I po kolei, najpierw kosmetyki do ciała:
1. Rituals Sunrise - pianko-żel pod prysznic. Nie jest to typowa pianka - w opakowaniu znajduje się gęsty żel, który dopiero w kontakcie z wodą zmienia się w gęstą pianę. Jak to w przypadku żelu Rituals - zapach jest cudowny, relaksujący, coś w stylu spa, do tego powstająca piana jest naprawdę kremowa i przyjemna. Uwielbiam i uważam, że warto było popełnić te zakupy w Rituals :)
2. Balea Teebaumöl Fußcreme - krem do stóp z olejem z drzewa herbacianego. Kupiłam go latem i wtedy sprawował się świetnie - jest to dość lekki krem o działaniu odświeżającym i antybakteryjnym, ma również poprawiać krążenie, a więc świetny dla zmęczonych, opuchniętych stóp. Polubiłam, ale jednak zimą wolę wersję z mocznikiem, do której obecnie powróciłam.
3. Avene Cold Cream - krem do rąk. Jeden z moich ulubieńców, świetny krem, który może nie pachnie czekoladą, ale naprawdę działa. Nie trzeba sięgać po niego co godzinę, żeby dłonie były w dobrym stanie, świetnie nawilża i chroni, do tego nie jest tłusty. To już moje 3 opakowanie i będą kolejne, choć chwilowo mam fazę na kremy TBS :) RECENZJA
1. L'Oreal Volume Million Lashes - świetny tusz z nietypową szczoteczką. Świetnie podkreśla rzęsy, nie osypuje się i nie skleja. Gdy nie mam dostępu do mojego ulubionego tuszu z Bourjois, kupuję go dość często.
2. Bourjois Volume Glamour - mój ulubiony tusz do rzęs, daje naturalny, ale jednocześnie widoczny efekt bez żadnych "efektów ubocznych". RECENZJA
HadaLabo - Gokujyun Face Wash - czyli japoński krem-pianka do mycia twarzy. Zaskoczył mnie - był naprawdę bardzo łagodny, dobrze oczyszczał, ale nie dawał wrażenia ściągniętej czy przesuszonej albo skrzypiącej od czystości skóry. Byłam z niego bardzo zadowolona z jednym małym ale - strasznie szczypał w oczy! Przy myciu trzeba było bardzo uważać, żeby nie dostał się do oczu, co jest tym dziwniejsze, że dla skóry był niesamowicie łagodny. Recenzja wkrótce.
I jeszcze dwa kosmetyki do pielęgnacji włosów:
1. Recepty Babuszki Agafii - balsam na cedrowym propolisie. O tych balsamach pisałam już nie raz - robią wszystko, czego oczekuję od odżywki, mają świetne składy, nie obciążają, nie dają efektu przyzwyczajenia. Stosuję je niezmiennie od ponad roku, zmieniając tylko rodzaje - obecnym następcą jest wersja na propolisie brzozowym.
2. Alverde Haaröl Mandel Argan - czyli mieszanka m.in. oleju arganowego, migdałowego i z orzechów włoskich. Na końcówki sprawdzał się średnio, ale jest genialny do olejowania włosów - świetnie nawilża włosy, nadaje im blask, koi i nawilża skórę głowy. Do tego bez problemu daje się zmyć i ma przyjemny, delikatny zapach.
To już wszystko, a jak tam Wasze denka? :)
HadaLabo - Gokujyun Face Wash - oj chętnie bym wypróbowała to cudeńko :-)
OdpowiedzUsuń_____________________________________
http://rozowyswiatmarthe.blogspot.com/
no Hada Labo kusi :)
OdpowiedzUsuńgratuluję zużyć :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią wypróbowałabym tą pianke z rituals. Gdzie można ją dostać?
OdpowiedzUsuńNic z Twojego denka nie miałam.
OdpowiedzUsuńsporo tego ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam nic z tego .
OdpowiedzUsuńmoją szczególną uwagę zwrócił HadaLabo Gokujyun Face Wash; chętnie bym go wypróbowała; muszę rozejrzeć się za nim na ebay :)
OdpowiedzUsuńFajne kosmetyki zużyłaś, Rituals brzmi bardzo ciekawie, chciałabym go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńNie jest źle :)
OdpowiedzUsuń