środa, 12 sierpnia 2015

denko-gigant: cz.3 maski, saszetki i próbki (czerwiec & lipiec)

Zazwyczaj nie przygotowuję osobnego posta specjalnie dla maseczek, próbek i saszetek, ale przy takim rozmiarze denka, po prostu nie miałam wyjścia ;) 

Poza tym mam tu sporo nowości i próbek kosmetyków, które mogą Was zaciekawić. Zapraszam!



Zużyłam kolejne maseczki z singapurskiej paczki przesłanej mi przez Iwonę, znajomej współ-maniaczki świec zapachowych (Świece Zapachowe) :)
Te dwie maseczki zaliczam do kategorii - "fajne, ale bez rewelacji". Jak większość tego typu masek, ładnie nawilżają i odświeżają cerę, sprawiają, że wyglądamy na bardziej wypoczęte. Efekty nie były jednak zbyt długotrwałe i ogólnie nie było w nich nic takiego, za co bym je zapamiętała (w przeciwieństwie do cudownej maski MediHeal - koniecznie będę musiała zaopatrzyć się w całe pudło tych masek!). 



A tutaj kolejna porcja masek My Beauty Diary w przeuroczych opakowaniach z edycji limitowanej. Moim ulubieńcem (opakowaniowym) jest zdecydowanie kot :)

Maseczki miały różne funkcje - zielona i biała miały oczyszczać i zamykać pory, kot miał zapewnić głębokie nawilżenie i chmurka rozjaśnić cerę. I tym razem MBD nie zawiodło, polubiłam się z każdą z tych maseczek. Zapachy były identyczne, typowe dla większości serii MBD, czyli dość delikatny, nieokreślony zapach. Jak zwykle też obyło się bez podrażnień czy innych efektów ubocznych, cera była bardzo zadowolona :)



I kolejne dwa rodzaje masek MBD:

Diamond & Caviar Moisturizing Mask
To była maseczka z serii tych z częścią zakładaną na szyję i podbródek, co ma na celu zapewnić nam wymarzony przez Azjatki kształ litery V ;) Maska nie zmieniła co prawda kształtu mojej twarzy, za to zadziałała jak inne maski MBD - czyli dobrze :)

Imperial Bird's Nest
To chyba najbardziej odżywcza i najmocniej nawilżająca maseczka MBD. Skóra po użyciu jest niesamowicie miękka i bardzo dobrze nawilżona, efekt utrzymuje się dłużej. 



My Scheming
Raw Job's Tears Brightening Black Mask

Job's Tears (gdyby ktoś się zastanawiał - to ziarna rośliny zwanej łzawnicą ogrodową, inaczej: łzy Hioba ;)) to ostatnio bardzo popularny składnik w azjatyckiej pielęgnacji, podobnie jak maski w kolorze czarnym. Wyglądamy w nich bardzo ciekawie, to trzeba przyznać :)
Samo działanie maski jest świetnie, bardzo ładnie rozjaśnia, wyrównuje koloryt cery, nawilża i wygładza. Zauważyłam również, że jest bardzo wygodna w stosowaniu - nie musimy bawić się z plastikową warstwą, którą trzeba oddzielić i wyrzucić, sama maska jest dość gruba i elastyczna, dzięki czemu dobrze przylega do twarzy i świetnie się na niej trzyma. 
Bardzo pozytywne zaskoczenie, chętnie wrócę do masek tej firmy.




Innisfree
The green tea sead cream

Krem do twarzy koreańskiej marki Innisfree. Zabrałam go ze sobą na wyjazd i świetnie się sprawdził w roli kremu na dzień, wystarczył na 3 dni. Zawiera ekstrakt z herbaty, olej z herbaty, ekstrakt z orchidei, kamelii i kilka innych naturalnych składników. Skład nie jest w 100% naturalny, ale jest całkiem dobry.
Krem ma dość bogatą konsystencję, bardzo dobrze nawilża i koi skórę, ale też zaskakująco dobrze się wchłania, nie powoduje świecenia się i świetnie nadaje się na krem na dzień. Ma delikatny, świeży zapach. 
Trochę szkoda, że jest w słoiczku a nie np. w opakowaniu z pompką...Może skusiłabym się na zakup, bo zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie.
więcej info - KLIK


Organique
Pumpkin Line
Ultra Hydrating Cream

A tu dla odmiany coś, co nie do końca zachwyciło...
Producent zapewnia o mocy nawilżającej tego kosmetyku, ale również wspomina, że jest to krem lekki, odpowiedni do każdego typu cery. Krem zawiera ekstrakt z dyni, kwas hialuronowy i olej avocado. 
W moim przypadku okazał się kremem zbyt tłustym, już podczas aplikacji wydaje się dość ciężki, ale wiadomo - pierwsze wrażenie może być mylące. Potem niby dobrze się wchłonął, ale za to skóra bardzo szybko zaczęła się świecić, tego dnia miałam na sobie tylko puder, boje się myśleć, co stałoby się z podkładem...Poza tym ogólnie ciągle czułam go na skórze i po paru godzinach zaczęłam marzyć o umyciu twarzy. Nie polecam - no chyba, że na noc i to dla osób z bardzo suchą skórą. 



A tutaj kilka próbeczek Vichy...

Miałam okazję wypróbować parę rzeczy ze słynnej serii Idealia, której byłam bardzo ciekawa.
Powiem krótko - bez szału.
Wypróbowałam Life Serum oraz krem z tej samej serii. Moim zdaniem są to kosmetyki działające bardziej jak makijaż, niż pielęgnacja...Aż czuć, ile tam musi być silikonów i substancji rozświetlających...W przypadku serum, skóra po aplikacji jest niesamowicie gładka, jest to aż nienaturalne. Wygląda na świetlistą, więc jakiś efekt jest, jeśli chcemy udać, że spałyśmy 8 godzin, a nie 4 i na kolacje zjadłyśmy sałatkę, a nie pizzę... ;) Niestety, po pierwsze - nie ma to nic wspólnego z prawdziwą pielęgnacją, która miałaby zapewnić naturalny blask skórze, a po drugie - efekt trwa dość krótko, bo szybko zaczęłam się po nim niemiłosiernie świecić. Próbka wystarczyła na dwie aplikacje, więc nie wypowiem się na temat zapychania itp., ale wietrzę taką możliwość.

Krem Idealia - tutaj może nie było takiego nieziemskiego wygładzenia, ale podobnie szybko zaczęłam się po nim świecić no i zupełnie niepotrzebnie mamy tutaj masę barwników, substancji zapachowych i nie wiadomo, czego jeszcze...Też nie polecam.

Aqualia Thermal
Dyamic Hydration
Rich Cream

W przypadku tego kremu przynajmniej poczułam jakieś nawilżenie, ale podejrzewam, że na dłuższą metę krem mógłby zadziałać odwrotnie, ze względu na obecność alkoholu (i to dość wysoko w składzie!). Do tego dość mocny zapach, skład bardzo średni. Miałam kiedyś lekką wersję tego kremu na dzień (wtedy te kremy były jeszcze w opakowaniach w tubce, po co oni to zmienili?) i też na początku nawilżał, a potem zaczął podrażniać i nawet lekko przesuszać. 
Coraz mniej lubię tę markę, mogę polecić ich płyn micelarny, ale kremy to jakiś żart....

14 komentarzy :

  1. A nie miałaś wrażenia, że ten krem z Organique BARDZO MOCNO pachnie? Mnie to zniechęciło, wolę czuć swoje perfumy, a nie zapach pielęgnacji - naprawdę utrzymywał się przez cały dzień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, nie pamiętam już zapachu tego kremu, ale też nie lubię, gdy kosmetyki do twarzy zbyt mocno pachną...Ani to zdrowe dla skóry, ani dla naszego nosa ;) Miałam kiedyś taki problem z kremem Nuxe, który czułam jeszcze dłuuugo po nałożeniu na twarz.

      Usuń
  2. Sporo tych masek ;) a te koreańskie mają świetne nadruki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne są te nadruki tych maseczek ;) ja znam tylko jedną z vichy ale chętnie poznam tą Medi Heal ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie ostatnio vichy rozczarowuje :) tez sie teraz wzięłam za próbki:) p.s. jak uszczuplę zapasy i będzie możliwość to skorzystam z Twojej propozycji zamówienia lush:) Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaa przede wszystkim opakowania - to jakies mistrzostwo, sa przepiekne! Chce My Beauty Diary, koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam szczerze że lubię próbki ale tylko tych kosmetyków które konkretnie mnie interesują. W sklepach często dorzucane są różne gratisy (co oczywiście się chwali) ale większość z próbek po prostu do nie nie pasuje dlatego najczęściej wędrują dalej w dobre ręce:)
    Maseczki w formie nasączonego płata to moja ulubiona forma aplikacji:)

    OdpowiedzUsuń
  7. nadruki na maseczkach mnie kupują :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieki ze podlinkowanie mojego bloga.

    Ostatnio zdecydowalam, ze w koncu musze zaczac zuzywac wszystkie nagromadzone maseczki. Podoba mi sie szczegolnie Black Obsidian Moisturizing Black Mask, jakbys miala okazje, to sprobuj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc i MBD nie pozostaje w tyle, jeśli chodzi o szał czarnych maseczek :) W sumie nawet je lubię, więc czemu nie :)

      Usuń
  9. Z VIchy kremy miałam okazję używać i jestem zadowolona bardzo;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Te przeurocze nadruki na opakowaniach maseczek <3

    OdpowiedzUsuń
  11. O kremach Vichy mam podobne zdanie . Miałam dawno jakieś próbki . Zresztą to samo co L'Oréal . Czysty marketing, pozorne efekty i kupa kasy bo "jesteś tego warta".
    Maseczki koreańskie bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń