Słaba dostępność dobrych, drogeryjnych peelingów do ciała w Niemczech, oraz opakowanie kawy, którą kiedyś dostaliśmy w prezencie, ale żadne z nas jej nie piło sprawiły, że postanowiłam wypróbować domowy peeling kawowy.
Słyszałam o nim już dość dawno, ale jakoś nigdy nie byłam przekonana do domowych kosmetyków, wydawało mi się, że za dużo z tym roboty i że pewnie i tak efekt jest lepszy po drogeryjnych ścierakach.
A co się okazało? Zapraszam do lektury :)
źródło: wedwoje.pl
Po pierwsze, jak taki peeling wykonuję?
3-4 łyżki kawy mielonej
łyżka cynamonu
Zalewam to wrzątkiem (mniej więcej tyle, żeby zakryć całość), daję czas na zaparzenie i ostygnięcie. Potem delikatnie odlewam nadmiar wody, do reszty dodaję jeszcze łyżkę cukru.
Wersje są oczywiście różne, na blogach i stronach internetowych można ich znaleźć do woli. Niektórzy np. dodają sól zamiast cukru, albo nie zaparzają kawy, tylko mieszają wszystkie składniki na sucho.
Moja opinia
Jestem zachwycona takim sposobem peelingowania skóry! Żaden, naprawdę żaden drogeryjny peeling nie dał mi takiego efektu gładkiej, niemal wypolerowanej skóry i to bez podrażnień. Daje radę nawet stopom!
Można go określić jako peeling drobnoziarnisty, ale jest naprawdę ostry. Mimo to podrażnienia się nie zdarzają, nie mam też uczucia, że "rysuję" i drapię sobie skórę, tak jak w przypadku peelingów solnych.
Warto jedynie obejść się delikatniej z okolicą dekoltu i szyi, ale o tym trzeba pamiętać bez względu na rodzaj peelingu.
źródło: wizaz.pl
Ten peeling jest na tyle skuteczny, że wystarczy mi jeden taki zabieg raz na 2-3 tygodnie. Skóra pozostaje gładka i mięciutka na długo, pięknie chłonie też wszystkie balsamy, masła i inne nawilżacze. Można oczywiście stosować go częściej, ale ja nie czuję takiej potrzeby.
Można się spierać, że to "za dużo roboty". Na pewno więcej, niż otworzenie słoiczka z drogeryjnym peelingiem, ale nie zajmuje to też aż tak wiele czasu. Wsypujemy składniki do miseczki, zalewamy wrzątkiem, odstawiamy gdzieś do ostygnięcia, potem dodajemy cukier, mieszkamy - i gotowe.
Możemy go też stosować znacznie rzadziej niż zwykłe peelingi, a więc wiele czasu nie tracimy ;)
Skóra pięknie potem pachnie kawą i cynamonem, co również zaliczam na plus :)
Nie zdarzyło mi się też zapchanie odpływu, czego wcześniej trochę się obawiałam.
Spłukanie kawy ze ścianek prysznica czy wanny jest również bardzo łatwe, nic nie przywiera, ani nie plami.
Do tego jest to spora oszczędność - taki peeling drogeryjny wystarczy nam np. na 2 miesiące regularnego stosowania (czasem mniej), a do peelingu kawowego kupujemy torbę najtańszej kawy mielonej, i wystarcza nam na bardzo, bardzo długo.Ja swoje opakowanie męczę już od pół roku, i chyba nawet do połowy nie dobiłam ;)
Jeśli lubimy efekt nawilżających peelingów - nic prostszego. Przed zastosowaniem dodajemy odrobinę ulubionego olejku czy oliwki do ciała, i gotowe :)
Podsumowując:
...jest to bardzo ekonomiczny sposób na peeling całego ciała. Do tego jest naprawdę przyjemny, szczególnie, jeśli lubimy zapach kawy i cynamonu (cynamon oczywiście można pominąć ;)).
Zaletą jest również to, że wykorzystujemy w 100% naturalny kosmetyk, nie nacieramy się parafiną czy plastikowymi drobinkami. Możemy również modyfikować recepturę w zależności od upodobań.
Podoba mi się również to, że peeling kawowy pozwala nam na rzadsze peelingowanie ciała, a więc coś w sam raz dla leniuchów ;)
Jeśli jeszcze nie spróbowałyście - dajcie mu szansę :)
Próbowałyście? A może podzielicie się Waszymi recepturami na peeling kawowy?
PS.
Update Akcji Minimalizm
Jeśli nie wiecie o co chodzi, to klikamy w obrazek :)
Jestem z siebie dumna, bo idzie mi naprawdę świetnie! Od końca lipca (już prawie miesiąc!) oprócz 2 żeli pod prysznic (z tym, że nie miałam już żadnych zapasów, a myć się trzeba ;)) nie kupiłam żadnych kosmetyków! Drogerie omijałam, a jeśli już, to kupowałam tylko artykuły higieniczne typu płatki kosmetyczne.
Obecnie nie mam potrzeby kupowania czegokolwiek, co świadczy o tym, jak pokaźne są moje zapasy :P
Jeszcze miesiąc i tydzień, i akcja zakończy się sukcesem :)
oj zachęciłaś mnie, dzisiaj zrobię:}
OdpowiedzUsuńUżywam sama niekiedy peelingu z kawy bardzo dobry jest, ja dodaje olejek arganowy czasami dodaje kilka kropel cytryny kiedy robię sobie peeling :)
OdpowiedzUsuńOo, rzeczywiście mało roboty z tym domowym peelingiem. Zawsze byłam przekonana, że dużo czasu trzeba przeznaczyć na zrobienie takiego zdzieraka. Na pewno kiedyś sama wypróbuję taki domowy peeling kawowy :)
OdpowiedzUsuńJa najchętniej łączę kawę z solą/cukrem i olejkiem do ciała (np. Alterrą/Alverde). Wtedy jest moc :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia z akcją!
jestem ogromną miłośniczką peelingów, a zapach kawy wprost uwielbiam, więc na pewno się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńnie robiłam sobie nigdy peelingu kawowego, cały czas jestem na etapie cukrowego (domowego) :)
OdpowiedzUsuńDużo, dużo dobrego słyszałam o tym peelingu i zamierzam niedługo sama go wypróbować :))
OdpowiedzUsuńWersja z cynamonem musi być super, z pewnością wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńkiedyś często robiłam peeling kawowy :)
OdpowiedzUsuńnie robilam nigdy - po prostu nie mam kawy mielonej tylko rozpuszczalną - ale ostatnio dostalam gotowy peeling kawowy z marizy czy marion jestem ciekawa jak sie sprawdzi :P
OdpowiedzUsuńPeeling kawowy swego czasu robiłam sama ale moje lenistwo przekracza wszelkie normy i wolę sięgać po gotowe produkty.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie natomiast "akcją" minimalizmu. Moje zapasy również wołają o "pomstę do nieba" a przecież jest jeszcze tyle wspaniałości które by się chciało przetestować;)
Ja osobiście mam zakaz kupowania jakichkolwiek żeli ale niestety wkrótce zbliża się mały urlop w Polsce a co za tym idzie zakupu polskich kosmetyków w żaden sposób odmówić sobie nie będę mogła.