Pewnie większość z Was słyszała już o "double cleansing", czyli metodzie oczyszczania twarzy składającej się z dwóch kroków. Stosuje się ją zazwyczaj wieczorem, przy okazji demakijażu.
Przez dłuższy czas myślałam, że to trochę zbędne nadwerężanie skóry, strata czasu i produktów. Przez długie lata stosowałam tylko żel do mycia twarzy lub piankę.
Potem, gdy przekonałam się do stosowania miceli, przy demakijażu najpierw przecierałam twarz micelem, a potem myłam ją zwykłym żelem do mycia twarzy. Sprawdzało się, ale nie było jakichś niesamowitych rezultatów.
Od pewnego czasu stosuj taką "old-schoolową", azjatycką metodę oczyszczania buzi i to zdaje się właśnie w Azji zapoczątkowaną modę na taki sposób usuwania makijażu i oczyszczania skóry.
Jak to wygląda w teorii i w praktyce, i dlaczego jest to taka genialna sprawa?
Zapraszam do lektury.
Krok pierwszy
...czyli demakijaż. I tutaj najlepiej zastosować coś, co makijaż całkowicie rozpuści i sprawi, że połączy się z produktem do oczyszczania i zostanie spłukany, a nie tylko zostanie usunięty powierzchownie (jak to często bywa z micelami).
Dlaczego to nie micel jest idealnym rozwiązaniem?
W przypadku miceli, choć dobrze usuwają makijaż oka (większość), to z twarzą radzą sobie średnio. Często zużywam trzeci albo czwarty z rzędu wacik nasączony produktem, i wciąż po przetarciu twarzy widzę na nim ślady podkładu czy BB. A więc jeśli chcemy usunąć nim makijaż w 100% trzeba by zużyć 5-6 wacików, mnóstwo płynu micelarnego oraz nieźle natrzeć i narozciągać skórę twarzy. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, szczególnie zimą i gdy mamy wrażliwą cerę, a do tego - średnio ekonomiczne.
Nie wspominając o tym, że wiele miceli pozostawia lepką warstwę i nie daje uczucia czystości.
Dlatego też ja micele stosuję jako coś, czym mogę odświeżyć twarz w ciągu dnia bez użycia wody, ewentualnie stosuję je do demakijażu oczu.
A więc co wybrać?
Jednym z najłatwiej dostępnych rozwiązań byłoby mleczko. Rozpuszcza makijaż, potem możemy spłukać a ewentualne resztki zostaną zmyte wraz z krokiem drugim, czyli np. żelem.
Rozumiem jednak, że wiele z Was - i w tym ja - nie przepada za stosowaniem mleczka. Jeśli i Wy nie lubicie takiej formy demakijażu polecam sposób azjatycki, czyli olejek do demakijażu.
Przykładowy olejek recenzowałam TUTAJ
Napisałam tam również o tym, jak działa taki olejek.
W skrócie - nałożony na suchą twarz rozpuszcza makijaż oraz łączy się z nim, dzięki czemu nic nie pozostaje na skórze czy w porach.
Potem pod wpływem wody olejek zmienia się w emulsję, którą bardzo łatwo spłukać.
Uwaga - nie mylić z OCM. Olejek do demakijażu, oprócz naturalnego oleju zawiera też substancje, dzięki którym łączy się z wodą i tworzy emulsję, którą można spłukać. Nie ma więc obaw o zapchanie czy nieprzyjemne reakcje, jakie niektóre osoby doświadczają w przypadku OCM.
Plusem jest też to, że stosowanie olejku nie wymaga użycia wacików ani pocierania twarzy. Do tego stanowi świetną okazję do delikatnego masażu.
Ponadto, taki zabieg pozostawia skórę miękką i gładką, bez obaw o przesuszenie czy podrażnienie.
Co do demakijażu oczu - jeśli lubicie płyny dwufazowe i ogólnie takie lekko tłuste i wasze oczy dobrze na nie reagują, to nie ma przeciwwskazań. Moje oczy tolerują jedynie micele oraz jednofazowe płyny, w przeciwnym razie mam mgłę przed oczami i pieką mnie oczy. A więc to zależy od Was :)
Co do demakijażu oczu - jeśli lubicie płyny dwufazowe i ogólnie takie lekko tłuste i wasze oczy dobrze na nie reagują, to nie ma przeciwwskazań. Moje oczy tolerują jedynie micele oraz jednofazowe płyny, w przeciwnym razie mam mgłę przed oczami i pieką mnie oczy. A więc to zależy od Was :)
Krok drugi
...czyli produkt mający za zadanie oczyszczenie skóry już po usunięciu makijażu. Pozbywamy się wtedy sebum, wszelkich zanieczyszczeń oraz ewentualnych resztek olejku/mleczka do demakijażu.
Ja obecnie stosuję Kose Softymo Hyaluronic Acid Wash Foam, o którym wspominałam już w moim azjatyckim haulu TUTAJ
Ja obecnie stosuję Kose Softymo Hyaluronic Acid Wash Foam, o którym wspominałam już w moim azjatyckim haulu TUTAJ
Tak naprawdę na tym etapie nie ma większego znaczenia, czego użyjemy - warto dobrać kosmetyk odpowiedni dla naszego typu cery, najlepiej łagodny, bo nie musimy już zastanawiać się nad tym, czy usunie on makijaż czy też nie.
Azjatki preferują kosmetyki do oczyszczania w formie gęstej pasty, która po spienieniu zamienia się w ogrom puszystej piany. Mam kilka takich w zapasie, ale jako drugi krok oczyszczania można równie dobrze zastosować nasz ulubiony delikatny żel czy piankę. Ja zawsze wybieram coś bez SLES, obiecującego łagodne działanie. Taki kosmetyk stosujemy wtedy również rano, oczywiście już bez olejku czy mleczka.
A w trakcie? Początkowo nakładanie olejku na moją mieszaną cerę wydawało się dziwne...Potem jednak polubiłam ten proces. Wręcz czuję jak cały makijaż i filtr "odchodzą" od mojej skóry, rozpuszczają się....Do tego oczyszczanie buzi olejkiem to też w pewien sposób przyjemny masaż. Potem drugi krok, czyli pianka, daje mi już uczucie 100% oczyszczenia i świeżości. Na twarzy nie pozostaje nic tłustego, wręcz czuję, że moja skóra oddycha oraz, co ważne - że jest traktowana delikatne. Zarówno olejek, jak i delikatna pianka czy żel minimalizują tarcie i naciąganie skóry, są również bardzo łagodne.
Stosuję tą metodą już od 2,5 miesiąca więc mogę już coś powiedzieć o długofalowych efektach. Otóż moja cera znacznie się oczyściła, wypryski pojawiają się o wiele rzadziej, poza tym jest jakby lepiej nawilżona, przyjemna w dotyku. Takie dwufazowe oczyszczanie sprawia mi też dużą przyjemność, niesamowicie relaksuje.
UWAGA - Dla najlepszych efektów trzeba na takie oczyszczanie poświecić te kilka minut. Masaż olejkiem, potem zwilżenie dłoni i ponownie lekki masaż, dokładne spłukanie, potem mycie pianką...Ruchy powinny być delikatne i spokojne, i warto dać sobie na to trochę czasu. Gwarantuję, że efekty będą lepsze, a przy okazji zrelaksujemy się :)
Słyszałyście o tej metodzie? Może stosowałyście ją z użyciem mleczka? Chętnie poczytałabym o Waszych wrażeniach/opiniach :)
Azjatki preferują kosmetyki do oczyszczania w formie gęstej pasty, która po spienieniu zamienia się w ogrom puszystej piany. Mam kilka takich w zapasie, ale jako drugi krok oczyszczania można równie dobrze zastosować nasz ulubiony delikatny żel czy piankę. Ja zawsze wybieram coś bez SLES, obiecującego łagodne działanie. Taki kosmetyk stosujemy wtedy również rano, oczywiście już bez olejku czy mleczka.
Efekty
Po pierwszym zastosowaniu takiej kombinacji byłam zachwycona...Nigdy wcześniej nie miałam uczucia takiej głębokiej czystości i świeżości i jednocześnie miękkiej, gładkiej i niepodrażnionej skóry. Oczywiście jak zawsze po myciu, trzeba było zastosować jakiś krem czy choćby tonik, ale skóra twarzy nie była przesuszona czy podrażniona.A w trakcie? Początkowo nakładanie olejku na moją mieszaną cerę wydawało się dziwne...Potem jednak polubiłam ten proces. Wręcz czuję jak cały makijaż i filtr "odchodzą" od mojej skóry, rozpuszczają się....Do tego oczyszczanie buzi olejkiem to też w pewien sposób przyjemny masaż. Potem drugi krok, czyli pianka, daje mi już uczucie 100% oczyszczenia i świeżości. Na twarzy nie pozostaje nic tłustego, wręcz czuję, że moja skóra oddycha oraz, co ważne - że jest traktowana delikatne. Zarówno olejek, jak i delikatna pianka czy żel minimalizują tarcie i naciąganie skóry, są również bardzo łagodne.
Stosuję tą metodą już od 2,5 miesiąca więc mogę już coś powiedzieć o długofalowych efektach. Otóż moja cera znacznie się oczyściła, wypryski pojawiają się o wiele rzadziej, poza tym jest jakby lepiej nawilżona, przyjemna w dotyku. Takie dwufazowe oczyszczanie sprawia mi też dużą przyjemność, niesamowicie relaksuje.
UWAGA - Dla najlepszych efektów trzeba na takie oczyszczanie poświecić te kilka minut. Masaż olejkiem, potem zwilżenie dłoni i ponownie lekki masaż, dokładne spłukanie, potem mycie pianką...Ruchy powinny być delikatne i spokojne, i warto dać sobie na to trochę czasu. Gwarantuję, że efekty będą lepsze, a przy okazji zrelaksujemy się :)
Słyszałyście o tej metodzie? Może stosowałyście ją z użyciem mleczka? Chętnie poczytałabym o Waszych wrażeniach/opiniach :)
Wow, ciekawy sposób ;) czasem też się skuszę na żel po demakijażu, ale generalnie jestem leniuchem niedobrym ;P
OdpowiedzUsuńMój demakijaż to olejek (na razie to jakiś kremowy z Ziaji ale mam zamiar kupić coś w stylu jabłkowego Innisfree) a później jakiś krem lub olej aragnowy i do spania :D
uwielbiam demakijaż olejkiem, jeszcze jak ma przyjemny zapach:] mam zamiar kupić olejek Biore, ale wciąż nie mogę wykończyć pomarańczowego z BU.
OdpowiedzUsuńnie znam tych produktow obecnie stosuje ziaja sopot:)
OdpowiedzUsuńMoje oczyszczanie twarzy składa się z umycia buzi specjalną rękawicą Raypath. Raz w tygodniu maseczka oczyszczająca i rewitalizująca.
OdpowiedzUsuńJa już od dawna stosuję taką metodę. Sprawdza się jak nic przedtem. Zmieniam tylko poszczególne produkty :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią wypróbowałabym taki sposób :)
OdpowiedzUsuńostatnio uwielbiam micele
OdpowiedzUsuńi nie tylko do oczu
ale do twarzy
świetnie sprawdza się u mnie micel z floslek :)
Fajna sprawa takie oczyszczanie :) Przymierzam się do podobnego wpisu o wieloetapowym oczyszczaniu twarzy, ale tamto ma chyba z dwa kroki więcej :)
OdpowiedzUsuńszkoda ze te produkty sa u nas stacjonarnie niedostepne - musze poszukac na ebay za tym olejkiem :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zadowolona z produktów Clinique do pielęgnacji twarzy i naprawdę je polecam.
OdpowiedzUsuń