poniedziałek, 26 grudnia 2016

mega denko na koniec 2016 roku: włosy

Dziś zapraszam na część drugą denkowego postu, w której zaprezentuję Wam zużyte kosmetyki do pielęgnacji włosów.



1. L'biotica Biovax Orchid - Intensywnie regenerujący szampon - Białe Trufle & Orchidea
Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym szamponem.Piękny zapach, który znałam już z maseczki z tej samej serii, delikatne, ale skuteczne oczyszczanie, kremowa piana, brak podrażnienia czy przesuszenia...Używałam go z przyjemnością :)

2. Natura Siberica Loves Estonia - szampon regenerujący 
Początkowo bardzo go lubiłam - delikatnie oczyszczał włosy, miał delikatny, świeży zapach, dobrze się pienił. Po dłuższym stosowaniu zaczęło się jednak pojawiać swędzenie skóry głowy, czyli jednak nie był aż tak łagodny. Włosy szybciej traciły też świeżość. Nie miałam tego problemu w przypadku szamponu Biovax.




1. Planeta Organica - Mydło prowansalskie do włosów i ciała
Naturalne mydło w formie żelowej, które zużywałam przez ponad rok. Było bardzo uniwersalne - myłam nim włosy raz na 7-10 dni dla głębszego oczyszczenia, stosowałam do peelingu ciała z rękawicą kessa, używałam też do mycia pędzli. Sprawdzało się bardzo dobrze, choć zapach miało dość specyficzny, przypominał właśnie zioła prowansalskie ;)

2. L'biotica Biovax - Odżywka pielęgnacyjna BB - Bambus & Olej Avocado
Była to moja dyżurna odżywka do codziennego stosowania. Sprawdzała się bardzo dobrze, ponieważ wystarczyło nakładanie dosłownie na minutę i po spłukaniu włosy były wygładzone, rozplątane i zabezpieczone, do tego ładnie się błyszczały. Trzeba było jednak uważać z ilością i dobrze spłukiwać, w przeciwnym razie mogła obciążyć włosy.




1. Schwarzkopf Gliss Kur - Serum Deep-Repair - Maska intensywnie regenerująca
Sama raczej nie kupiłabym tego kosmetyku, nie zachwyca składem, są to głównie silikony i inne substancje filmotwórcze plus zapach. Otrzymałam go jednak na konferencji Meet Beauty, więc dałam mu szansę i... polubiliśmy się. Włosy były wygładzone, zdyscyplinowane, błyszczące, ale nie obciążone - zachowywały objętość. Na pewno przy codziennym stosowaniu przez dłuższy czas maska mogłaby zacząć obciążać włosy, ale stosowana raz w tygodniu sprawdzała się naprawdę świetnie. Do tego pozostawiała przyjemny zapach na włosach, który utrzymywał się dość długo.

2. Receptury Babuszki Agafii - maska łopianowa
Przyznam, że kiedyś robiła na mnie większe wrażenie, byłam nią zachwycona. Tym razem sprawdzała się jak przeciętna odżywka - nie obciążała, trochę ułatwiała rozczesywanie, ale nic poza tym. Nie wiem, czy to kwestia zmiany wody, czy to z moimi włosami coś się stało, ale nie byłam nią już tak zachwycona.
RECENZJA

To już wszystkie zużycia włosowe, wkrótce pojawią się zużyte kosmetyki do pielęgnacji ciała, zapraszam! :)

niedziela, 25 grudnia 2016

zbiorowe denko na koniec 2016 - twarz

Po dłuuugiej przerwie powracam do blogowania i zapraszam na mój ulubiony typ posta, czyli....denko :)




1. Bioderma Sensibio H2O - płyn micelarny - mój ukochany płyn micelarny, skutecznie i szybko pomaga pozbyć się makijażu oczu, jest łagodny, ma krótki i prosty skład, kupowany w promocji jest bardzo ekonomiczny - chyba nieprędko go zdradzę :)

2. The Body Shop - Camomile Gentle Eye Make-Up Remover - płyn do demakijażu oczu, który kiedyś bardzo lubiłam. Ostatnio zakupiłam go ponownie na promocji -50% i okazuje się, że albo zmienili skład, albo moje oczy stały się bardziej wrażliwe, ponieważ teraz odczuwam pieczenie podczas zmywania nim makijażu :( Nadal jest skuteczny, ale jednak powinien być też łagodny...
RECENZJA



1. Phenome - Complete Blemish Cleanser - ostatnio jest to mój ukochany żel do mycia twarzy. Dobrze oczyszcza, przyczynia się do poprawy stanu cery a przy tym jest łagodny. Bardzo dobry, naturalny skład, przyjemny, ziołowy, świeży zapach, dość wydajny. Będzie powrót :)

2. Ahava - Time to Clear - Refreshing Cleansing Gel - Zakupiłam go przy okazji jakiejś sporej promocji na, normalnie dość drogie, kosmetyki marki Ahava, Skład nienajgorszy, brak SLES, dobrze oczyszczał, ale niestetym odrobinę też wysuszał, choć nie było bardzo źle. Mimo wszystko, oczekuję trochę więcej od kosmetyku za tę cenę. Był raczej przeciętny.

3. Pat & Rub - Tonik - Tonik o świetnym składzie, nie zawiera gliceryny i składa się głównie z wód roślinnych (różanej, rozmarynowej i lawendowej) oraz wyciągu z rumianku. Tonizuje i koi skórę, nie pozostawia żadnej warstwy, Zużyłam 3 buteleczki i pewnie będą kolejne :)


1. Avene - emulsja z ochroną przeciwsłoneczną SPF 50 o suchym wykończeniu - dawniej stosowałam podobny produkt z La Roche Posay, natomiast postanowiłam wypróbować coś innego i jestem bardzo zadowolona. Emulsja Avene również nie przetłuszcza skóry, jest lekka i nie wzmaga świecenia się cery, ale jest przy tym znacznie bardziej płynna i lepiej się rozprowadza, w przeciwieństwie do dość suchego i gęstego specyfiku LRP.

2, Alpha-H Liquid Gold - mój święty Graal, jedyna rzecz, która trzyma moją cerę w ryzach, ogranicza powstawanie zaskórników i niespodzianek a przy tym nie powoduje przesuszenia czy podrażnienia. Na pewno będzie powrót.
RECENZJA




1. My Scheming - Cactus Essence Hydrating Black Mask
Bardzo polubiłam te czarne maski w płacie. Struktura jest nieco inna od tych z My Beauty Diary - jest to grubszy, ale też bardziej elastyczny i mięsisty materiał, który lepiej przylega i trzyma się skóry. Dobrze nawilża i odżywia skórę.

2. MediHeal - N.M.F. Aquaring Ampoule Mask - obecnie jest to moja ulubiona maska w płacie, świetnie nawilża i wygładza skórę, rozświetla ją i odżywia a efekty widoczne są jeszcze na drugi dzień po użyciu, skóra po prostu wygląda lepiej.



To już wszystkie zużycia z kategorii pielęgnacja skóry twarzy, wkrótce kolejne części mega denka :)


niedziela, 18 września 2016

sierpniowe denko

Zapraszam na przegląd zużytych kosmetyków z sierpnia :)



1. Rituals Hammam Delight - pianka pod prysznic
Pianki Rituals mają niesamowicie przyjemną konsystencję i piękne, intensywne zapachy. Wersja Hammam Delight jest chyba moją ulubioną, pachnie eukaliptusem i rozmarynem (tak, że przeczyszcza zatoki :P) i w łazience pachnie tak, jak zapewne pachnie w tureckiej łaźni. Polecam :)

2. Bath & Body Works - Cucumber Melon - choć żele BBW bardzo lubię, to niestety ten zapach nie był do końca mój. Ogórek i melon to zapachy idealne na lato, ale jednak po raz kolejny muszę przyznać, że nie jestem fanką melona w żadnej formie ;)

3. Ziaja Intima - kremowy płyn do higieny intymnej
Przyjemny, świeży zapach i duża wydajność, ale to jednak nie to. Robił to, co miał robić, ale lepiej sprawdzają się u mnie delikatniejsze płyny bez SLES.




Hurtowo skończyły się trzy mydła w płynie...

1. Barwa - mydło w płynie zielona oliwka - przyjemny, świeży zapach, dobre właściwości myjące, ani nie przesuszał, ani nie pielęgnował. Poprawne.

2. Luksja Creamy - nawilżające mydło w płynie - linen & rice milk
To zdecydowanie ulubieniec z całej trójki. Bardzo przyjemny, delikatny zapach, mydło w ogóle nie przesuszało i miało świetną, kremową konsystencję.

3. Ziaja - Tamaryndowiec z zieloną pomarańczą - mydło do rąk w żelu
Pachnie świeżo, cytrusowo. Trochę przesusza skórę, ale stosowałam je w roli mydła kuchennego i świetnie radziło sobie z usuwaniem nieprzyjemnych zapachów i tłuszczu.



1. Femma everyay - Ultra-Soft płyn o higieny intymnej
Ten płyn sprawował się dużo lepiej, był bardzo delikatny i działał łagodząco. Zakupiony w części aptecznejw SuperPharm.

2. The Body Shop - Pinita Colada - kremowy scrub do ciała
Obawiałam się, że będzie bardzo delikatny (drobinki są głównie pochodzenia roślinnego, nie znajdziemy w nim cukru czy soli), ale przy tej swojej delikatności świetnie wygładzał skórę, po użyciu tego scrubu była jak wypolerowana :) Kolejny plus to nieziemski zapach - idealny dla fanek pina colady ;)

3. Organique - Spa & Wellness - Kozie Mleko & Liczi - Masło do ciała
Gęste, kremowe, ale lżejsze od wersji żurawinowej (KLIK).
RECENZJA





1. Tołpa dermo face rosacal - żel micelarny do mycia twarzy i oczu
To taki podstawowy żel do mycia twarzy, delikatny, o świeżym zapachu. Idealny do mycia twarzy rano, choć skład nie do końca zachwyca.
RECENZJA

2. Pat & Rub - tonik do twarzy
Wkrótce pojawi się recenzja. To już moje drugie opakowanie, trzecie jest w użyciu.
Tonik nie zawiera gliceryny, składa się niemal z samych wód roślinnych (różana, rozmarynowa, lawendowa, rumianek). Tonizuje, koi, lekko nawilża.

3. Clinique - Take the day off - balsam do demakijażu
Mistrz wydajności - miałam go przez niemal dwa lata, z czego dobre półtora roku stosowałam go regularnie. Dokładnie usuwa makijaż, jest przy tym delikatny (brak substancji zapachowych czy innych zbędnych substancji), idealnie nadaje się do masażu twarzy, nie jest przesadnie tłusty.
Na pewno będzie powrót, bo nawet przy dość wysokiej cenie jest bardziej opłacalny od niejednego tańszego produktu.
RECENZJA




1. Biovax - serum wzmacniające A+E
Biovax jak zwykle nie zawodzi, to już moje trzecie lub czwarte opakowanie tego serum. Zabezpiecza końcówki, nie zawiera alkoholu, przyjemnie pachnie, nie przetłuszcza włosów...czego chcieć więcej.
RECENZJA

2. Pharmaceris H - specjalistyczny szampon przeciwłupieżowy do skóry łojotokowej
Dobrze oczyszcza włosy, łagodzi swędzenie, włosy dłużej zachowują po nim świeżość. Stosowałam go raz na 7-10 dni w ramach zapobiegania nawrotom łupieżu i dla mocniejszego oczyszczenia włosów. W składzie ma kilka podejrzanych substancji, ale poza tym jest naprawdę dobry.
RECENZJA

3. The Secret Soap Store - Green Farm Line - olejek do ciała z białą herbatą
Mieszanka olejów, którą stosowałam do masażu ze szczotką w ramach walki z celulitem. Pachnie delikatnie herbatą, dobrze sprawdza się do masażu, ponieważ nie jest zbyt tłusty i dobrze się rozprowadza.



1. Seche Vite - Top Coat
Jeden z dwóch najlepszych top coatów, jakie miałam okazję stosować (drugim jest Sally Hansen Mega Shine). Szybko wysusza lakier, nabłyszcza i poprawia trwałość lakieru. Trochę gęstnieje pod koniec, ale i tak buteleczka wystarcza na bardzo długo.

2. Essie Grow Stronger - lakier bazowy
Dobrze się sprawdza jako baza, nie wiem, czy wzmacnia paznokcie, choć pod koniec używanai tej bazy rzeczywiście zauważyłam, że są mocniejsze - nie wiem, czy to jego zasługa.

3. Max Factor - Masterpiece Max - dobry tusz, przed długi czas był moim ulubieńcem, teraz jednak doszłam do wniosku, że KAŻDY tusz może być dobry, jeśli nałożymy go na bazę.

4. Receptury Babuszki Agafii - maska z glinką i wodą bławatkową
Standardowa maseczka glinkowa - trochę zwężała pory i odświeżała skórę, ale nie miała jakiegoś wielkiego wpływu na dłuższą metę. Była ok, ale bez rewelacji.



1. MediHeal Aquaring Ampoule Mask - na tę chwile zdecydowanie ulubiona maska w płacie :)

2. Ziaja Sopot Spa - maseczka nawilżająca
Ogólnie lubię maseczki Ziaji, ale ta to było takie...nic. Ma postać niebieskiego żelu z drobinkami, świeży morski zapach ale nie robi tak naprawdę nic. Przynajmniej nie zaszkodziła ;)





My Scheming - Cactus Essence Hydrating Black Mask
Bardzo polubiłam te czarne maseczki My Scheming, mają ciekawą "fakturę", są dość grube i miękkie, świetnie dopasowują się do kształtu twarzy i nie zsuwają się. Dodatkowo zapewniają bardzo dobre nawilżenie i rozjaśnienie skóry :)




Próbki:

Ziaja - Kozie Mleko - skoncentrowany krem nawilżający foto-ochronny
Intensywnie nawilżający krem, sięgnęłam po tę próbkę gdy miałam wyjątkowo przesuszoną skórę po całym dniu na słońcu i trochę pomógł :)

Phenome - 24-hour moisturizing system
Świetny krem, który uratował moją skórę po dłuższym używaniu pewnego specyfiku, który strasznie przesuszył mi skórę....Ten krem to natychmiastowa ulga dla skóry, cudowne nawilżenie i regenracja, ale bez uczucia tłustości czy ciężkości, można go stosować nawet na dzień. Zastanawiam się nad zakupem pełnowymiarowego opakowania na zimę, byłby wtedy idealny.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Antipodes - Aura Manuka Honey Mask

Aura Manuka Honey Mask był pierwszym kosmetykiem tej marki, który miałam okazję wypróbować.
Antipodes to marka z Nowej Zelandii specjalizująca się w kosmetykach o naturalnych składach.


Antipodes
Aura
Manuka Honey Mask




Od producenta:

- maseczka zawiera miód manuka o właściwościach przeciwbakteryjnych i nawilżających;
- nawilża, regeneruje i przywraca równowagę skóry;
- pohutukawa - składnik bogaty w przeciwutleniacze




Skład:




Szczegóły techniczne

Maska ma postać lekkiego kremu o pięknym zapachu mandarynki i wanilii. Jest to aromat naturalny, pochodzący z olejków eterycznych. Po nałożeniu na twarz maska jest prawie niewidoczna (oczywiście zależy to od nałożonej ilości), więc raczej nikogo za jej pomocą nie przestraszymy.

Maska wchłania się prawie całkowicie, ja ją zmywałam, ale można również poprzestać na zabraniu nadmiaru wacikiem.

Opakowanie jest lekkie i praktyczne, można wydobyć zawartość do ostatniej kropli.




Moja opinia

Jest to dość nietypowy kosmetyk - maska, która oczyszcza i działa antybakteryjnie, ale równocześnie nie zasycha na skórze, nie przesusza a wręcz nawilża i odżywia.




Zauważyłam, że powoduje szybsze gojenie się wszelkich zmian a po jej zmyciu skóra jest gładka, miękka i promienna. Nawilżenie jest odczuwalne, ale nie uważam, żeby był to kosmetyk, który rozwiąże problem bardzo suchej skóry - to raczej taka przeciętna dawka nawilżenia, która zadowoli skórę normalną i mieszaną.

Stosowanie jest bardzo przyjemne, nie tylko ze względu na piękny, smakowity aromat, ale także na to, że nie zasycha, nie ma więc kłopotu z jej zmyciem czy rozprowadzeniem.

Uważam, że można ją polecić każdej osobie, która ma jakieś drobne niedoskonałości i zanieczyszczenia, ale przy tym stroni od kosmetyków agresywnych i wysuszających. To taki złoty środek :)


Dostępność

Do Polski możemy zamówić ją za pośrednictwem m.in. lookfantastic oraz eccoverde.


Cena

różnie - w zależności od waluty i sklepu to około 130-150 zł.





środa, 17 sierpnia 2016

spóźnione (ale za to wielkie!) denko lipcowe

Zapraszam na przegląd zużyć z lipca, jest tego naprawdę sporo!


Pielęgnacja twarzy:



1. Oskia Renaissance Cleansing Gel
Zużycie tego żelu zajęło mi pół roku codziennego używania, więc uważam że wysoka cena jest uzasadniona. Przyznam, że już za nim tęsknię - oczyszczał skórę rano bardzo delikatnie i nieinwazyjnie, mogę powiedzieć, ze nawet trochę ją nawilżał i balansował. Myślę, że będzie powrót.
RECENZJA

2. Jurlique Purely Age-Defying Nourishing Cleansing Oil
Bardzo dobry olejek do demakijażu o naturalnym składzie. W dodatku jest to jeden z tych olejków, które zmieniają się w emulsję w kontakcie z wodą i można go spłukać bez zabawy ze ściereczką. Sprawował się bardzo dobrze, w dodatku pięknie i relaksująco pachniał połączeniem lawendy i bergamotki.

3. Uriage - woda termalna
Kiedyś stosowałam zamiast toniku, obecnie jest to taki kosmetyk używany w razie potrzeby do spryskiwania maseczek, do kojenia podrażnionej skóry itp.

4. La Roche Posay Anthelios XL Dry Touch SPF50
Bardzo dobry filtr do twarzy dla cery tłustej i mieszanej. Matuje, nie zapycha, stanowi świetną bazę pod makijaż. Ostatnio testuję podobny filtr z Avene, wkrótce dam Wam znać, czy się sprawdza :)
RECENZJA

5. Lancome Hydra Zen Nuit
Bardzo lubię dzienną wersję tego kremu (RECENZJA), wersję na noc otrzymałam w zestawie jako dodatek. Zapach taki sam, jak w całej serii - piękny, kobiecy, delikatny. Krem był odrobinę bardziej treściwy od wersji dziennej, ale nie był tłusty. Ładnie nawilżał, koił i nie zapychał, ale sama nie wiem, czy warto aż tyle za niego zapłacić? Było miło, ale bez zachwytów.



Pielęgnacja włosów:



1. Planeta Organica - Morze Martwe - szampon wzmacniający
Kolejna butelka bardzo lubianego przeze mnie szamponu. Delikatny, świeży zapach, objętość, brak podrażnień, butelka z pompką. Czego chcieć więcej?

2. ProDerma profarm - Pokrzepol - odżywka do włosów
Odżywka o ziołowym składzie. Początkowo nie byłam nią zachwycona, ale okazało się, że nakładana na dłużej działa cuda - sprawia, że włosy są pięknie wygładzona i błyszczące, ale nie obciążone. Nie jest to odżywka do nakładania na minutę, gdy się spieszymy, ale jako maska sprawdza się bardzo dobrze.

3. L'biotica Biovax - Maska do włosów suchych i zniszczonych
To mój ulubiony rodzaj kultowej maski Biovax. Sprawia, ze moje włosy są mięsiste, jest ich jakby więcej, błyszczą się, pięknie pachną...Nakładana regularnie naprawdę poprawia kondycję włosów. Uwielbiam!

4. Olej z korzenia łopianu z ziołami (przepraszam za mało estetyczny wygląd butelki!)
Ten olej nie robił nic dla długości włosów, ale zauważyłam, że rzeczywiście ograniczył wypadanie. Nie wiem, czy przyczynił się do wzmocnienia cebulek na dłużej, ale na pewno stosowany regularnie sprawia, że włosów wypada mniej.


I jeszcze jeden włosowy kosmetyk:


Shea Moisture - Tahitian Noni & Monoi - Smooth & Repair Nourishing Hair Masque

Bardzo polubiłam wersję Yucca & Baobab (RECENZJA) i tutaj również oczekiwania miałam spore. Niestety, jedynym plusem w przypadku tego kosmetyku był jego piękny zapach - mieszanka kokosa i kwiatów, poza tym maska ani nie ułatwiała rozczesywania, ani jakoś specjalnie nie wzmacniała włosów. Włosy często wydawały się po niej spuszone, szorstkie a jednocześnie obciążone (tak, ja też nie myślałam, że to możliwe). Nie polecam.


Ciało:




Lush - Lord of Misrule - krem pod prysznic (edycja limitowana na Halloween)
Ciekawy żel o intensywnym zapachu paczuli i czarnego pieprzu (myślę, że panowanie też by nim nie pogardzili) i wściekle zielonym kolorze. Konsystencją bardzo przypominał żel The Comforter (czyli kremowy, nieprzezroczysty, ale dość rzadki) RECENZJA. Miła odmiana od "zwykłych" żeli, ciekawy, intensywny zapach (jeśli lubicie paczulę), ale zdecydowanie wolę klasyczne "żelowe" żele Lush'a, np. Rose Jam (RECENZJA). Są bardziej wydajne i mniej lejące.

Joanna Sensual - żel do golenia dla kobiet
Wiele pisać nie muszę, bardzo lubię te żele :)

Pat & Rub - Scrub cukrowy rozgrzewający
Co do właściwości, mogę powtórzyć wszystko z recenzji wersji rewitalizującej (KLIK), czyli porządne ścieranie ale i bogactwo olejów i maseł, które sprawiają, że nawet po spłukaniu skóra będzie natłuszczona. Ma to swoje plusy i minusy, wybór należy do Was. Ja lubię ;)
Zapach - bardzo udany, korzenny, ale nie sztuczny czy słodki, tylko taki prawdziwy zapach cynamonu, goździków i imbiru. Był świetny na chłodne dni, z nadejściem wiosny używałam go coraz rzadziej.




Joanna Sensual - plastry do depilacji z aloesem
Dobre, ale jednak znalazłam lepsze. Okazuje się, że o wiele lepiej pracuje mi się z plastrami Veet.

Golden Rose - zmywacz do paznokci o owocowym zapachu
Najlepszy zmywacz, jedyny, który jednocześnie skutecznie i szybko pomaga pozbyć się lakieru i nie wysusza skórek. W dodatku śmierdzi trochę mniej od innych ;)

Bath & Body Works - Lush Bamboo Waterfall - żel antybakteryjny do rąk
Niezbędnik w mojej torebce. Ta wersja zapachowa to coś w rodzaju dosłodzonego Mojito albo jakiś napój gazowany - świeżo-słodki i bardzo letni :)


Maski w płacie:



Medi Heal - Aquaring Ampoule Mask
Chyba najlepsza z dotąd wypróbowanych. Pięknie nawilża i wygładza, efekty są widoczne dość długo, fajnie dopasowana płachta.

My Scheming - Cactus Essence Hydrating Black Mask
Bardzo lubię te czarne maski My Scheming. Dobrze przylegają do twarzy, łatwo się dopasowują i przede wszystkim - świetnie nawilżają i rozjaśniają cerę.




Ziaja - Liście zielonej oliwki - maska regenerująca z kwasem hialuronowym
To taka podstawowa maseczka nawilżająca, po którą sięgam, gdy nie chcę kombinować a moja cera po prostu potrzebuje dobrego nawilżenia i ukojenia.

FlosLek - krem-maseczka do skóry z problemami naczyniowymi
Niezła maseczka, dobrze nawilżyła i wygładziła cerę, trochę ją ujędrniła.

niedziela, 24 lipca 2016

Phenome - Complete Blemish Cleanser - żel do mycia twarzy

Kto zajrzał na mojego bloga więcej niż raz, na pewno wie, że kosmetyki do oczyszczania twarzy to coś bardzo ważnego dla mnie, coś, co uwielbiam kupować, testować, o czym lubię czytać...Nie będzie przesadą stwierdzenie, że dobrze dobrane olejek do demakijażu i żel do mycia twarzy robią większą różnicę niż np. krem. 
Źle dobrany żel może sprawić, że skóra będzie przesuszona lub podrażniona, mogą pojawić się wypryski lub jej powierzchnia będzie szorstka...Wtedy nie pomoże nam żaden krem ani serum. 


Zapraszam na recenzję dobrze przetestowanego (zużyłam dwie butelki) żelu do oczyszczania twarzy.


Phenome
Sustainable Science
Complete Blemish Cleanser





Od producenta:

- delikatny żel do oczyszczania cery tłustej i mieszanej, ze skłonnością do niedoskonałości;
- formuła na bazie ekologicznych wód roślinnych;
- delikatnie, ale dokładnie myje skórę, bez efektu wysuszania;
- nie narusza bariery ochronnej skóry;
- odblokowuje pory, działa kojąco na zmiany trądzikowe, redukuje zaskórniki, usuwa nadmiar sebum;
- pozostawia skórę świeżą i matową.




Szczegóły techniczne

Pod względem konsystencji i zapachu bardzo przypomina mi mojego dawnego ulubieńca, czyli żel do mycia twarzy z Sanoflore (KLIK). Żel z Sanoflore został już dawno wycofany i od tamtej pory nie znalazłam niczego podobnego. 

Żel Phenome ma dość rzadką (ale nie nadmiernie lejącą) konsystencję o zielonkawym zabarwieniu.
Pachnie trochę cytrusowo i odrobinę ziołowo, jest to bardzo przyjemny, odświeżający aromat.

Jak zapewne domyślacie się, przy tak naturalnym składzie żel należy do kategorii niepieniących się, za to bardzo dobrze się rozprowadza, dzięki czemu jest wyjątkowo wydajny.

Pozostawia skórę odświeżoną i dobrze oczyszczoną, ale bez uczucia ściągnięcia.




Moja opinia

Do zakupu zachęcił mnie przede wszystkim naturalny skład. Już dawno przekonałam się, że nawet skóra mieszana potrzebuje delikatnych produktów do oczyszczania i od lat nie kupuję żeli z SLES.
Phenome pod tym względem jest jedną z ciekawszych polskich marek - składy ich kosmetyków są bardzo naturalne i wiele składników posiada certyfikaty.

Stosowałam go do mycia twarzy wieczorem, po uprzednim demakijażu. Pozostawiał skórę dobrze oczyszczoną i odświeżoną, ale nie powodował ściągnięcia czy przesuszenia, choć nie należy oczywiście do kosmetyków takich jak np. Oskia Renaissance Cleansing Gel (RECENZJA), które dodatkowo nawilżają i koją skórę. 




Jest to jeden z tych kosmetyków, których używanie jest po prostu przyjemne. Świeży, lekko cytrusowo-ziołowy zapach, delikatna żelowa konsystencja, która świetnie się rozprowadza i z łatwością spłukuje, bez pozostawiania żadnej warstwy sprawiają, że sięgałam po niego z przyjemnością co wieczór.

Co do właściwości przeciwtrądzikowych - dobre oczyszczanie robi swoje, choć oczywiście do zachowania dobrego stanu cery potrzeba więcej niż jednego produktu. Zauważyłam jednak, że w trakcie stosowania tego żelu (a zużyłam dwie butelki pod rząd) pojawiało się wyjątkowo mało niespodzianek i cera była jakby wygładzona i miła w dotyku.

Mogę go bardzo polecić jako uzupełnienie pielęgnacji cery mieszanej i tłustej - żel jest nieinwazyjny, na pewno mniej agresywny niż żele typu Effaclar czy Normaderm a świetnie oczyszcza, działa antybakteryjnie i jednocześnie łagodząco na już istniejące zmiany.

Pod odstawieniu zaczynam już za nim tęsknić, na pewno będzie powrót :)


Cena/pojemność

79zł/200 ml
(polecam czekać na okresowe promocje -20/30% na wszystko)




sobota, 23 lipca 2016

Pat & Rub - relaksujące masło do ciała - trawa cytrynowa i kokos

Zapraszam na recenzję kolejnego smarowidła do ciała :) Jest to kolejny kosmetyk z bardzo lubianej przeze mnie marki Pat & Rub. Dla zainteresowanych - sama marka podobno ma zniknąć, ale te same kosmetyki dostępne będą pod szyldem Naturativ - dotąd sprzedawane były pod tą nazwą tylko za granicą, teraz w Polsce również dostępne będą wyłącznie jako Naturativ. Składy i cała reszta nie ulegną zmianie, ceny również mają pozostać na obecnym poziomie, więc nadal będziemy mogły zaopatrywać się w ulubione kosmetyki, ale przyznam, że chyba będę tęsknić za szatą graficzną Pat & Rub :)


Pat & Rub
Masło do ciała relaksujące
Trawa cytrynowa i kokos





Od producenta
- zapewnia skuteczną pielęgnację skóry i odprężenie dla zmysłów;
- znakomicie nawilża i uelastycznia nawet suchą skórę;
- konsystencja kremu tortowego;
- pozostawia na skórze nietłustą warstwę ochronną;
- bogactwo składników pielęgnujących, m.in. masło shea, oliwkowe, kakaowe.




Szczegóły techniczne

Podobnie jak w przypadku wersji hipoalergicznej (KLIK) i otulającej (KLIK), zapewnienia o konsystencji kremu tortowego nie są przesadzone :) Jest ona rzeczywiście niesamowicie przyjemna, gęsta, kremowa, ale jednocześnie puszysta - nie jest to ani typowe, zbite masło ani lekki balsam. 

Masło dobrze się rozprowadza, nie ma problemów z wchłanianiem, ale rzeczywiście na skórze pozostaje delikatna warstewka ochronna, może nie być to więc najlepszy kosmetyk na upalne dni, ale przez pozostałą część roku będzie idealne. 

Przejdźmy do zapachu, czegoś, z czego kosmetyki Pat & Rub są znane. Według mnie, zapach serii relaksującej nie musi spodobać się każdemu. Ja mam mieszane uczucia - z jednej strony zapach jest przyjemny, wyczuwalny, ale nie przesadnie intensywny a z drugiej - budzi u mnie wyraźnie spożywcze skojarzenia, co niekoniecznie musi być pozytywne w przypadku kosmetyku. Opis bardzo zachęca - świeży aromat trawy cytrynowej i egzotyczna słodycz kokosa, ale...jeśli ktoś jest miłośnikiem tajskiego zielonego curry czy tajskich zup (przygotowywanych z mlekiem kokosowym i dużą ilością trawy cytrynowej), to zapach tego masła będzie kojarzyć się po prostu z obiadem ;) Pysznym, ale jednak obiad to nie coś, o czym chcemy myśleć podczas wieczornej pielęgnacji. 
Na szczęście zapach był na tyle delikatny, że nie raziło mnie to nadmiernie, ale jednocześnie nie przewiduję ponownego zakupu.

Dodam, że w przypadku balsamu do stóp z tej serii jest już lepiej, bo tam czuję głównie trawę cytrynową a więc jest bardziej świeżo i mniej spożywczo ;)




Moja opinia

Poza pewnymi zastrzeżeniami co do zapachu, byłam bardzo zadowolona z tego masła. Mogłabym tak naprawdę powtórzyć recenzję wersji hipoalergicznej i otulającej. Masło świetnie nawilża, ma niesamowicie przyjemną konsystencję, jest treściwe, ale nie tłuste. 

Utrzymuje skórę w dobrym stanie i nie dopuszcza do powstawania przesuszeń, nawet przy częstych prysznicach z udziałem niekoniecznie łagodnych żeli. 

Na pewno będę wracać do maseł tej marki (mam w zapasie dwie inne wersje zapachowe), ale relaksującą już jednak sobie odpuszczę. 

Polecam sprawdzenie zapachu przed zakupem - jeśli ten aspekt będzie Wam odpowiadał, to z całej reszty na pewno będziecie zadowolone. Jeśli nie, to możecie w ciemno kupować inne wersje zapachowe, są znacznie mniej kontrowersyjne ;)


Cena
regularna - 69zł/250 ml





środa, 20 lipca 2016

Phenome - Pure Sugarcane - Anti-Aging Hand Therapy

Zapraszam na recenzję niedawno zużytego przeze mnie kremu do rąk :)


Phenome
Pure Sugarcane
Anti-Aging Hand Therapy





Od producenta:

- aksamitny krem do codziennej pielęgnacji dłoni;
- formuła oparta na ekologicznych wodach roślinnych, organicznych olejach i wyciągach roślinnych;
- odżywia i wygładza naskórek;
- pozostawia delikatny film ochronny;
- wzbogacony o roślinny kompleks anti-aging;
- pobudza skórę do odnowy i regeneracji, zapobiega procesowi starzenia się skóry.




Szczegóły techniczne:

Moja wersja kremu to aluminiowa tubka o pojemności 50 ml, ale dostępna jest również wersja 250 ml w opakowaniu z pompką. Zazwyczaj lubię kremy w aluminiowych tubkach, ponieważ nie ma wówczas problemu z wydobyciem kosmetyku do końca. Z drugiej strony zdarza się, i tak było w moim przypadku pod koniec używania, że aluminiowa tubka uszkodzi się w jakimś miejscu i krem zacznie wychodzić bokiem - dosłownie ;) Nie był to więc idealny krem do torebki.

Przechodząc do zawartości - krem ma lekką konsystencję, może nawet odrobinę wodnistą. Założyłam, że i działanie nawilżające będzie bardzo lekkie, ale nie zrażajcie się, wcale tak nie jest.
Dzięki lekkiej konsystencji krem łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, jest również wydajny, ponieważ przy nałożeniu większej ilości ślizga się po skórze, co sprawiło, że używałam się go raczej oszczędnie i wystarczył na dość długo :)





Ogromnym plusem tego kremu jest jego zapach, charakterystyczny dla całej serii Pure Sugarcane. Jest to słodki, ciepły zapach, ale przy tym delikatny i wcale nie męczący. To raczej taka "dorosła", subtelna, elegancka słodycz a nie cukrowy ulep. Nie przypomina mi zapachu żadnego innego znanego mi kosmetyku.




Kolejną zaletą jest świetny skład, bogactwo składników naturalnych i brak wszystkich szkodliwych i potencjalnie szkodliwych czy po prostu zbędnych dodatków.


Moja opinia

W przypadku kremu do rąk cała otoczka (zapach, konsystencja) mają duże znaczenie, na pewno większe, niż choćby w przypadku pielęgnacji cery. Tutaj dostajemy to wszystko w najlepszym wydaniu - krem cudownie pachnie i bardzo przyjemnie się go aplikuje.
Powłoczka, o której wspomina producent jest bardzo delikatna, jest to raczej uczucie porządnego nawilżenia, niż jakakolwiek warstwa, więc bez obaw możemy nałożyć ten krem przed wykonywaniem innych czynności.

Wspomniana już lekka konsystencja początkowo trochę mnie zaniepokoiła - krem za taką cenę i pewnie nic nie zdziała! Tymczasem regularnie używanie tego kremu zapewnia dobrze nawilżoną i miękką skórę. Działanie jest wyraźnie wyczuwalne, choć mimo wszystko, nie określiłabym go jako "natłuszczacza" odpowiedniego na zimę dla bardzo suchej skóry. Nie jest to jednak z całą pewnością krem, który słabo nawilża. Moim zdaniem jest pod tym względem o wiele lepszy od np. kremów L'Occitane. Zdecydowanie utrzymywał moje dłonie w dobrym stanie.




Wyczuwalne nawilżenie przy braku jakiegokolwiek dyskomfortu (tłustości, ściągnięcia, podrażnień), piękny zapach i dobry skład sprawiają, że mogę go z czystym sumieniem polecić.

Ma jeden spory minus - cenę. Warto jednak rozglądać się za promocjami, które od czasu do czasu pojawiają się w sklepie internetowym Phenome.


Cena regularna
49zł/50 ml
149zł/250 ml



poniedziałek, 18 lipca 2016

Ol'Vita - olej z pestek malin zimno tłoczony, czyli czy 100% natury to zawsze dobry wybór?

Odkąd zaczęłam bardziej interesować się składami, to jak większość z Was, zaczęłam poszukiwać przeróżnych naturalnych specyfików, które działałyby równie dobrze (lub lepiej) jak te drogeryjne.
Sięgałam jednak raczej po gotowe kosmetyki zawierające składniki naturalne niż półprodukty czy 100% naturalne produkty. Pomimo zamiłowania do naturalnych ekstraktów, cenię sobie również przyjemną konsystencję, zapach i ładne opakowanie a półprodukty czy oleje rzadko nam to zapewniają. 

Poszukiwałam jednak nowego serum do twarzy i naczytałam się mnóstwa pozytywnych opinii na temat właściwości oleju z pestek malin...Trzeba było wypróbować.

Zapraszam na recenzję.


Ol'Vita
olej z pestek malin zimno tłoczony





O oleju z pestek malin:

- olej o naturalnym zapachu i żółto-zielonym zabarwieniu;
- zawiera kwasy tłuszczowe Omega-3 i Omega-6, witaminę E i karetonoidy;
- nawilża, wzmacnia barierę lipidową naskórka, chroni przed wysuszeniem skóry;
- jest świetnym przeciwutleniaczem;
- przyspiesza gojenie wszelkich ran, podrażnień, zmian na skórze;
- wspomaga wytwarzanie elastyny i kolagenu;
- ma właściwości przeciwzapalne;
- jest naturalnym filtrem UV.




Szczegóły techniczne

Olej jest dość gęsty, ale nie jest przesadnie tłusty, np. nie ma problemu ze zmyciem go z rąk po aplikacji. Ma żółtawe zabarwienie i przyjemny zapach. Dla mnie pachnie właśnie delikatnie pestkami a nie owocami malin, trudno ten zapach opisać, ale bardzo się z nim polubiłam.

Używane przeze mnie wcześniej "olejki" to były w rzeczywistości mieszanki różnych olejów i innych składników, np. Kiehl's Midnight Recovery Concentrate (RECENZJA) czy Sisley Black Rose Precious Face Oil. To były raczej suche oleje, które szybko wchłaniały się w skórę i nie pozostawiały tłustej powłoczki na zbyt długo.
Tutaj mamy do czynienia z czystym olejem, więc nie jest aż tak komfortowo. Olej z pestek malin nie jest może ekstremalnie tłusty, ale na pewno nie wchłania się od razu i jeśli zechcemy nałożyć po nim coś jeszcze, to trzeba odczekać dobre 10 minut. Zapach jest wyczuwalny jeszcze przez jakiś czas po aplikacji, co mi akurat nie przeszkadza. 

Pipetka dobrze spełnia swoją rolę.

Olej należy przechowywać w lodówce po otwarciu.





Moja opinia

Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Po kilku dniach stosowania go na noc zauważyłam, że rano skóra była pięknie nawilżona, gładka, ujędrniona. Wyglądała na wypoczętą. Początkowo stosowałam go solo, czyli bez żadnego dodatkowego kremu.

Po kilku tygodniach zaobserwowałam jednak, że moja skóra jest jakby...przesuszona. Myślałam, że to zima, centralne ogrzewanie....Tymczasem było coraz gorzej, miałam wrażenie, że olej stosowany na noc nie wystarcza mojej skórze, że tylko natłuszcza ją na powierzchni a pod spodem skóra nadal jest odwodniona, w dodatku pojawiły się szorstkie, zaczerwienione miejsca.

Zaczęłam więc stosować go jako serum i nakładałam po nim intensywnie nawilżający krem. Po pierwsze, nie było to zbyt komfortowe, ponieważ olej nigdy do końca się nie wchłaniał (nawet pod odczekaniu tych kilku-kilkunastu minut) a więc miałam wrażenie, że nakładam krem na tłustą skórę a po drugie - nie pomogło. 

W końcu całkowicie go odstawiłam, żeby sprawdzić, czy to rzeczywiście jego wina. Zaczęłam stosować inne serum i ten sam krem nawilżający na noc i po tygodniu problem suchej, szorstkiej skóry zniknął.

Przekonałam się, że ten olej nie jest dla mnie i szczerze mówiąc, w ogóle zniechęciłam się do stosowania czystych olejów tego typu. Może dałabym mu jeszcze szansę w roli dodatku do maseczki ale na pewno nie będę już stosować go jako serum czy solo. 


Może macie jakieś sposoby na zastosowanie oleju do twarzy, który nie sprawdza się stosowany samodzielnie? :)


Cena/pojemność
około 21 zł/30 ml

niedziela, 17 lipca 2016

Organique - Spa & Wellness - Łagodzące masło do ciała z kozim mlekiem i liczi

Zapraszam na recenzję ostatnio używanego masła do ciała :)

Organique
Łagodzące masło do ciała z kozim mlekiem i liczi




Od producenta:
- aksamitne masło do ciała;
- zawiera masło shea, wyciągi z koziego mleka i owocu liczi;
- stymuluje odnowę skóry i pobudza produkcję kolagenu;
- wzmacnia i uelastycznia skórę;
- ekstrakt z aloeu łagodzi podrażnienia;
- szybko się wchłania i pozostawia aksamitne wykończenie.





Szczegóły techniczne

Opakowanie charakterystyczne dla Organique a więc niewielkie i kompaktowe - w przeciwieństwie do innych firm nie mamy całej tony plastiku, która sprawia, że opakowanie wygląda na większe. 
Zawartość zabezpieczona jest folią aluminiową.





Masło ma dość gęstą, ale "puszystą" konsystencję. Jest bardzo komfortowe w używaniu, dobrze się rozprowadza i wchłania, jest aksamitne w dotyku. Nie bieli skóry, nie jest też tłuste.

Masło kozie mleko & liczi jest też bardzo wydajne, nie potrzebujemy nabierać wielkiej ilości, żeby dobrze nawilżyć skórę.

Zapach jest bardzo przyjemny. Trudno go określić, ponieważ masło nie pachnie żadnym konkretnym owocem, kwiatem ani niczym innym, co mogłabym zidentyfikować. Aromat tego masła kojarzy mi się z czystością i świeżością, jest przy tym bardzo delikatny. Przyjemna odmiana od intensywnie pachnących kosmetyków. 




Moja opinia

Od samego początku polubiłam to masło za przyjemność użytkowania. Miły dla nosa, delikatny zapach, puszysta konsystencja i komfort, jaki zapewnia skórze przekonały mnie do niego od razu.

Co najważniejsze, masło świetnie nawilża i koi skórę. Nie jest to po prostu kolejny natłuszczacz, naprawdę czuję, że moja skóra jest ukojona, wszelkie podrażnienia są wyciszone i na skórze pozostaje delikatna warstewka nawilżenia. 
Odczuwam to szczególnie wtedy, gdy nakładam je na nogi po goleniu czy po dłuższym przebywaniu na słońcu. 

Wersja kozie mleko & liczi jest lżejsza i delikatniejsza od jej żurawinowej siostry (RECENZJA). Pozostawia uczucie nawilżenia i delikatną, aksamitną powłoczkę (ledwie wyczuwalną), podczas gdy masło żurawinowe było nieco bardziej tłuste i polecałabym je raczej na jesień-zimę lub dla suchej skóry. 




Doceniam też oczywiście dobry skład i brak potencjalnie szkodliwych czy zbędnych składników. 

Polecam wypróbować na własnej skórze w sklepie Organique, jestem pewna, że zainteresuje niejedną z Was swoim zapachem i konsystencją :)


Cena/pojemność

59,90zł/200ml



PS. Od niedawna masło ma nieco inne opakowanie i niestety, cena wzrosła o około 5 zł.

środa, 6 lipca 2016

czerwcowe denko :)

Zapraszam na (liczne) zużycia z czerwca:





1. Alterra - żel pod prysznic Bio-Matcha (edycja limitowana)
Rzadko kupuję "naturalne" żele pod prysznic, ale ten zaciekawił mnie zapachem, w końcu herbata :) Rzeczywiście pachnie tak świeżo-herbacianie, trochę trawiasto. Jak to żel Alterry, był trochę glutowaty, niezbyt się pienił i szybko skończył, ale za taką cenę - nie ma co narzekać :)

2. Bath & Body Works - Aromatherapy Sensual - Jasmine Vanilla
Kosmetyki BBW z serii Aromatherapy pachną bardzo intensywnie (bardziej niż inne tej marki, choć ciężko w to uwierzyć ;)), tak było i w tym przypadku. Intensywny zapach wanilii, ale nie takiej ciasteczkowej, tylko takiej dorosłej, przypominającej perfumy. Jaśmin również był wyczuwalny. Bardzo kobiecy zapach, przyjemnie używało się go wieczorami, ale musiałam go sobie dozować, bo używany codziennie zaczął mnie męczyć.

3. Bath & Body Works - Carried Away - żel pod prysznic
Kiedyś wąchałam go w sklepie i wtedy mnie zachwycił, w używaniu okazał się być takim bardzo dziewczęcym, trochę słodkawym zapachem. Coś jak maliny i jogurt waniliowy, przyjemnie, ale też banalnie ;)


Włosy:



1. Organique Sensitive - szampon
Uwielbiam zapach tej serii - świeży, neutralny, kojący, przypomina mi jakieś kosmetyki z dzieciństwa. Jest delikatny, ma dobry skład, ale zauważyłam, że pod koniec dnia włosy były już oklapnięte (przy codziennym myciu). Obecnie wolę jednak szampony, które choć trochę dodają objętości.
RECENZJA

2. Farmona Herbal Care - rumiankowa odżywka do włosów
Moja ukochana odżywka, ułatwia rozczesywanie, wygładza, dodaje złocistych refleksów, nie obciąża, mam wrażenie, że dodaje objętości. Dlaczego nigdzie nie można jej kupić?!!
RECENZJA

3. Receptury Babuszki Agafii - maska drożdżowa do włosów
Działała nieco podobnie do wersji łopianowej. Lekka, nie obciążająca, ułatwiała rozczesywanie, włosy po użyciu były mięciutkie, gładkie, ale zachowywały objętość. To jedna z tych masek, które można nakładać w dowolnej ilości. Dobrze wpływała również na skórę głowy. Wkrótce recenzja.


Twarz:



1. Bielenda - Expert czystej skóry - specjalistyczny płyn do demakijażu oczu i zagęszczonych rzęs
Nie mam zagęszczonych rzęs i nie wiem, jak ten płyn miałby im pomóc. Płyn dość dobrze radził sobie z demakijażem oczu, szybko usuwał tusz do rzęs, ale jednocześnie powodował lekkie szczypanie. Nie było to mocne podrażnienie, ale są płyny, które nie powodują żadnego dyskomfortu, więc do tego już na pewno nie wrócę.

2. Phenome - Complete Blemish Cleanser - żel do mycia twarzy dla skóry tłustej
Świetny kosmetyk, to już moja druga butelka i już za nim tęsknię. Dobrze oczyszcza i mam wrażenie, że po odstawieniu stan mojej skóry trochę się pogorszył. Jest przy tym bardzo delikatny, nie zawiera SLES i nie powoduje uczucia ściągnięcia. Na pewno napiszę o nim coś więcej i pewnie jeszcze do niego wrócę.

3. Pat & Rub - Tonik
Zdecydowanie najlepszy tonik, jakiego kiedykolwiek używałam. Nie zawiera gliceryny ani innych zbędnych składników, nie pozostawia więc żadnej warstwy. Pachnie jak herbatka rumiankowa, przyjemnie koi i lekko nawilża skórę. Uwielbiam używać go rano :)

4. Nivea - pielęgnujący płyn micelarny do cery normalnej i mieszanej
Przyzwoity płyn, który dobrze radził sobie z demakijażem oczu, nie podrażniał, nie pozostawiał lepkiej warstwy.
RECENZJA




1. Sisley Black Rose Precious Face Oil
Luksus w buteleczce, mieszanka olejów m.in.oleju ze śliwki, oleju z lnicznika siewnego, znajdziemy tu też ekstrakt z czarnej róży, fitoskwalan i inne składniki. Do tego piękny zapach pochodzący z oleju eterycznego z róży bułgarskiej, magnolii i geranium. Olejek świetnie nawilżał, dobrze się wchłaniał, stosowałam go jako serum na noc. Czy jest jednak warty tak wysokiej ceny? To bardzo dobry olejek i używałam go z przyjemnością, ale sądzę, że na pewno znalazłyby się inne, równie dobre, w dużo niższej cenie.

2. Ava Aktywator Młodości Witamina C
Witamina C to coś, czym bardzo łatwo zachęcić mnie do zakupu kosmetyku ;) W tym przypadku jednak nie zauważyłam żadnego szczególnego działania. Serum nie zapychało, dobrze się wchłaniało i mogłam używać go rano i to tyle, jeśli chodzi o zalety. Podejrzewam, że nie mamy tu do czynienia z naprawdę aktywną, stabilną formą witaminy C.

3. Antipodes Aura Manuka Honey Mask
Bardzo ciekawy koncept - maska łącząca właściwości antybakteryjne i oczyszczające (dzięki zawartości miodu manuka) oraz odżywcze i nawilżające (miód manuka, olej awokado, ekstrakt z pestek winogron i inne). Maska ładnie rozświetlała i nawilżała skórę, sprawiała również, że niedoskonałości szybciej się goiły i znikały. Do tego pięknie pachniała mandarynką i wanilią. Może kiedyś do niej wrócę, kto wie :)



1. Sylveco - ziołowy płyn do płukania jamy ustnej
Bardzo lubię ten płyn, to właściwie mieszanka ziół (szałwia, rozmaryn, mięta), nie zawiera alkoholu, nie podrażnia.

2. Yope - Figowe mydło w płynie
Przyjemny, delikatny zapach i łagodny skład. Zauważyłam, że w trakcie jego używania znacznie rzadziej musiałam sięgać po krem do rąk, bo w ogóle nie wysusza skóry. Chętnie wypróbuję inne wersje zapachowe :)

3. Phenome Pure Sugarcane - Anti-aging Hand Therapy
Uwielbiam zapach serii Pure Sugarcane. To słodki aromat, ale słodki w taki "dorosły", wyszukany sposób, nie spotkałam się z niczym podobnym. Bardzo dobrze pielęgnuje skórę pomimo lekkiej konsystencji. Planuję powrót, może większe opakowanie :)

Recenzja emulsji do ciała z tej serii - KLIK


Drobiazgi:




1. L'Oreal Miss Manga Mega Volume Black Angel
To była jakaś edycja limitowana znanej mi już wersji Miss Manga. Była równie dobra, jak oryginał - porządnie podkreślała rzęsy, wydłużała, pogrubiała, podkręcała. Bardzo lubię tusze L'Oreal a Miss Manga jest chyba moim największym ulubieńcem.

2. Phenome - Wrinkle Resist - maska do twarzy
To już druga zużyta miniaturka tej maski o właściwościach przeciwzmarszczkowych. Jest genialna - ma naturalny skład a efekt, jaki daje, przypomina efekt po użyciu czegoś z toną silikonów. Skóra jest wygładzona, ujędrniona, rozświetlona, nawilżona...Idealna maska na "przed wyjściem" i myślę, że przy regularnym stosowaniu mogłaby zrobić dużo dobrego dla skóry. Mam już pełnowymiarowe opakowanie :)

3. Bath & Body Works - Hawaiian Pink Hibiscus - żel antybakteryjny do rąk
Zawsze mam jeden z tych żeli w torebce, są idealne - zero lepienia się, nie śmierdzą alkoholem, nie wysuszają nadmiernie dłoni. Wersja Hawaiian Pink Hibiscus pachniała po prostu hibiskusem, czyli tą charakterystyczną nutą obecną w prawie każdej owocowej herbacie.




Azjatyckie maseczki w płacie, nie mogłoby ich zabraknąć:

Mioggi - Chamomile Collagen Mask - jedna z lepszych, jakie miałam, to już niestety ostatnia.

MediHeal - N.M.F. Aquaring Ampule Mask - to również jedna z ulubionych, świetnie nawilża skórę

My Scheming - Cactus Essence Hydrating Black Mask - czarna maska w płacie, wygląda się w niej zabójczo, z działania również jestem zadowolona

Dr Morita - maska z wyciągiem ze ślimaka, niezła, ale szału nie było





Próbki:

Norel Dr Wilsz - multiwitaminowy rozjaśniający krem pod oczy
Trudno powiedzieć za wiele na podstawie próbek, ale pierwsze wrażenie było pozytywne - krem nie podrażnia, jest treściwy, ale dobrze się wchłania i dobrze nawilża.


To już wszystko, denko znowu było pokaźne :) Jeśli używałyście któregokolwiek z tych kosmetyków, jestem bardzo ciekawa Waszej opinii :)