niedziela, 30 grudnia 2012

kosmetyczne podsumowanie 2012

Lubię takie zestawienia i podsumowania, więc przygotowywanie tego typu postów zawsze sprawia mi przyjemność :)
Chętnie podzielę się z Wami najbardziej i najmniej udanymi kosmetykami 2012.

Twarz

1. Najlepszy krem do twarzy
 Wciąż jestem w poszukiwaniu kremu idealnego, póki co najbardziej do tego ideału zbliżył się:
Avene Hydrance Optimale Legere SPF 25
Lekki, niezapychający krem na dzień z całkiem sporym filtrem. Przyjemnie koi dzięki zawartości wody termalnej, do tego zawiera antyoksydanty. Mógłby odrobinę mocniej nawilżać, ale na dzień sprawdza się jak dotąd najlepiej z wszystkich znanych mi kremów.

2. Najlepszy produkt do oczyszczania twarzy

 Tutaj bezsprzecznie wygrywa żel do mycia twarzy Sanoflore,  w którym wszystko jest idealne - zapach, oczyszczanie, wpływ na cerę, wydajność.
3. Najlepsza maseczka 
Muszę podać dwie - jedną, która świetnie oczyszcza i rozjaśnia moją cerę, bez podrażniania czy przesuszania, a jednocześnie cudnownie pachnie kakao, czyli
 Zamian Gold Cacao Pack

oraz maseczka, która świetnie nawilża i koi moją skórę, bez zapychania, do tego przyjemnie pachnie i łatwo się ją zmywa, czyli:
Ziaja - maseczka z glinką różową (tutaj również mogłabym podać tą z glinką brązową)

4. Największy zawód
Ziaja płatki róży - tonik
Tonik, który zapowiadał się całkiem przyjemnie, ładnie pachniał, nie pozostawiał tłustej warstwy, ale niemiłosiernie przesuszał moją skórę, nawet trochę ją podrażniał, pomimo braku alkoholu w składzie. Może nie służy mi ekstrakt różany? 
Pisałam o nim w bublach, TUTAJ

Ciało

1. Najlepszy produkt pod prysznic/do kąpieli
 Trudno wskazać jeden ulubiony, na pewno będą to:
żele pod prysznic Nivea, a szczególnie wersja Water Lily, oraz:

Balea makaronikowa o zapachu migdał i wiśnia:


2. Najlepszy peeling
Tutaj zwycięzca może być tylko jeden - mój ukochany peeling z ekstraktem z bzu,
Joanna Z Apteczki Babuni
Piękny zapach, idealna konsystencja, brak parafiny, dobre ścieranie bez "rysowania" skóry. 

3. Najlepszy produkt do nawilżania ciała
Tutaj, podobnie jak w przypadku kremów, ciągle jeszcze szukam ideału, ale na razie najbliższe ideałowi było:
Fennel Masło do ciała o zapachu Dzika Orchidea
Piękny zapach, dobre nawilżenie, nie wywołało żadnych niespodzianek na mojej skórze. Wchłanianie całkiem w porządku (jak na masło), w lecie może odrobinę za ciężkie, ale na okres jesienno-zimowy idealne.

4. Największy zawód
Brak - były kosmetyki, które nie do końca spełniły moje oczekiwana, ale żaden nie zaszedł mi za skórę na tyle, żeby nazwać go bublem.


Włosy

1. Najlepszy szampon
Zdecydowanie rumiankowy Klorane - za piękny zapach, to, jak świetnie moje włosy się po nim układały, za to, że czasem można było nawet zapomnieć o odżywce, że nie obciążał włosów, za zabójczą wydajność. 

2. Najlepsza odżywka
Tutaj musi znaleźć się moje niedawne odkrycie, czyli:
Balsam codzienny Babuszki Agafii
 Nie obciąża, pięknie, ziołowo pachnie, ma naturalny skład, nie zawiera silikonów. Włosy lepiej się po nim układają. Najlepsza odżywka jaką dotąd miałam.

3. Najlepsza maska
Biovax - Intensywnie regenerująca maseczka do włosów suchych i zniszczonych. Zawdzięczam jej gęstsze włosy (wróciły niemal do stanu z dzieciństwa - trochę im brakuje, ale mimo wszystko to już duże osiągnięcie). Nie obciąża, bez silikonów, wzmacnia włosy, pojawiły się nowe baby hair. Super wydajna.

3.Największy zawód
Zdecydowanie szampon, który miał być oczyszczający, a w rzeczywistości moje włosy już po kilku godzinach były tłuste i jakby czymś oblepione. Nie dałam rady go zużyć do końca.
Oczyszczający szampon normalizujący Tołpa


Makijaż

Tutaj nie będzie kategorii, po prostu wymienię ulubieńców :)

1. Lakier do paznokci P2 Last Forever - Dangerous Affair RECENZJA
2. Lakier do paznokci Golden Rose Paris - 30 
3. Tusz do rzęs Bourjous Ultra Black RECENZJA
4. Pomadka Manhattan Soft Mat Lipcream 53M

I to by było na tyle jeśli chodzi o kosmetycznych ulubieńców :)
Myślałam jeszcze o zrobieniu listy tych niekosmetycznych, ale zobaczymy... :) 






sobota, 29 grudnia 2012

grudniowe denko

Przyszedł czas na grudniowe denko. Nie jest zbyt pokaźne, poza tym, że udało mi się zużyć hurtową ilość produktów do kąpieli ;) 

1. Nivea Welcome Sunshine - płyn do kąpieli, który stosowałam jako żel. Największe rozczarowanie tego miesiąca, kupiłam, chcąc wypróbować nowy zapach Nivei i zachęcił mnie kokosowy aromat. Bardzo lubię żele Nivea, ale ten pachnie gorzko-kwaśnym kokosem, jak coś zwietrzałego. Zużywałam w bólach :P Nigdy więcej!

2. Balea Young Sweet Wonderland - z tego żelu byłam bardzo zadowolona, pachnie jak filiżanka mocnego kakao, w sam raz na uprzyjemnienie pobudki w zimowy dzień :) Do tego wydajny, kremowy i nie przesusza skóry. Na pewno kupię ponownie, ale póki co mam inne żele.

3. Pharmaceris T - płyn micelarny - pisałam już o nim TUTAJ. Po zużyciu całego opakowania mogę już powiedzieć, że naprawdę wpływa na poprawę i oczyszczenie cery, na pewno nie jest to tylko jego zasługa, ale przez cały okres stosowania nie pojawiły mi się żadnego niespodzianki. Pewnie kiedyś do niego wrócę.


4. Ziaja Maziajki - Szampon + płyn do mycia lody ciasteczkowo-waniliowe. Nie zauważyłam żadnych właściwości  pielęgnacyjncyh, nie uznałabym go za jakiś szczególnie łagodny, żel jak żel. Pokochałam go jednak za zapach - słodki, lukrowo-waniliowo-ciasteczkowy, przypominający ciastka mafijne. W lecie pewnie nieznośny, w zimie - idealny :) Na razie nie mam ochoty na ponowny zakup, ale kiedyś być może tak :)

5.  Balea - pianka pod prysznic o zapachu jogurtowej truskawki. Przyjemny gadżet, gęsta, zbita pianka o truskawkowym zapachu. Fajnie wypróbować, ale nie sądzę, żebym kupiła ponownie - nie jest zbyt wydajna, poza tym nie daje tego wrażenia odświeżenia, które zapewnia żel. Na pewno jednak warto wypróbować, jeśli nie miałyście jeszcze do czynienia z myjadłem w takiej formie :)

6. Fruttini - Peach Pear Body Scrub. Peeling do ciała, który pachnie jak sorbet gruszkowy. Kupiłam głównie ze względu na zapach, działanie jednak też całkiem w porządku. Recenzja wkrótce.


7. Klorane - Szampon rumiankowy. Recenzja TUTAJ. Bardzo dobry szampon, śliczny rumiankowy zapach, nie plącze ani nie obciąża włosów. Do tego wydajny aż do znudzenia, wystarczył mi na ponad 4 miesiące prawie codziennego stosowania. Teraz muszę od niego odpocząć, poza tym mam mnóstwo rzeczy do wypróbowania, ale na pewno kiedyś do niego wrócę.



8. Soraya Nawilżanie & Dotlenianie - tonik odświeżający. Bardzo pozytywne zaskoczenie, świetny tonik o przyjemnym, delikatnym zapachu, odświeża, tonizuje, koi, nie pozostawia lepkiej warstwy. Na pewno kupię kiedyś ponownie.RECENZJA


8. SVR Xerialine Fluide - balsam do ciała. Miałam tylko próbkę 15 ml, wystarczyła mi na całe ciało na około 2-3 użycia. Wspominam o nim tylko dlatego, że zrobił naprawdę dobre wrażenie - ładny, subtelny zapach, szybko się wchłania, dobrze nawilża. Chętnie kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie, dawno nie próbowałam nawilżacza do ciała, który zrobiłby tak dobre wrażenie.














piątek, 28 grudnia 2012

powrót + zakupy c.d.

Już jestem "u siebie" (swoją drogą, to już nie wiem, gdzie ja jestem u siebie, za dużo tych domów jest i było ;)), odpoczęłam trochę po podróży która trwała wczoraj cały dzień.
Wróciłam naładowana nową, pozytywną energią którą zawsze dają mi spotkania z rodzicami, nie tylko w święta.
Będąc w Polsce na święta przypomniałam sobie, jakie mamy tam dobre jedzenie...I to nie chodzi tylko o tradycyjne potrawy, ale same składniki i ich jakość. Miło było spróbować prawdziwego mięsa, pieczywa i warzyw, a nie to, co sprzedają w Niemczech. Nawet jeśli jedzenie w Polsce też jest naszpikowane chemią, to i tak to nic w porównaniu z DE ;/ 
Miło też było znaleźć się wśród ludzi, którzy zachowali jeszcze ludzkie odruchy. Tutaj niestety ciężko o takie luksusy ;/
Ale koniec narzekania, czas na przyjemności.

Pokazywałam Wam niedawno zakupy w Bioarp i CandleRoom, teraz czas na resztę. Wracają miałam kilkugodzinną przesiadkę i oczywiście udałam się do SuperPharm i Yves Rocher, mając nadzieję na jakieś poświąteczno-noworoczne wyprzedaże ;) I oczywiście coś tam się znalazło ;)




Nazbierało się trochę tego, miało być dużo mniej, ale promocja na Uriage zrobiła swoje ;)

Rzadko zdarzają się ciekawe przeceny na kosmetyki Uriage (które od dawna chciałam wypróbować), a wczoraj wszystko było w naprawdę niezłych cenach, choć niestety już trochę poprzebierane.
Kończą mi się kremy do twarzy, więc wybrałam dwa z serii Hyseac, do cery tłustej - krem na dzień z SPF 30 (poczeka do wiosny ;)) oraz na noc krem regenerujący i kojący. Oba na bazie wody termalnej Uriage.

Lirene Żel peelingujący-wygładzający
Miałam go już dość dawno temu, był świetny, ale zupełnie o nim zapomniałam. Dzięki wysypowi recenzji na jego temat przypomniałam sobie, że warto do niego wrócić ;)

Jak na zamówienie - antyperspirant Vichy w promocji ;) Uwielbiam i nie zamienię na inny, obecnie stosuję wersję bezzapachową, która działaniem raczej się nie różni, ale chyba wolę jednak, gdy antyperspirant ma zapach. RECENZJA


AA Intymna - bo czasem trzeba odpocząc od Lactacydu ;) A tak na poważnie, płyny AA są również godne polecenia, miałam kiedyś inną wersję i była bardzo dobra.

Ziaja maska kojąca z glinką różową

Bardzo lubię, pisałam o niej TUTAJ. Nie pytajcie, dlaczego jak głupia kupiłam tylko jedną, bo nie wiem ;)


W Yves Rocher były promocje od -30% do -50% na większość produktów, wybrałam krem do rąk odżywczy z arniką.
Po testowaniu w sklepie wydał się całkiem przyjemny, do tego urocze opakowanie :)


Koniec zakupów, nie kupię niczego przez pół roku!! Obiecuję! :P

A ja zaraz zabieram się za nadrabianie zaległości na Waszych blogach, dawno nigdzie nie zaglądałam :)


niedziela, 23 grudnia 2012

paczkowo: Yankee, Bioarp i herbatki :)

Przeżyłam te ponad 10 godzin jazdy pociągiem i autobusem i jestem ...U mnie w mieście pełno śniegu, w domu choinka, a więc prawdziwe święta :)
Dziękuję wszystkim za miłe życzenia pod ostatnim postem :)

Kolejnym powodem do radości jest to, że dorwałam się do swoich już dość dawno zamówionych paczek, które przyszły na mój polski adres. 
Było to zamówienie wosków z Yankee Candle (sklep CandleRoom, o którym trzeba powiedzieć, że ma naprawdę sympatyczną obsługę, do tego koszt przesyłki, jeśli zamawiamy same woski, to tylko 3,80zł!), do tego zamówienie z Bioarp oraz kilka drobiazgów, które kupiła mi mama.

Dzisiaj pokażę Wam tylko zbiorowo, co takiego do mnie przybyło, gdy już wrócę do domu, zabiorę się pewnie za porządniejszy opis :)


6 wosków Yankee Candle - wybrałam 3 jesienno-zimowe zapachy oraz 3 kwiatowe, które jednak moim zdaniem, nadają się na każdą porę roku.
- Midnight Jasmine
- Red Velvet
- Sugared Apple 
- Garden Sweet Pea
- Lilac Blossoms
- Kitchen Spice 

Wszystkie zapachy, po wstępnym wąchaniu opakowań, zapowiadają się bardzo przyjemnie, szczególnie Kitchen Spice i Sugared Apple :)


Oto i zamówienie z Bioarp:

- Baikal Herbals, Szampon Siła i Objętość
- Recepty Babuszki Agafii, balsam do włosów na propolisie brzozowym
- Planeta Organica - szampon tybetański

Jestem bardzo ciekawa działania i zapachów tych kosmetyków :)

A tutaj herbatki zakupione dla mnie przez moją mamę :)



- 3 Liptony - passion fruit i malina, owoce leśne oraz owoce tropikalne :)
- lipa (lubię herbatkę lipową z odrobiną malin i miodu, a w Niemczech nigdzie lipy nie ma - WHY?!)
- 2 herbatki BigActive - mieszanki herbaty PuErh z różnymi dodatkami i aromatami, samej Pu Erh nie lubię, ale w różnych kombinacjach chętnie piję, do tego jest bardzo zdrowa :)

Musiałam podzielić się z Wami moimi zdobyczami, bardzo mnie one cieszą i pewnie napiszę o nich coś więcej już po powrocie. Miałyście coś z tych rzeczy, może coś Was zaciekawiło? :)

Pozdrawiam i życzę wesołego świętowania :)

piątek, 21 grudnia 2012

ogłoszenia przedświąteczne :)

Dziś będzie krótko - chciałabym powiedzieć, że przez kilka dni pewnie nie będzie mnie na blogu. Jutro cały dzień w podróży, ale wreszcie zobaczę swoich ukochanych rodziców i trochę odpocznę od germanizacji ;) Nie mogę się już doczekać obiadków mamy, dekoracji świątecznych, mojego pokoju...I samych świąt :) Nawet cały dzień spędzony w autobusie i pociągu mnie nie przeraża, tym bardziej, że nie jadę sama :)
A więc - ruszam do pakowania i życzę Wam wszystkim jak najprzyjemniejszych przygotowań do świąt i bezpiecznego dojazdu do rodzinnych domów tym z Was, które tak jak ja, mają trochę kilometrów do przebycia.
Na święta pewnie czasem się pojawię na blogu, nie wiem jednak, czy będę miała warunki do dodania czegoś nowego, ale kto wie :)

czwartek, 20 grudnia 2012

zakupy :)

Dziś coś przyjemnego, czyli zakupy.
Oczywiście niczego nie potrzebuję, no ale są promocje i...i...kupiłam kilka rzeczy. ;)
Poza tym byłam na małym wyjeździe i oczywiście nie wzięłam ze sobą ani żelu pod prysznic, ani szamponu myśląc, że przecież coś tam będzie w hotelu. Nie pomyślałam jednak o tym, że to będzie apartament, a nie hotel i  trzeba mieć swoje zaopatrzenie ;) Wybraliśmy się więc do sklepu i kupiliśmy obie rzeczy. Uśmiałam się gdy po powrocie zajrzałam do szafki w łazience, a tam było już chyba 5 różnych pozaczynanych żeli i szamponów, a więc nie byliśmy jedyni w potrzebie ;)

A więc są to moje zbiorcze zakupy z ostatniego tygodnia:


 Mamy DM, Rossmanna i TBS :)

 Dove Winterpflege, czyli żel pod prysznic z limitowanej edycji zimowej. Miałam kiedyś na niego ochotę, ale zawsze miałam za duże zapasy (hmm...to się nie zmieniło ;)), a teraz spotkałam go w promocji, więc jak to mówią, "żal było nie wziąć".

Fenjal Sensitive Body Lotion
z olejkiem migdałowym i ekstraktem z owsa. 

Szukałam czegoś "unisex", ponieważ mój facet też czasem używa takich nawilżaczy, do tego czegoś w miarę lekkiego, czyli bez parafiny i silikonów. Ten wydaje się być ok, kilka osób go polecało, więc spróbujemy :)

The Body Shop - Rainforest Shine
Szampon do włosów normalnych i suchych z olejem pracaxi (cokolwiek to jest), oliwą z oliwek, olejkiem z nasion lnianki, cukrem(!) i aloesem.

Zachęciła mnie szata graficzna, przyjemny, "zielony", świeżo-słodkawy zapach, do tego szampon nie zawiera SLS/SLES, silikonów, parabenów i barwników.
Był to zakup wyjazdowy, mogłam kupić cokolwiek w drogerii, ale po co, skoro pewnie okazałoby się, że po powrocie musiałabym go wyrzucić albo stałby nieużwany przez rok. Mam strasznie wrażliwą skórę głowy i włosy skłonne do puszenia się, więc muszę uważać z szamponami. Wolałam już więc kupić coś, co chciałabym wypróbować :)
Użyłam go tylko raz, na razie wrażenia pozytywne - śliczny zapach, do tego jest bardzo delikatny, wręcz koi skórę głowy, nie plącze włosów (a musiałam obejść się bez odżywki). Niektóre dziewczyny narzekają, że się nie pieni - u mnie pienił się wystarczająco, zastosowałam go odrobinę więcej niż tradycyjnego szamponu ale też bez przesady, więc powinien być wydajny. Z recenzją jednak muszę się wstrzymać, za krótko się znamy ;)

Balea Sensitive
żel pod prysznic z aloesem

Tutaj też musiałam wybrać coś unisex, ponieważ pewien pan odmówił mycia się czymś, co pachnie jak czekolada, truskawka albo kwiatki :P
Kupiłam więc ten oto żel i muszę powiedzieć, że zaskoczył mnie bardzo na plus :) Pachnie delikatnie, świeżo, aloesowo, bardzo przyjemnie. Inny niż pozostałe żele Balei, znacznie gęstszy i bardziej żelowy, a nie kremowy, tak jak większość. Czasem warto kupić coś niepozornego, zużyję z przyjemnością :)


I na koniec herbatki. Pisałam już, że rzadko kupuję herbaty w Niemczech, zazwyczaj pijemy chińskie, liściaste, często też przywożę sobie różne aromatyzowane czarne herbatki z Polski. W Niemczech większość herbat to mieszanki owocowe, za którymi nie przepadam, jednak zbliżają się święta i naszła mnie ochota na coś korzennego, "zimowego". Kupiłam więc herbatę składającą się z suszonych owoców z aromatem marcepanowym, oraz herbatkę o ciekawej nazwie "perski bazar", czyli mieszanka Mate, suszonych jabłek, opuncji, aromatyzowana cynamonem i kardamonem.
Uśmiechały się do mnie w Rossmannie ;)









środa, 19 grudnia 2012

kilka wosków Yankee Candle - recenzja

Jakiś czas temu pisałam Wam o moich pierwszych wrażeniach związanych z woskami Yankee Candle i o tym, że dokupiłam kilka nowych.

Niestety, z wosków nie pozostało już nic, ale za to mogę podzielić się z Wami moją recenzją.


Mandarin Cranberry - był to pierwszy z 4 wosków, który stopiłam. Zapach jest naprawdę intensywny, , jednak muszę powiedzieć, że nie wrócę do niego więcej, to jednak nie mój zapach. Mandarynek tam nie wyczułam, za to aromat żurawiny był bardzo mocny. Szczerze mówiąc, zapach skojarzył mi się z cukierkami pudrowymi, którymi zajadałam się w dzieciństwie - bardzo słodki, intensywny, owocowy, ale jednocześnie sztuczny, bardziej przypominający cukierki niż prawdziwe owoce.

Camomile Tea - to chyba mój faworyt z całej czwórki i na pewno jeszcze kiedyś go kupię. Intensywny, ale nie duszący, aromat ciepłej herbaty rumiankowej z odrobiną słodyczy, może miodu i czegoś jeszcze, co trudno mi określić. Bardzo ciepły, domowy zapach, myślę, że odpowiedni na każdą porę roku. Naprawdę przepiękny.

Sparkling Cinammon - muszę powiedzieć, że nie lubię cynamonu w czystej postaci, drażni mnie, jest zbyt mocny. Natomiast tutaj mamy cynamon i goździki, coś piernikowego, ale niezbyt słodkiego. Idealny zapach na zimowe wieczory, intensywny, korzenny, ale nie drażniący. Nie wyczuwam w nim też ani odrobiny sztuczności. Po zapaleniu czuć go w całym domu, nie polecam do małych pomieszczeń ;)

Bahama Breeze - może się wydawać, że to typowo letni zapach, ale w zimie jest równie przyjemny :) Nie jest to typowo soczysty, owocowy zapach (jak np. Mango Peach Salsa), jest to raczej zapach koktlajlu owocowego, takiego z rumem, słodko - gorzkawego. Wyczuwam ananas, mango i coś jeszcze...Gdyby dodali aromat kokosa, wyszłaby Pina Colada ;) Zapach jest dobrze wyczuwalny, ale nie duszący, nieco mniej intensywny niż np. Sparkling Cinammon.

Podsumowując, bardzo polecam wszystkie oprócz Mandarin Cranberyy, który jak dla mnie jest zbyt cukierkowo-sztuczny. Moim ulubieńcem jest w tym przypadku Camomile Tea, który na pewno kupię jeszcze nie raz oraz Sparkling Cinammon (ale raczej tylko na zimę).

Wypróbowałyście któryś z tych wosków? A może macie już swoich ulubieńców?







wtorek, 18 grudnia 2012

Postanowienia na rok 2013 i małe podsumowanie 2012 :)

Zbliża się koniec roku, jeszcze trochę i będziemy świętować rozpoczęcie nowego roku, a więc najwyższy czas na krótkie podsumowanie tego, co zmieniłam i osiągnęłam w dziedzinie urodowo-kosmetycznej w roku 2012. Chciałabym również "ogłosić" moje postanowienia i cele na nowy rok, może dzięki temu będzie mi łatwiej ich dotrzymać :)

Co zmieniłam i osiągnęłam w roku 2012?

1. Spora zmiana zaszła w mojej pielęgnacji włosów.Nie było to do końca zamierzone, włosomaniaczką nie jestem, poza tym wtedy jeszcze nie czytałam blogów, ale stopniowo całkowicie zrezygnowałam z silikonów. Stało się tak ponieważ szukając szamponu do wrażliwej skóry głowy kupiłam szampon piwoniowy Klorane który nie zawiera silikonów. Zużyłam dwie butelki, potem zakupiłam rumiankowy Klorane...I tak już mniej więcej od marca nie stosowałam szamponu z silikonami. Moim włosom bardzo się to spodobało, i chyba już tak zostanie. Podobnie stało się z odżywkami - moja codzienna odżywka nie zawiera silikonów, tak samo maska, jedynie od czasu do czasu zdarza mi się coś użyć, ale to głównie serum na końcówki. 
Zauważyłam, że włosów jest jakby więcej, lepiej się układają - mam naturalnie falowane włosy, przez długi czas były praktycznie proste i przyklapnięte, odkąd stosuję kosmetyki bez silikonów znowu jest skręt i włosy są bardziej puszyste. Końcówki nawet kilka miesięcy po podcięciu nadal są w dobrym stanie.

2. Przekonałam się do zaplatania włosów w warkocz albo upinania ich do góry, przynajmniej w domu. Myślę, że to również dobrze wpływa na końcówki i na ogólny stan włosów.

2. Wreszcie odkryłam, co tak masakruje moją cerę sprawiając, że jest jednocześnie tłusta i przesuszona. W końcu zrezygnowałam z toników zawierających alkohol i żeli z SLS/SLES i nastąpiła ogromna poprawa :) Zniknęło przesuszenie i ściągnięcie, cera już tak się nie błyszczy, niedoskonałości jest znacznie mniej. Delikatniejsze oczyszczanie jednak się opłaca :)

3. Kolejną zmianą było więcej nawilżania. Wcześniej oczywiście też stosowałam kremy, ale nie widziałam potrzeby stosowania kremu na noc albo nakładania maseczek nawilżających. W tym roku odkryłam, że to naprawdę dobrze wpływa na moją cerę i wcale jej dodatkowo nie przetłuszcza ani nie zapycha. 

4. Odkryłam, że moja twarz bardzo nie lubi aloesu ;)

5. Moja cera pokochała wszystko, co zawiera wodę termalną, zarówno kremy, jak i płyny micelarne.

6. Odważyłam się na noszenie ciemniejszych lakierów do paznokci, czego nigdy wcześniej nie robiłam.

7. Przekonałam się do wielu polskich marek, doceniłam je po wcześniejszej fascynacji wszystkim, co zagraniczne. 

8. Zaczęłam znacznie bardziej świadomie kupować kosmetyki, czytam składy (może nie jestem znawcą, ale wiem, czego moja skóra/włosy nie lubią), przeglądam recenzje przed zakupem. Skutek jest taki, że coraz rzadziej trafiają mi się buble czy kosmetyki, które "męczę", byle tylko je zużyć. 


Postanownienia na rok 2013

1. Chcę więcej skorzystać z zakupów internetowych. Wiele kosmetyków z mojej Wishlisty to kosmetyki trudno dostępne w drogeriach a także kosmetyki azjatyckie. Postanowiłam więc nie robić zapasów jak na wojnę w drogeriach, a w zamian zamówić sobie od czasu do czasu coś, co naprawdę mnie ciekawi i chcę wypróbować.

2. Ogólnie robić mniej zapasów - czasem trafia się coś, co naprawdę chcę kupić czy zamówić, ale mam zapasy na kolejne pół roku. M.in. dlatego nie skorzystałam w tym roku  z DDD. Poza tym prawdopodobnie czeka mnie w przyszłym roku kilka wyjazdów, może nawet jakaś przeprowadzka i nie chciałabym tego wszystkiego ze sobą ciągnąć.

3. Chciałabym wypróbować kilka półproduktów, np z Biochemii Urody, e-naturalne itp. Mam na myśli głównie spirulinę, glinki, może peeling enzymatyczny.

4. Wypróbować jakiś olej do włosów. Jakieś sugestie, od czego najlepiej zacząć? :)

5. Więcej ruchu! Obecnie jestem strasznie niesystematyczna, przed 2 tygodnie poćwiczę jogę, potem o tym zapominam. Pobiegam, po tygodniu mi się znudzi. Albo wezmę się w garść, albo zacznę chodzić do jakiejś siłowni ;)

Być może pojawią się jeszcze jakiejś postanowienia, ale póki co, to są te najważniejsze :)
A jakie są Wasze postanowienia? Chcecie coś zmienić w swoich "nawykach kosmetycznych", wprowadzić coś nowego?







niedziela, 16 grudnia 2012

Ziaja - Szampon + płyn do mycia: lody ciasteczkowo waniliowe

Być może pamiętacie, że tytułowy płyn do mycia znajdował się na mojej liście chciejst (TUTAJ) ;) Odkąd ujrzałam ten kosmetyk na kilku blogach i w kilku filmikach YT, miałam na niego straszną ochotę. Szczególnie od kiedy nadeszły chłodne dni, wzrosła moja obsesja związana z wszelkimi jedzeniowymi zapachami i po prostu musiałam go zdobyć. Wyczekiwałam więc okazji, gdy będę mogła odwiedzić Polskę i przy okazji upolować ciasteczkowo-waniliową Ziajkę. 

Okazja była już jakiś czas temu, ale nie wiem jak Wy, ale ja nie potrafię użyć danego kosmetyku, jeśli nie zużyłam wszystkich poprzednich. W przypadku żeli pod prysznic czy szamponów mogę ewentualnie stosować 2 na zmianę, ale nigdy więcej, taka już moja mała obsesja ;) A wiec Maziajka czekała cierpliwie w moim tajnych schowku ze skarbami, i mniej więcej tydzień temu doczekała się swojej kolejki.


Nazwa wskazuje, że jest to szampon i płyn do mycia, ale ja stosowałam go tylko do mycia ciała.

Obietnice producenta
Producent obiecuje spełnienie dwóch funkcji - szamponu, który ma nawet kondycjonować włosy, ułatwiać ich rozczesywanie, oraz płynu do mycia ciała. Ma być delikatny i pielęgnujący, m.in. dzięki zawartości D-panthenolu. Zawiera łagodne składniki myjące.
Przetestowany przez pediatrów i dermatologów, odpowiedni dla dzieci powyżej 3 roku życia.

Moja opinia
Nie wypowiem się na temat jego właściwości jako szamponu. 
Jeśli chodzi o tą łagodność, to moim zdaniem troszkę przesadzili, wystarczy spojrzeć na skład:


 Moim zdaniem prezentuje się on jak skład najzwyklejszego żelu pod prysznic, nie zawiera niczego szczególnego, jest SLES i inne detergenty. Rzeczywiście zawiera pantenol, jest też gliceryna, ale to chyba nic szczególnego.
Mi to absolutnie nie przeszkadza, nie unikam SLS/SLES w żelach pod prysznic, poza tym nie zauważyłam żadnego przesuszenia czy podrażnienia. Jednak nie jestem pewna czy ten produkt rzeczywiście można reklamować jako super delikatny kosmetyk dla dzieci. Nikomu nie zaszkodzi, ale też nie różni się wiele od zwykłych żeli pod prysznic przeznaczonych dla dorosłych.
Myślę, że w tej kwestii przemawia za nim tylko zapach, który może zachęcić do kąpieli nawet te maluchy, które unikają jej jak ognia ;)

Dla mnie najbardziej liczył się, oczywiście, ZAPACH ;) I ten jest naprawdę cudny, taki cukrowy, słodki, ciepły. Znacie ciastka mafijne
źródło: http://www.ambra.igk.pl

Pachnie dokładnie tak, jak one :) A że bardzo lubię te ciastka, to tym bardziej podoba mi się taki zapach w żelu pod prysznic ;)
Ostrzegam - jest to zapach tylko dla amatorów słodyczy (szczególnie wyżej wymienionych ciastek :P) i raczej tylko na jesień-zimę.W zimne dni uwielbiam takie zapachy, a ten jest naprawdę niespotykany, nie jest to zwykła chemiczna wanilia, jest to najprawdziwszy, ciastkowy zapach. ;) W lecie jednak mógłby drażnić.
Ma kremową konsystencję, ale jest dość rzadki, a więc nie można go porównać pod tym względem np. do Nivea czy Dove. Konsystencja typowo Ziajowa, taka, jak w pozostałych mydłach pod prysznic, np Kozie Mleko. Wydajność również bardzo podobna, pieni się dobrze. 
Nie przesuszył ani nie podrażnił mojej skóry.

Co więcej można powiedzieć o żelu pod prysznic...Myje, otula słodkim zapachem, bardzo uprzyjemnia mi zimowe prysznice :)  Nie powoduje żadnych problemów, typu podrażnienie czy przesuszenie. Gdy się skończy to być może jeszcze kiedyś do niego wrócę, ale tylko w chłodne dni.
Jeśli nie próbowałyście, to polecam, jeżeli jesteście takimi amatorami słodyczy, jak ja :)

Cena
ok. 8zł/400 ml

Dostępność
SuperPharm, małe drogerie, podobno Rossmann ale ja go tam nie znalazłam.











czwartek, 13 grudnia 2012

Balea Urea Fußcreme - krem do stóp z mocznikiem

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o jednym z moich lepszych odkryć mijającego roku. Wiem, że się powtarzam, bo tych odkryć było sporo, ale chyba tylko się cieszyć ;)
A więc do rzeczy - będzie mowa o kremie do stóp który naprawdę, uwaga, działa!

 Balea Urea Fußcreme


Obietnice producenta
- zawartość 10% mocznika, gliceryny, witaminy B i kwasu mlekowego
- nawilża
- sprawia, że skóra stóp staje się miękka i gładka
- dobrze się rozprowadza i szybko wchłania
- zapobiega wysuszeniu skóry

Konsystencja
Dość gęsta, kremowa i zbita. Rzeczywiście dobrze się rozprowadza i nie pozostawia tłustej warstwy na długie godziny, w przeciwieństwie do innych kremów do stóp. Nie jest to taki nieprzyjemnie tłusty, parafinowy krem, ładnie się wchłania. 



Moja opinia
Jestem zachwycona działaniem tego kremu :) Wcześnie stosowałam kilka innych kremów do stóp, często nakładałam je grubą warstwą na całą noc, rano po przebudzeniu stopy były mięciutkie i gładkie, ale tylko do kolejnego prysznica. Potem wracało uczucie suchości i szorstkości, a więc było to tylko złudne działanie parafiny. Ten krem parafiny nie zawiera, co więcej, działanie jest i to widoczne. Już po kilku użyciach zauważyłam, że stopy są dobrze nawilżone, mniej szorstkie, ogólnie w lepszym stanie. Wreszie moje cotygodniowe seanse z kąpielą stóp, peelingem, pedicure i grubą warstwą kremu na całą noc zaczęły przynosić prawdziwe efekty. Gdy funduję sobie takie zabiegi regularnie, moje stopy są naprawdę w dobrym stanie. Kiedyś robiąc to samo przy zastosowaniu innych kremów efektów prawie nie widziałam. 

A więc w skrócie - krem dobrze nawilża, naprawdę zmiękcza i wygładza skórę, szczególnie stosowany po peelingu. Stosuję go 2-3 razy w tygodniu, w tym chociaż raz grubszą warstwą na całą noc i efekty są świetne, po raz pierwszy od dawna jestem zadowolona z moich stóp. 

Krem ten nie ma powalającego zapachu, nie pachnie jednak nieprzyjemnie. Jest to raczej chemiczny zapach, ale bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny. 

Podoba mi się też brak tej parafinowej tłustości, która tylko daje wrażenie dobrego nawilżenia. 

Być może to działanie jest zasługą mocznika (który tutaj mam w składzie zaraz po wodzie), ale nie próbowałam innych kremów do stóp z tym składnikiem, więc trudno mi powiedzieć. Jeśli próbowałyście takich kremów, dajcie znać :)

Do tego jest to bardzo niedrogi krem, dlatego tym bardziej zaskoczył mnie swoją jakością i działaniem :) Obecnie nie kusi mnie nawet szukanie czy próbowanie innych kremów do stóp.


Cena
ok 1,95 Euro / 100 ml

Dostępność
drogerie DM, Allegro

Wydajność
Kremu jeszcze nie wykończyłam, a mam go już około 2 miesiące, stosując 2-3 razy w tygodniu, sporo jeszcze zostało. A więc - jest wydajny :)










wtorek, 11 grudnia 2012

It's only a picture...TAG

Dziś będzie TAG, który podpatrzyłam u jednej z niemieckich Youtubowiczek i strasznie mi się spodobał. Nie zostałam otagowana, myślę, że ten TAG został pomyślany raczej dla dziewczyn nagrywających filmiki, ale wydał mi się tak interesujący, że postanowiłam przenieść go na grunt blogowy. Pytania po prostu przetłumaczyłam z niemieckiego, usunęłam jedno z nich - o 3 najczęściej odwiedzanych stronach internetowych, bo myślę, że w przypadku bloga ciężko byłoby to pokazać w formie zdjęcia, poza tym odpowiedzi byłyby pewnie prawie identyczne u większości z nas ;) Jeśli ktoś już wcześniej zainicjował ten tag na polskich blogach, to wybaczcie - mi nic o tym nie wiadomo, sprawdzałam, ale niczego takiego nie znalazłam. 

Tutaj przykładowy filmik - wg mnie naprawdę świetny: LINK

Nie ja wymyśliłam ten tag, więc nie chcę nazywać się jego autorką, ale mimo to, jako inicjatorka   chciałabym otagować kilka z Was, jestem bardzo ciekawa Waszych odpowiedzi :) 
Będzie mi bardzo miło, jeśli odpowiecie.
Wydaje mi się, że to świetny tag na ostatnie dni roku, dobra okazja do drobnych podsumowań, refleksji i wspomnień. 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)



Zasady:

1. Umieść w poście baner z tytułem tagu i linkiem do Kirei - inicjatorki tagu

2.  Odpowiedz na 17 pytań w formie zdjęcia - może to być pojedyncze zdjęcie, kolaż złożony z kilku zdjęć, sfotografowany rysunek, PrintScreen. Ważne, żeby odpowiedź była w formie graficznej, a nie tekstowej - ewentualnie krótki podpis dozwolony :)

3.Postarajcie się, aby większość zdjęć była Wasza własna, a nie np. pobrana z internetu z podaniem źródła. Wtedy ten tag będzie bardziej "osobisty" i ciekawy, choć kilka pytań trochę utrudnia to zadanie (np. w przypadku pytania o życzenie).

4. Otaguj 7 osób :)

Pytania (przetłumaczone z niemieckiej wersji TAGU)
  1. Codziennie widzisz...
  2. Ubranie, w którym "mieszkasz"?
  3. Ulubiona pora dnia?
  4. Coś nowego?
  5. Właśnie tęsknisz za...
  6. Piosenka, która za tobą chodzi...
  7. "Nagłówek" Twojego tygodnia to...
  8. Najlepszy moment tygodnia?
  9. Czym chciałaś/eś być jako dziecko?
  10. Nigdy nie rozstajesz się z....
  11. Co można znaleźć na Twojej liście życzeń.
  12. Twoja miłość od pierwszego wejrzenia.
  13. Coś, co robisz przez cały czas.
  14. Zdjęcie tygodnia?
  15. Ulubione słowo/wyrażenie?
  16. Najlepszy moment roku.
  17. Ktoś, kto zawsze potrafi Cię uszczęśliwić.

Moje odpowiedzi

1. Codziennie widzisz...

2. Ubranie, w którym "mieszkasz"?

3. Ulubiona pora dnia?
Gdy mogę obserwować śnieg z ciepłego pokoju...
 
4. Coś nowego?
 Spekulatius - moja nowa miłość :P

5. Właśnie tęsknisz za...

6. Piosenka, która za tobą chodzi...

7. "Nagłówek" Twojego tygodnia to...

8. Najlepszy moment tygodnia?


9. Czym chciałaś/eś być jako dziecko?

10.  Nigdy nie rozstajesz się z....

11. Co można znaleźć na Twojej liście życzeń?
źródło: zwierzetadomowe.com

12. Twoja miłość od pierwszego wejrzenia.
Ze mną od prawie 20 lat ^^
 
13.Coś, co robisz przez cały czas.

14. Zdjęcie tygodnia?

15. Ulubione słowo/wyrażenie?

16. Najlepszy moment roku.

17. Ktoś, kto zawsze potrafi Cię uszczęśliwić.
 Od... :)


 Taguję:

Oczywiście każdy, kto ma ochotę wziąć udział w tagu, a nie został otagowany, niech łapie za aparat, przegląda swoje zdjęcia i robi tag! :)