychodzi do nas zapakowany w prosty, kojarzący się "ekologicznie" kartonik.
Nie wiem jak Was, ale mnie cieszą takie szczegóły i lubię, gdy kosmetyk jest bezpiecznie zapakowany. Wiem wtedy, że dotrze do mojego domu w stanie nienaruszonym ;)
Od producenta
Szczegóły techniczne
Wybrałam krem o zapachu trawa cytrynowa, ale do wyboru było też kilka innych - zielona herbata (na którą chętnie skuszę się przy następnej okazji), porzeczka, pasiflora, wanilia...
Duży plus dla drogerii za to, że każdy zapach miał tester, więc nie kupowałam w ciemno :)
Zapach jest dość intensywny i przyjemny, ale tutaj oczywiście wszystko zależy od indywidualnych upodobań - dlatego dobrze, ze jest tyle zapachów do wyboru, każdy znajdzie coś dla siebie.
Co do konsystencji - przypomina gęstą, białą pastę. Bez problemu się rozsmarowuje i wchłania dość szybko, jedynie przez chwilkę czujemy delikatną warstwę na dłoniach, i zaraz potem możemy wracać do swoich zajęć bez obawy, że się do czegoś przykleimy ;)
Nakrętkę niestety musimy odkręcać, wiem, że niektórych to drażni, dla mnie to nie jest jakiś ogromny minus, tym bardziej, że krem nie jest tłusty. Poza tym większość kremów "z wyższej półki", np. L'Occitane ma dokładnie taki sam dozownik.
Moja opinia
Na początek - polubiłam świeży i relaksujący zapach trawy cytrynowej, który jeszcze dobrą chwilę utrzymuje się na dłoniach.
Poza tym konsystencja - gęsta i kremowa, ale łatwa do rozprowadzenia i szybko się wchłaniająca.
Ogromny plus za brak silikonów, które u mnie w przypadku kremów do rąk dają złudne uczucie gładkości, a w rzeczywistości wysuszają. Przekonuję się o tym po każdym umyciu rąk, gdy używam takiego kremu.
Krem bardzo dobrze nawilża i wygładza dłonie.
A jak wypada w porównaniu ze słynnym L'Occitane?
Dużo lepiej! Przede wszystkim L'Occitane (pewnie dzięki silikonom) dawał mi uczucie idealnie miękkich i gładkich dłoni od razu po aplikacji, ale po każdym umyciu dłonie były znowu suche, piekące, w zimie w dodatku z pękającą skórą pomiędzy palcami. W przypadku TSSS nie ma mowy o takim wrażeniu, krem naprawdę nawilża i pielęgnuje dłonie. Stosując go regularnie możemy odczuć, że utrzymuje skórę dłoni w przyzwoitym stanie, nie pozwalając na przesuszenie.
Konsystencja - oba kremy mają przyjemną konsystencję i dobrze się wchłaniają, ale w przypadu L'Occitane to pewnie - powtórzę się - zasługa silikonów.
Skład - oba kremy zawierają sporą dawkę masła shea i innych olejów (w przypadku TSSS mamy olej awokado i również mocznik oraz pantenol), ale też i trochę chemii.
Zapach - to chyba jedyna kategoria, w której L'Occitane ma przewagę, co nie znaczy, że TSSS pachnie źle. W przypadku tego pierwszego mamy taki naprawdę wyrafinowany, przypominający dobre perfumy zapach i to zarówno w wersji 20% Shea, jak i w wersji kwiatowej. TSSS jednak pachnie też bardzo przyjemnie, i zapach również utrzymuje się na dłoniach.
Opakowanie - Oba kremy wyglądają bardzo retro, tubki wykonane są z podobnego materiału i są odkręcane. No może L'Occitane prezentuje się nieco bardziej...ekskluzywnie, ale obie formy opakowania bardzo przypadły mi do gustu.
Tutaj link do mojej recenzji dwóch kremów L'Occitane KLIK
Cena
21zł (stacjonarnie)
Dostępność
internet, niektóre drogerie (np. wyżej wspomniana w Galerii Krakowskiej)
Miałyście ten krem? Jeśli tak, to która wersja zapachowa jest Waszym ulubieńcem?
Już ten krem widziałam i naprawdę z miła chęcią bym go sobie wyprobowala już przez sam fakt ze ma świetne opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńSpadłaś mi z tym postem z nieba. Jutro wybieram się do Krakowa i na pewno wstąpię do wyżej wspomnianej drogerii. Ostatnio zastanawiałam się ile tam kosztuję ten krem. Mam już jeden z tej firmy, ale porzeczkowy kupiony w internecie. Teraz czaję się na wanilię.
OdpowiedzUsuńchętnie bym go spróbowała :)
OdpowiedzUsuńMam wersję waniliową i bardzo lubię :) Duży plus za testery w Galerii Krk. Też tam kupowałam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam ale będąc w Krakowie na pewno zakupię bo mam spory problem ze skóra dłoni a te wszystkie drogeryjne kremy średnio pomagają.
OdpowiedzUsuńkoniecznie muszę go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńpoluję na ten krem już od dłuższego czasu:P
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten krem ale w wersji z Pomarańczą :) Trawa cytrynowa nie podbiła mojego nosa.
OdpowiedzUsuńCo do porównania, L'occitane nie są jakieś wybitne ale lubię ponieważ u mnie bardzo szybko się wchłaniają i nie zostawiają natłuszczonej skóry. W przypadku TSSS muszę trochę odczekać i w związku z tym do torebki się nie nadaje ;)
Jak się nadarzy okazja to na pewno poczynię jeszcze zakupy. Mają bardzo fajny żel Pomarańcza z kurkumą pod prysznic i mydła w kostkach :)
Nie używałam go, ale brzmi kusząco. :) Kusi mnie ta marka. :P
OdpowiedzUsuńObecnie używam ten kremik, tyle że wersje waniliową :) jestem z niego bardzo zadowolona, mam z zapasie jeszcze jedną tubkę, a na tym na pewno nie koniec :)
OdpowiedzUsuń