czwartek, 1 stycznia 2015

odkrycia 2014 - najlepsi z najlepszych: pielęgnacja

Przedstawiłam już moje największe odkrycia makijażowe minionego roku, czas na coś, o czym piszę najchętniej, czyli pielęgnację. Jak łatwo możecie się domyślić, ten post będzie z gatunku tych tasiemcowych :)


Zacznijmy od największego odkrycia pielęgnacyjnego, czyli:

Alpha-H
Liquid Gold



Z jakiegoś powodu produkt ten nie doczekał się jeszcze pełnej recenzji, po raz kolejny napiszę więc w skrócie - to kosmetyk, który naprawdę działa, efekty zaczynają być widoczne już po jednej aplikacji, choć na prawdziwe zmiany trzeba oczywiście poczekać kilka tygodni. Nie zawiera niczego zbędnego - mamy tu kwas glikolowy rozcieńczony w alkoholu, ekstrakt z lukrecji, zhydrolizowany jedwab, dwutlenek potasu i ani jednego składnika więcej. 
Idealny dla osób obawiających się kuracji kwasami - nie ma tu żadnego okresu przejściowego, gdy łuszczymy się jak jaszczurki, nie ma wysuszenia, suchych skórek, zaczerwienienia...A przy tym efekty robią wrażenie. Rozprawia się z zaskórnikami (jako jedyny z wypróbowanych przeze mnie kosmetyków!), niedoskonałościami, wygładza skórę, dodaje skórze blasku...Ma też mieć działanie antystarzeniowe.
Polecam serdecznie każdemu, kto może nie ma prawdziwego trądziku, ale męczy się z zaskórnikami, okazjonalnymi podskórnymi wypryskami, szarą cerą...

Nuxe 
Aroma Perfection
żel oczyszczający do mycia twarzy


Zużywam obecnie 4 butelkę tego żelu pod rząd...I nie zamierzam z niego rezygnować. Dla mnie to żel idealny - dobrze oczyszcza, ale nie zawiera SLES i nie wysusza skóry. Można go stosować bardzo długo bez obaw, że z czasem zacznie wysuszać czy podrażniać. Skład to w dużej mierze składniki pochodzenia roślinnego. 
Ten żel świetnie uzupełnia pielęgnację cery skłonnej do zanieczyszczeń, ale bez efektów ubocznych głęboko oczyszczających żeli (typu Effaclar czy Normaderm...). Nie ma też żadnego nachalnego zapachu. Łatwo dostępny w aptekach, często pojawia się na promocjach w SuperPharm i aptekach internetowych. 


La Roche Posay
Anthelios XL
żel-krem o suchym wykończeniu
SPF 50+


W końcu znalazłam filtr idealny :) Po rozsmarowaniu wchłania się do matu, nie czuje się go na twarzy bo ani nie wysusza, ani nie powoduje uczucia ciężkiej, tłustej warstwy na skórze. 
Świetny pod makijaż - przedłuż jego trwałość, skóra wolniej się przetłuszcza. Mam wrażenie, że tworzy coś w rodzaju bazy pod makijaż, bo pory stają się mniej widoczne a skóra pozostaje matowa na długie godziny. 
Nie powoduje zapychania, jest bezzapachowy, odpowiedni dla cery wrażliwej.
Jestem na 3 opakowaniu, 4-te w zapasie :)

Lancome
Hydra Zen Neurocalm
(wersja na dzień bez SPF)


Zużyłam 3 miniaturki po 15 ml, więc właściwie niemal pełne opakowanie. Podeszłam do niego z przymrużeniem oka - jasne, odstresowujący krem robiący cuda...Jednak przy regularnym stosowaniu zauważyłam efekty - na długo zapomniałam o zaczerwienieniu w okolicy policzków, nawet przy niesprzyjającej pogodzie, w stresujące dni czy po godzinach spędzonych w klimatyzowanych pomieszczeniu, np. w podróży. 
Ten krem koi skórę i sprawia, że cera nie wygląda na tak spiętą i zmęczoną w ciągu dnia, może więc w jakiś tajemniczy sposób ją "odstresowuje" :)
Jest przy tym idealnym nawilżaczem, nadaje się pod makijaż, ale nawilża o niebo lepiej, niż wszystkie "lekkie kremy na dzień" razem wzięte. Można zapomnieć o suchych skórkach :)

Teraz używam czegoś innego, i od razu zauważyłam różnicę, Na szczęście w zapasie czeka pełnowymiarowe opakowanie - mój prezent gwiazdkowy :)

Clinique
Take the day off
balsam oczyszczający do demakijażu


Wahałam się, czy dołączyć ten kosmetyk do ulubieńców roku, bo zaczęłam go stosować stosunkowo niedawno, pod koniec listopada. Uważam go jednak za prawdziwe odkrycie i wiem, że prędko go nie zdradzę :)
Już dawno przekonałam się do stosowania "tłuściochów" do demakijażu, taka formuła najlepiej radzi sobie z podkładem i resztą kolorówki. Do niedawna były to głównie azjatyckie olejki do demakijażu, sprawdzały się świetnie, z czasem jednak zaczęłam rozglądać się za czymś bez parafiny, o bardziej naturalnym składzie, a jednocześnie czymś, co mogłabym spłukać z twarzy bez konieczności sięgania po ściereczki muślinowe czy inne wynalazki do torturowania twarzy ;)

Balsam Clinique świetnie radzi sobie z makijażem, oczyszczanie nim twarzy to prawdziwa przyjemność...Skóra jest czysta i świeża, a jednocześnie miękka i nawilżona. Nadal jestem wierna dwustopniowej metodzie oczyszczania twarzy, więc po nim sięgam po żel Nuxe. Widzę, że po takim zabiegu cera jest czysta, ale jednocześnie o wiele bardziej miękka i mniej wysuszona, niż przy stosowaniu olejków, które tak naprawdę nie miały żadnych właściwości pielęgnacyjnych. 

Jest przy tym niesamowicie wydajny, więc można przeżyć dość wysoką cenę. 

Sylveco
Balsam myjący do włosów
z betuliną


Nadal bardzo lubię i wracam do ulubieńców włosowych z lat poprzednich - szampon TBS, maski Biovax, rosyjskie balsamy na propolisie, ale oczywiście eksperymentuję też z nowościami :)
Ten szampon jest wyjątkowy - nawilża i pielęgnuje włosy, jest bardzo łagodny dla skóry głowy, wręcz ją nawilża, a przy tym...dodaje włosom objętości, są odbite od nasady, lepiej się układają, nie puszą się ani nie elektryzują. 
Po kilku tygodniach stosowaniu zauważyłam też, że coraz mniej włosów wypada mi przy myciu :)
Zapach jest kwestią dyskusyjną (czuć rozmaryn, nie każdemu się spodoba), ale efekty są tego warte. 
Skład oczywiście genialny: mamy masło shea, ekstrakt z brzozy, rozmaryn....
Jeśli lubicie łągodne, naturalne szampony - to jest na pewno jeden z najlepszych w tej kategorii. 
Jestem ciekawa, jak sprawdzi się wersja z pszenicą. 

Bath and Body Works
żele pod prysznic, żele antybakteryjne do rąk, krem do ciała...


W zeszłym roku miałam okazję kilka razy wziąć udział w zamówieniu kosmetyków BBW ze Stanów. 
Zakochałam się w różnorodności zapachów, niespotykanych w kosmetykach europejskich - można się uzależnić od ciągle pojawiających się nowości sezonowych. Zapachy są naprawdę niespotykane - nie są płaskie, kojarzą się raczej z konkretnym nastrojem, czasem, miejscem niż np. z danym owocem czy kwiatem. Niektóre mogłyby być dobrymi perfumami....To takie kosmetyczne Yankee Candle ;)
Jakościowo są również bardzo dobre - żele antybakteryjne świetnie odświeżają bez nadmiernego wysuszania, nie śmierdzą alkoholem, przyjemny zapach na długo zostaje na dłoniach. Żele pod prysznic są bardzo gęste i wydajne, dobrze się pienią, nie wysuszając przy tym skóry, ich zapachy są też bardzo intensywne. Krem do ciała mam na razie tylko jeden, mogę jednak powiedzieć, że dobrze nawilża, a zapach zostaje na skórze do kolejnego prysznica :)


10 komentarzy :

  1. Balsam myjący Sylveco również lubię. Jednak ulubieńcem nie został bo po 2 butelce przestał działać . Ten pierwszy preparat z kwasami wygląda super. Ja wlasnie nie lubię jak krem z kwasami zawiera silikony i inne świństwa które tylko niweczą pozytywne efekty kwasów.

    OdpowiedzUsuń
  2. żel-krem o suchym wykończeniu dla mnie za suchy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nakładam go na krem nawilżający, i wtedy jest dla mnie ok - ale ja mam cerę mieszaną.

      Usuń
  3. Muszę w końcu kupić coś z NUXE, firma niesamowicie mnie ciekawi. Zainteresowałaś mnie balsamem do włosów Sylveco, z twojego opisu wynika, że byłby idealny dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi bardzo pomaga w utrzymaniu skóry w ryzach płyn złuszczający na bazie kwasu salicylowego, który jest robiony w aptece ;) Taka butla starcza mi spokojnie na ponad 7-8 miesięcy używania i zapomniałam kompletnie o peelingach mechanicznych/enzymatycznych czy innych cudach :)

    Myślę, że skoro służy Ci ten krem z Lancome to warto odżałować na niego tę kwotę i być zadowoloną z działania. Ja ostatnio odkryłam, że moja skóra ostatnio lubi bogatsze konsystencję. Paradoksalnie krem YR skierowany do cery dojrzałej/ suchej sprawdził się u mnie dobrze. Ostatnio zainteresowałam się jednak polska marką Lilla Mai i postanowiłam zamówić kilka rzeczy. Między innymi odżywczy krem z masłem shea ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam kiedyś żel do mycia twarzy Effaclar z kwasem salicylowym i próbowałam też toniku Clinique 2 z tym składnikiem, i strasznie wysuszały mi cerę, przy tym powodowały wysyp...Może to było spowodowane jakimś innym składnikiem, ale mimo wszystko, od tamtej pory boję się trochę kwasu salicylowego...

      Usuń
  5. Nie znam jeszcze żadnego z Twoich hitów ubiegłego roku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam żadnych z tych ulubieńców ale bardzo lubię takie posty.Ciekawi mnie ten balsam do mycia włosów i żel do mycia twarzy może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Marzy mi się ten Clinique do demakijażu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam żele anty do rąk z bath body works! :)))

    OdpowiedzUsuń