środa, 9 stycznia 2013

niekosmetyczne podsumowanie 2012 r.

Dziś będzie tag, który podpatrzyłam na wielu, wielu blogach i bardzo mi się spodobał :)
A więc do dzieła:

Dominujące uczucie na 2013 r.?
Będzie dobrze - jestem pełna pozytywnych przeczuć, wydaje mi się, że najtrudniejsze początki nowego życia mam za sobą.

Co zrobiłaś po raz pierwszy w 2012 r.?
Wiele rzeczy...Po raz pierwszy odwiedziłam inny kontynent (Azję), po raz pierwszy zamieszkałam za granicą...

Co zrobiłaś ponownie w 2012 r. po długiej przerwie?
Wróciłam do regularnego czytania książek i teraz wiem, jak bardzo mi tego brakowało :) W trakcie studiów było za wiele materiałów i lektur do przeczytania, przez co zostawało niewiele czasu i ochoty na czytanie czegokolwiek innego, na szczęście teraz się to zmieniło. 

Czego nie zrobiłaś w 2012 r.?
Nie znalazłam porządnej pracy na pełny etat - ale wszystko przede mną ;)

Słowo roku?
Koniec i początek - czyli dwa słowa ;)

Przytyłaś czy schudłaś?
U mnie to się zmienia dość często, choć na szczęście nie ma żadnych drastycznych zmian w żadną stronę, są to raczej zmiany nie przekraczające 2-3kg. Najpierw trochę schudłam, potem odrobinę przytyłam, teraz znowu jestem w swojej "przeciętnej" wadze.
Miasto roku?
Berlin :)

Odwiedzone miejsca?
Pekin i parę innych miejsc w Chinach, w Niemczech: Kolonia, Hamburg...

Ekscesy alkoholowe?
Hmm, nie przypominam sobie, przynajmniej nie było niczego "poważniejszego", najwyżej jakieś małe wypady do pubu jeszcze przed zakończeniem studiów, ale raczej bez przesady ;)

Włosy dłuższe czy krótsze?
Zdecydowanie dłuższe, od lat podcinam tylko końcówki, czasem mniej, czasem bardziej, ale zawsze mam włosy przynajmniej za ramiona. 

Wydatki większe czy mniejsze?
Ekscesów na tym polu też nie było, choć jeśli chodzi o kosmetyki, to tradycyjnie wydałam więcej, niż powinnam - choć wciąż w granicach rozsądku ;) Większych inwestycji jednak nie było.
Wizyty w szpitalu?
Na szczęście nie.

Miłość?
Tak, ta sama i z każdym dniem coraz lepsza :)
Osoba, do której dzwoniłaś najczęściej?
Zdecydowanie mama, od lat mieszkamy daleko od siebie ale dzwonimy prawie codziennie, nie przeżyję, jeśli nie zakomunikuję jej każdego drobiazgu, który wydarzy się w moim życiu.
.
Z kim spędziłaś najpiękniejsze chwile?
Z moim chłopakiem oraz z garstką tych najlepszych przyjaciół.
Z kim spędziłaś najwięcej czasu?
W pierwszej połowie roku z moją najlepszą przyjaciółką, która była jednocześnie moją współlokatorką (jak ja tęsknie za studenckimi czasami!) i nie raz spędziłyśmy pół nocy rozmawiając i popijając wino czy herbatę, a w drugiej z chłopakiem, który teraz jest moim współlokatorem ;)
Piosenka roku?
 Julian Plenti - Games for days

Książka roku?
Trudno mi wskazać jedną, na pewno do ulubieńców roku zaliczyłabym Górę duszy autorstwa Gao Xingjiang (nie należy do lekkich książek, ale jej przekaz, postacie, oraz atmosfera stworzona w tej powieści są naprawdę niesamowite).

Serial roku?
Kilka koreańskich dram, trudno wskazać taką jedną jedyną, na pewno świetna była m.in The Moon That Embraces the Sun oraz Love Rain...Nie oglądałam żadnych anglojęzyczynych w 2012 roku. 

Stwierdzenie roku?
Mój ulubiony cytat roku - "the benefit of the doubt", mówiący o tym, że jeśli już coś sobie wyobrażamy, myślimy, jak to będzie, to dlaczego muszą to być negatywne myśli? Dlaczego by nie oczekiwać czegoś pozytywnego, jeśli w ogóle musimy czegoś oczekiwać i na coś się nastawiać? I to zarówno od życia, jak i od ludzi.

Trzy rzeczy, z których równie dobrze mogłabyś zrezygnować?
Chętnie wyrzuciłabym z pamięci cały proces pisania i poprawiania pracy mgr, przepraw z moją promotorką...Choć nie mogę powiedzieć, że mogłabym świadomie z tego zrezygnować - mgr przed nazwiskiem fajnie mieć ;) Tak naprawdę nie zrobiłam chyba niczego, czego teraz żałuję i czego teraz bym nie zrobiła, mając możliwość powrotu do przeszłości. Na pewno jest kilka rzeczy, które chciałabym zrobić, a nie zrobiłam, ale nie ma niczego, czego szczególnie bym żałowała. To chyba dobrze? ;)
Może jedna rzecz - chętnie wyrzuciłabym z historii roku 2012 te wszystkie momenty, gdy tak się zamartwiałam, że coś pójdzie nie tak, że się nie uda, że za bardzo ryzykuję...Na pewno nic mi z takiego panikowania nie przyszło, nie było warto, tylko utrudniałam życie samej sobie i otoczeniu i pozbawiłam się cennych godzin snu i świętego spokoju ;)

Najpiękniejsze wydarzenie?
Wyjazd do Chin, który był spełnieniem jednego z moich największych marzeń. 

2012 jednym słowem?
Może jednym zdaniem: Coś się kończy, coś się zaczyna.
                      

2 komentarze :