Czas na kolejny odcinek z serii recenzje wosków Yankee Candle. Stopiłam kolejną porcję, więc mogę napisać kilka słów o każdym zapachu :)
Recenzji nie było naprawdę długo, ponieważ w międzyczasie miałam jakąś 3-4 miesięczną przerwę...Nie obawiajcie się jednak, teraz nadrabiam to w przyspieszonym tempie ;)
Pink Dragon Fruit
W sumie nie wiem, co mnie skusiło na ten akurat wosk, może kolor i nalepka. No cóż, po raz kolejny przekonałam się, że zapachy stricte owocowe to nie dla mnie. O dziwo, YC udało się naprawdę dobrze odwzorować zapach dragonfruit'a (czyli, jak się niedawno dowiedziałam, pitaji!), pomimo, że owoc ten do szczególnie aromatycznych nie należy. Zapach jest soczysty, lekko słodki, dość autentyczny. Ja jednak nie przepadam za owocowymi zapachami, są dla mnie po prostu nudne i nieciekawe. Dla pozostałych może okazać się naprawdę udany.
Summer Scoop
...czyli lody owocowe domowej roboty z letniej kolekcji 2013. Czujemy tu przeróżne owoce (ja czuję czerwone porzeczki, maliny, może też jagody), ale nie są to takie zwykłe owoce, tylko podane z lodami. Rzeczywiście czujemy coś śmietankowo-pudrowego, jak lody. Zapach słodki, przyjemny, ale niezapadający w pamięć. Dość szybko zaczyna "dusić". Co dziwne, nie duszą mnie typowo ciężkie, przyprawowe, korzenne zapachy (np. Home Sweet Home), a owocowe niestety tak. No cóż, chyba to nie moja bajka.
Loves Me, Loves Me Not
Odkrycie roku jeśli chodzi o woski zapachowe! Przepiękny, genialny, cudowny! Pachnie tak, jak tylko takie niepozorne, polne kwiatuszki mogą pachnieć w letni dzień pośród trawy. Czuję tu stokrotki, rumianek, letni dzień, trawę. Przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, wywołuje uśmiech na mojej twarzy, jest taki słoneczny i pozytywny, ale nie nachalny. Dobrze wyczuwalny, ale nie dusi. Ten zapach przenosi w czasie i zabiera nas na wakacje na wieś :)
Na pewno kupię ponownie, już z resztą zamówiłam kolejny.
Obecnie jest to mój nr.2, zaraz po Camomile Tea.
Sicilian Lemon
Powiecie - znowu owoce, u osoby nie lubiącej owocowo pachnących wosków...Tym razem jednak był to wybór męża. Poza tym...cytryna to nie jest dla mnie taki normalny owoc :P
Nie byłam przekonana, ale okazało się, że jest strzałem w dziesiątkę, gdy zapalimy go...po sprzątaniu mieszkania. Cytrynowa kwaskowatość sprawia, że pomieszczenie wydaje się jeszcze czystsze, jaśniejsze, pełne świeżości. Nie oznacza to, że pachnie jak detergent - jest to najprawdziwsza cytrynka, może z odrobiną cukru. Może coś jak koncentrat cytrynowy (czyli cytryna dla leniwych - nie trzeba myć, obierać, kroić, tylko wlać kilka kropli do szklanki z herbatą - znacie? :P).
Szkoda, że zapach nie jest bardziej intensywny, czuć go głownie gdy przechodzimy z pomieszczenia do pomieszczenia, albo gdy postanowimy kominek blisko siebie.
Mimo wszystko, robi swoje i już wiem, że cytrusowe woski mają świetne zastosowanie ;)
Honey Blossom
Kolejny wosk z letniej kolekcji.
Mamy tu aromat kwiatowy, choć trudno mi określić, co to za kwiaty. Wyraźnie wyczuwamy też słodycz miodu, ale nie jest jej za dużo, zapach nie jest więc mdły czy za słodki.
Ja czuję coś jeszcze, jakby odrobinę piżma, co sprawia, że nie jest to taki sobie niewinny słodziutko-kwiatowy zapaszek, tylko całość nabiera zmysłowości.
Jest dość intensywny.
Przyjemny, kobiecy zapach na lato i nie tylko, choć nie trafił do moich ulubieńców.
Polubiłam, ale zachwytów nie było.
Fireside Treats
Znowu letnia nowość.
Myślałam sobie - jak to, słodki, deserowy aromat na lato? To przecież nie pasuje...Myliłam się :)
Czujemy właśnie pianki - zapach idealnie je odwzorowuje - ale coś jeszcze, właśnie jakby coś przypiekanego nad ogniem. Nie mam pojęcia, jak udało im się oddać coś tak subtelnego, ale rzeczywiście się udało :)
Zapach jest oczywiście słodki, ale jednocześnie bardzo subtelny, przyjemnie rozchodzi się po mieszkaniu, ale jest delikatny, nie dusi swoją słodyczą.
Przyjemny aromat na chwilę relaksu czy letni wieczór.
Nie spodziewałam się, że to powiem, ale jest to chyba najbardziej udany wosk z letniej kolekcji.
Może za rok do niego wrócę :)
Miałyście któryś z tych wosków? Jakie są Wasze ulubione? :)
PS. Wczoraj, próbując usunąć zużyty wosk, rozbiłam mój nowy, śliczny kominek Yankee Candle, ten, który pokazywałam Wam TUTAJ :((((
uwielbiam świeczki!:D
OdpowiedzUsuńCiekawe zapachy, szczególnie ten pierwszy :)
OdpowiedzUsuńMuszę sie kiedyś na nie skusić koniecznie
OdpowiedzUsuńkusi mnie letnia kolekcja, ale jakoś dzielnie się opieram :)
OdpowiedzUsuńoj współczuję rozbicia kominka, dlatego ja za bardzo nie lubię się z woskami bawić;)
OdpowiedzUsuńMam Summer Scoop, Fireside Treats i Honey Bloosom. Wszystkie bardzo lubię ;) Ale najbardziej chyba Fireside Treats ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam żadnych wosków czy to z YC czy innych, ale bardzo chcę. Muszę się w końcu wybrać do organic, aby kupić chociaż jeden.
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie z tym Kozim Mlekiem od Ziaji. Ciągle koło niego się kręciłam i nie mogłam się zdecydować na jego kupno, ale teraz się nie zawaham.
Nigdy o tym nie słyszałam, ale muszę przyznać że bardzo chciałabym coś takiego mieć, bo mam bzika na punkcie wszystkich zapachowych rzeczy haha ^^(a szczególnie świeczek).
OdpowiedzUsuńGdzie je kupujesz? ^_^
U mnie dziś palila się cytrynkaa !!!
OdpowiedzUsuńintensywna na poczatku, ale pozniej juz nie pachnie tak mocno.
pozytywny zapach na letnie popołudnie ;)
Dziękuję ^^ !
OdpowiedzUsuńZ Katowic do Warszawy daleko, więc zostają mi tylko sklepy internetowe ;)
Jak ja kocham wszelkiego rodzaju świeczki *_* Pierwsza wygląda cucucucudownie <3
OdpowiedzUsuńJa właśnie chciałam sobie taką shakową bubble tea kupić, ale nie mieli kokosowego smaku. Może następnym razem mi się uda.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna ciekawią mnie te woski :D A ten ostatni - piankowy..musi być cudny :)
OdpowiedzUsuńHoney blossom na początku mnie nie urzekł.
OdpowiedzUsuńNa początku;) - dzisiaj kupiłam świecę o tym zapachu w rozmiarze midium;d- przepadłam:D
ja dopiero odebralam paczuszke z pierwszymi woskami zaluje ze tak pozno sie na nie zdecydowalam , cudowneeeee saaaaa wlasnie pale kwiat bzu piekny jest :)
OdpowiedzUsuń