niedziela, 26 kwietnia 2015

spóźnione denko

Witam po dłuższej przerwie :) Tym razem czas na mocno spóźnione denko, bo część opakowań jest jeszcze z marca ;)

Zapraszam!

Na początek kosmetyki z kategorii...

Ciało


1. BBW - Pumpkin Latte & Marshmallow Comfort - żel pod prysznic o cudownym zapachu przypiekanych pianek, dyni, wanillii z lekka nutką perfumową, bo o dziwo, nie jest to wcale zapach typowo "jedzeniowy", tylko coś jak otulające, słodkie perfumy. Nie nudził mi się nawet przy dłuższym stosowaniu.

2. BBW - Vanilla Bean Noel - tutaj mamy już zapach słodkim ciasteczkowy, z nutką wanilii, cukru, bitej śmietany, karmelu...Jednocześnie nie był zbyt intensywny, a więc nie męczył i nie przyprawiał o ból głowy, Bardzo przyjemny do stosowania zimą, do tego miał zabójczy, zielony kolor :)



1.Balea Creme-Öl Bodylotion - krem-olejek do ciała z olejkiem migdałowym. Dobrze nawilżał i pielęgnował skórę, ale to jednak nie moja bajka - słodki, budyniowy zapach i konsystencja, która zostawiała "mokre" uczucie na skórze. Może będzie odpowiadać fankom oliwek do ciała, uczucie po aplikacji jest nieco podobne. 

2. Balea Rasiergel Sweet Vanilla - bardzo chemiczny, waniliowy zapach, działanie jedna całkiem w porządku. Żele do golenia Balea są bardzo tanie i spełniają swoją podstawową funkcję, czyli ułatwiają golenie. Mimo wszystko, wolę jednak żel Joanna Sensual.



1. Pat & Rub - Scrub cukrowy rewitalizujący z żurawiną i cytryną. Świetny skład i dobre ścieranie, ale jednak za dużo zabawy z tą tłustą warstwą oleju na skórze....RECENZJA

2. Tołpa spa eco vitality - rewitalizujące mleczko-olejek. Mocno cytrynowy, trochę chemiczny zapach. Dobry skład, ale działanie bez szału, nawilżenie raczej lekkie. Z drugiej strony, przyjemnie wygładzał skórę, przy regularnym stosowaniu sprawiał, że skóra była gładka i odrobinę ujędrniona, ale przydałoby się większe nawilżenie. Może latem byłby odpowiedni? 



1. Tołpa dermo intima - regenerujący płyn do higieny intymnej. Bardzo odpowiadało mi przezroczyste opakowanie z pompką, która wydobyła wszystko do ostatniej kropelki. Działanie - również bez zarzutu. Odświeżał, łagodził, nie podrażniał. Nie zawiera SLES, co wbrew pozorom jest rzadkie wśród płynów do higieny intymnej.

2. Avene Cold Cream - krem do rąk. Kiedyś był moim ideałem, ostatniej zimy jednak nawet on okazał się niewystarczający i przegrał z kremem The Body Shop z wyciągiem z konopii. Plus za poręczne opakowanie, w sam raz do torebki. RECENZJA


A teraz coś dla włosów....


1. Vichy - antyperspirant. Nie kupuję niczego innego od 3-4 lat, jak dla mnie - ideał. RECENZJA

2. Fitomed - szampon ziołowy do włosów koloryzowanych z rumiankiem. Dodawał blasku, dobrze oczyszczał, przyjemny zapach. SLES był dopiero w środku składu, ale to i tak za dużo dla mojej skóry głowy  i niestety, pojawiły się suche skórki. 



1. Recepty Babuszki Agafii - balsam na propolisie brzozowym. To już chyba 3-opakowanie tego balsamu, poza tym zużyłam jeszcze wersję kwiatową i cedrową. Przez parę ostatnich lat byliśmy nierozłączni, ale niestety, przy warszawskiej wodzie w pewnym momencie przestał mi wystarczać - teraz potrzebuję czegoś bardziej nawilżającego, co bardziej ułatwi rozczesywanie, choć dotąd w zupełności mi wystarczał. Pewnie kiedyś do niego wrócę. 

2. Sylveco - odbudowujący szampon przeniczno-owsiany
Niestey, to trochę gorszy brat balsamu myjącego z betuliną. Również łagodny dla skóry głowy i nie plączący włosów, oczyszczał bez zarzutu, ale wersja z betuliną była jednak łagodniejsza, bardziej odżywcza, włosy lepiej się po niej układały. Nie był zły, ale nie przewiduję powrotu.




L'biotica Biovax Gold - Intensywnie regenerująca maseczka Argan & Złoto 24k
Polubiliśmy się - małe opakowanie (125 ml) jest świetnym rozwiązaniem na wyjazdy, poza tym przepięknie pachniała (jak dobre perfumy!), po użyciu włosy lepiej się układały, były wygładzone, błyszczące. Zauważyłam jednak, że z jakiegoś tajemniczego powodu nie ułatwiała za bardzo rozczesywania - nie było tragedii, ale jednak maski zazwyczaj sprawiają, ze grzebień sunie jak po maśle, a tutaj było pod tym względem bez szału. 
Teraz jestem ciekawia nowych wersji, które pojawiły się w sprzedaży jakiś miesiąc temu - bardzo kuszą ;)

Trochę różności:


1. BBW A walk in the woods - żel antybakteryjny. Jak wiecie, nie rozstaję się z tymi żelami BBW, sprawdzają się świetnie :) Zapach A walk in the woods to trochę owoce, trochę liście...Może nie mój ulubieniec, ale całkiem przyjemny i niedrażniący. 

2. Sally Hansen - Mega Shine top coat
Najlepszy top coat! Pięknie nabłyszczał, a przede wszystkim niesamowicie przedłużał trwałość lakieru. Niestety, pod koniec jakaś 1/3 zgęstniała już tak bardzo, że nie nadawał się już do niczego. Mimo wszystko, i tak służył mi dość długo. Nie wykluczam pworotu :)

3. L'biotica - aktywne serum do rzęs 
Serum oparte na olejku rycynowym, nadaje się do stosowania na dzień, pod tusz do rzęs. Stanowi świetną bazę pod tusz, poza tym znacznie ogranicza wypadanie rzęs, z czasem nieco je też zagęszcza. Nie podrażnia wrażliwych oczu. 


I pielęgnacja twarzy:


1. Nuxe Aroma- Perfection - żel do mycia twarzy
Najlepszy żel, jest ze mną od paru lat, w użyciu i zapasie kolejne opakowania. Jestem mu wierna :)

2. Bioderma Sensibio H2O
Płyn, który zasłużył na swoją sławę. Ja stosuję go do demakijażu oczu, świetnie radzi sobie ze swoim zadaniem a przy tym jest niesamowicie neutralny - nie przesusza, nie podrażnia, nie pozostawia żadnej warstwy. 

3. La Roche Posay - Anthelios XL Dry Touch Gel-Cream
Filtr idealny - chroni, nie podrażnia, nie czuć go na twarzy, a przy tym działa również jak genialna baza pod makijaż ;)


Czas na maseczki:


Innisfree It's real - lubię te maseczki za to, że cienka warstwa materiału idealnie przylega do twarzy, nie zsuwa się i nie przemieszcza. Po użyciu skóra jest świeża, nawilżona. 
Wypróbowanie wersje:
lemonlime, olive i royal jelly



Koreańskie maseczki, obie dość mocno perfumowane, ale w żaden sposób nie podrażniły mojej skóry. Działanie również bardzo dobre.
by guardian - Jeju Lily Face Mask
oraz
Etude House Pomegranate



My Beauty Diary - Aloe Mask - lekka, nawilżająca maseczka
My Beauty Diary - Apple Polyphenol Mask - rozjaśniająca, odświeżająca i oczyszczająca maseczka
LomiLomi - Jasmine Healing Mask - ta akurat pochodzi z Hebe, również sprawdziła się świetnie.



My Beauty Diary 
Diamond & Caviar Moisturizing Mask
Pierwszy raz wypróbowałam tego typu maskę - składa się z dwóch części, jedną nakładamy na górną część twarzy, drugą na podbródek i ta druga część zawiera zaczepy na uszy, a więc wszystko dobrze się trzyma i ma "podnieść" dolną część twarzy, zapewniając nam tak pożądany w Azji kształt literki V ;)
Nie wiem, czy zmieniła kształt mojej twarzy, ale na pewno przyjemnie chodziło się z tak dobrze dopasowaną i trzymającą się maseczką, do tego efekt nawilżenia był odczuwalny.

I próbki:


Vichy - Aqualia Thermal Serum
Mam mieszane uczucia - z jednej strony przyjemne nawilżenie, dobre wchłanianie (można nawet zastosować na dzień pod krem), ale najwidoczniej zawiera coś drażniącego, co poznaję po moich zaczerwienionych policzkach. Nie każdy tak reaguje, więc jeżeli nie macie wrażliwej skóry, to mogę polecić to serum. 

Estee Lauder
Nutritious Rosy Prim
Krem Estee Lauder wypuszczony chyba tylko na rynek azjatycki. Ładnie nawilżał skórę, dobrze się wchłaniał, pachniał różami. Tutaj też zauważyłam jednak lekkie zaczerwienienie, a więc to krem nie dla wrażliwców - może to przez te substancje zapachowe?