sobota, 4 maja 2013

Chiny - co podoba mi się najbardziej?

Dziś będzie niekosmetycznie, ale pomyślałam, że podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat Chin i życia tutaj. Nie jestem może takim ekspertem, jak osoby mieszkające tutaj od lat, ale jest to mój drugi pobyt w Chinach i tym razem dość długi, bo aż 3-miesięczny. Do tego przebywam tutaj nie do końca jako turystka, ale tym razem też pracuję, spędzam czas w większości z lokalnymi mieszkańcami, a nie tylko z innymi expatami, a więc myślę, że mam to szczęście zaobserwować pewne rzeczy, które mogą umknąć osobom przebywającym tu wyłącznie turystycznie np. przez 2 tygodnie w Pekinie czy Szanghaju. Co więcej - w mieście, w którym obecnie przebywam od miesiąca widziałam może 2-3 inne osoby naszej rasy, a więc - jest ciekawie i często to ja jestem atrakcją :D

A więc - co na plus, co na minus?

Co kocham w Chinach:


1. Jedzenie! 
Chińskie jedzenie jest przepyszne i każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Jeśli nawet zniechęciłyście się kiedyś wizytą w chińskiej restauracji w Polsce, czy gdziekolwiek w Europie i sądzicie, że to nie dla Was - zapewniam, że i tak znalazłybyście tu coś, co by Wam smakowało, ponieważ to, co jest serwowane w krajach europejskich to może 1% kuchni chińskiej :) Mamy potrawy smażone, treściwe - dla miłośników mięsa, są pikantne i te bardzo łagodne, są świeże warzywa przygotowane na tysiąc sposobów, przeróżne rodzaje chleba, lekkie zupy, setki rodzajów makaronu, tofu, owoce morza...
Do tego jedzenie w restauracjach jest naprawdę tanie! Ostatnio zjedliśmy porządny obiad w dobrej restauracji i za 4 osoby zapłaciliśmy, uwaga - 80zł! A przecież istnieją jeszcze sporo tańsze knajpki gdzie również można znaleźć prawdziwe pyszności.
Może przygotuję osobny post na temat moich wrażeń dotyczących chińskiej kuchni, jeśli Was to interesuje :) Dodam tylko, że tutaj jedząc naprawdę dużo i często, nie ćwicząc, w ciągu pierwszych 2 tygodni pobytu schudłam 3 kg - tak po prostu ;) Co więcej, tak zdrowe jedzenie sprawiło, że moja cera znacznie się poprawiła, jest gładka, wyprysków praktycznie nie ma, zmniejszyły się też moje cienie pod oczami...I to wszystko pomimo zanieczyszczonego i suchego powietrza, o którym tak głośno.

2. Regularny tryb życia.
Z jednej strony na początku trochę mnie to drażniło - śniadanie zawsze o 7-8, nawet w dzień wolny (np. w hotelach śniadanie często kończy się już o 8:30-9, więc nawet podróżując w czasie wolnym sobie nie pośpimy...), ale teraz widzę, że to ma swoje zalety. Wstajemy dość wcześnie, lunch jest zawsze o 12 - nawet jeśli pracujemy, to w każdej firmie jest porządna przerwa na lunch, o tej porze też dość ciężko znaleźć miejsce w restauracji, za to już o 13 - 13:30 jakimś magicznym sposobem wszystkie lokale są puste. Wszyscy jedzą w tym samym czasie, do tej pory mnie to dziwi :D Kolacja mniej więcej o 18-19.
Trudno się przestawić, ale potem można odczuć zalety - głodnym jest się zawsze o tej samej porze, a pomiędzy posiłkami w ogóle nie odczuwa się ochoty na przekąski, słodycze itp. W nocy nie ma też problemu z zasypianiem, myślę, że to kolejny czynnik mający wpływ na zrzucenie zbędnych kilogramów i poprawę stanu cery.

3. Cudowna obsługa
Bez względu na to, czy stołujemy się w najdroższej restauracji, czy w skromniejszej knajpce, kelner obsłuży nas równie szybko i sprawnie, nie trzeba dopraszać się o rachunek, nasze dania pojawią się na stole naprawdę w kilka minut.
W każdym sklepie czy supermarkecie mamy wystarczającą ilość pracowników, żeby nie było problemu z zapytaniem o coś czy poproszeniem o pomoc, na nic nie trzeba czekać.
W centrach handlowych obsługa nosi mundurki (coś a'la stewardessa ;)) i (przynajmniej jeśli w pobliżu znajduje się klient) nie ma prawa siedzieć, rozmawiać przez telefon czy czytać gazety, albo, co gorsza, gawędzić sobie z koleżanką i ignorować klienta. Na ścianach wiszą nawet regulaminy ze zdjęciami aby o tym przypominać.
I co najważniejsze - nie ma mowy o skwaszonych minach i okazywaniu klientowi, jak bardzo sprzedawczyni czy kelnera jest niezadowolona z pracy i życia. A zarobki nie są na pewno wyższe niż sprzedawcy w Polsce czy Niemczech, do tego wiele osób może pomarzyć o porządnej emeryturze, więc mają często większe prawo do niezadowolenia. Poza tym tutaj coś takiego jak napiwek nie istnieje!

4. Starość nie musi równać się samotności...
Tutaj naprawdę rzadko spotyka się samotne starsze osoby. Nawet jeśli ich dzieci są daleko i nie mogą zbyt często ich odwiedzać, to i tak starsze osoby mają mnóstwo przyjaciół i utrzymują dobre kontakty z dalszą rodziną, zawsze jest ktoś, kto pomoże, wesprze, doradzi. Starsze panie nie spędzają czasu przed telewizorem - chodzą do parku z sąsiadkami, często ćwiczą razem na świeżym powietrzu, chodzą do restauracji. Staruszkowie przesiadują w parku i grają w szachy czy inne gry (często nawet wystarczy im szachownica ustawiona na chodniku), również ćwiczą, jeżdżą na rowerze, chodzą na długie spacery. Tutaj nikt nie lubi przesiadywać w domu sam, o ile nie musi.

5. Wychowanie dzieci
Pomimo polityki jednego dziecka, która oznacza, że znaczna większość dzieci to jedynacy (istnieją rzadkie wyjątki), rzadko spotyka się rozpieszczone, zmanierowane czy niegrzeczne dzieci. Pracuję w szkole i tutaj dzieciaki w wieku 13-14 lat są jeszcze naprawdę niewinne, grzeczne, przyjazne...Zero makijażu, wymyślnych fryzur, pomalowanych paznokci. Nie spotykam się z arogancją czy nastawieniem "wszystko wiem lepiej". Małe dzieci, które widuję na ulicy, również mnie zdumiewają - rzadko słychać krzyki, domaganie się, żeby coś kupić, agresywne zachowanie...Można krytykować chiński system edukacji za naprawdę wiele rzeczy, ale z pewnością ma on swoje plusy, do tego wychowanie ze strony rodziców musi zapewniać dzieciakom coś, czego naszym widocznie brakuje...Tutaj dzieciaki są naprawdę kulturalne i widać, że choć pracują ciężko, muszą być naprawdę odpowiedzialne i bystre żeby poradzić sobie z egzaminami i ogromną presją, to pozostają dziećmi, a nie udają dorosłych w wieku 12 lat...

6. Moda 
Gdy wybieram się czasem do centrum handlowego, mam ochotę wykupić prawie wszystko. Mamy do wyboru setki, jeśli nie tysiące ślicznych, kobiecych, zwiewnych sukienek, spódniczek, bluzek...Oczywiście można też kupić praktyczne i wygodne dżinsy czy dres, ale styl kobiecy i dziewczęcy zdecydowanie dominuje. Jasne kolory, sukienki...A przy tym nie ma tu takiej presji, jak w Korei (z tego co słyszałam), gdzie mamy pęd za ideałem, trzeba nosić 12cm szpilki i krótkie spódniczki...Tutaj mimo wszystko panuje pod tym względem większy luz, a nawet w pracy raczej wypada nosić się skromnie i z umiarem.
Do tego podoba mi się to, że mamy wybór - jeśli chcemy kupić coś trwałego i porządnego, możemy wybrać się do odpowiedniego sklepu i kupić coś droższego znanej marki. Natomiast jeśli potrzebujemy coś na jeden sezon, na spacery z psem, do domu czy na jednorazowe wyjście - możemy znaleźć wszystko, czego dusza zapragnie w centrach handlowych i sklepach z tańszą odzieżą. W Niemczech tak nie ma -albo kupisz coś drogiego i trwałego, albo nie kupisz nic. A czasem przecież mamy ochotę zrobić sobie drobny prezent, niekoniecznie od razu za 100 czy 50 Euro...

7. Uroda
Chińskich marek nie znam i szczerze mówiąc, jeszcze nie próbowałam. Natomiast jest tutaj dość łatwy dostęp do kosmetyków koreańskich i japońskich, które można zamówić przez internet z oficjalnych sklepów, np sasa.com lub znaleźć w niektórych centrach handlowych i drogeriach (np. Watson's). Nie ma problemu z doliczaniem cła (jak to bywa w UE), nie ma drogich przesyłek i długiego oczekiwania. A więc raj dla miłośniczek kremów BB czy innych azjatyckich wynalazków :)

8. Stosunek do obcokrajowców
Mieszkam w mieście, gdzie obcokrajowców praktycznie nie ma, a jeśli są, to są to zazwyczaj przejeżdżający biznesmeni albo obcokrajowcy z innych krajów azjatyckich, czyli nie wyróżniają się tak bardzo, jak ja. Pomimo tego, nie spotkałam się tutaj z nieuprzejmym gapieniem się, czy jakimkolwiek niemiłym zachowaniem. Owszem, wzbudzam zainteresowanie, ale raczej w pozytywny sposób, np. zdarza się, że ktoś zapyta skąd jestem, uśmiechnie się albo nawet powie mi komplement na temat tutaj niespotykanego koloru włosów czy odcienia cery :) Czasem małe dzieci zagadują mnie, chcąc poćwiczyć angielski - jest to naprawdę urocze :) Wstyd mi wtedy za zachowanie Polaków, którzy często na Azjatów reagują jakby zobaczyli UFO, albo wręcz uważają się za kogoś lepszego...
Poza tym spotykam się z tu z gościnnością i przyjacielskim nastawieniem. Czasem zdarza się, że Chińczycy są bardzo nieśmiali i podchodzą do mnie z rezerwą, ale i tak zawsze są uprzejmi i nigdy nie zostałam potraktowana w niemiły sposób.

9. Skromność
Podoba mi się jeszcze jedno - pomimo, że naprawdę wielu Chińczyków to bogaci ludzie, których stać na piękne mieszkanie, studia za granicą, podróże po całym świecie, to i tak większość z nich to skromni ludzie. Niczego nie marnują, oszczędzają wodę, nie trwonią pieniędzy. Nie obwieszają się też biżuterią, byle tylko pokazać, ile mają kasy - takie zachowanie jest tu raczej rzadko spotykane. Najczęściej również dzieci bogatych ludzi są dobrze wychowane i uprzejme. Pomimo tego, że wielu z nich pamięta ciężkie czasy i w dzieciństwie doświadczyło biedy a teraz są bogaci, to, że się tak wyrażę "woda sodowa nie uderzyła im do głowy", nie ma tutaj mentalności dorobkiewiczów, które można zauważyć choćby wśród obwieszonych złotem Rosjan i wśród innych nacji...

10. Herbata
Uwielbiam chińską herbatę! Niestety to, co kupujemy w Europie nie zawsze jest równie dobrej jakości. Oczywiście można znaleźć dobrą herbatę i u nas, ale najczęściej trzeba liczyć na szczęście, trudno przewidzieć, czy to, co kupujemy będzie naprawdę dobre. Tutaj można znaleźć całe centra handlowe gdzie herbatę sprzedaje się w hurtowych ilościach, w dość korzystnych cenach. Oczywiście najlepiej wybrać się z kimś stąd, kto zna się na gatunkach i przy tym nie da się oszukać. W zeszłym roku kupiłam tam zapas cudownej herbaty jaśminowej - najlepszej, jaką miałam okazję pić. Teraz też zamierzam zrobić mały zapas :)
Oczywiście mówię tu o herbacie zielonej, czerwonej i Oolong - herbata czarna nie jest specjalnością chińską, nie jest tutaj zbyt popularna.

11. Logiczne ubezpieczenie zdrowotne
Jako osoba przebywająca tutaj tylko przez kilka miesięcy nie odczuwam aż tak bardzo plusów tego systemu, ale dla osób mieszkających tu na stałe naprawdę genialnym wynalazkiem jest ubezpieczenie przypominające konto w banku - ile wykorzystasz, tyle wykorzystasz, reszta zostaje na twoim koncie. Jeśli nie wykorzystasz, możesz zabrać do lekarza kogokolwiek, np. członka rodziny, którego ubezpieczenie się wyczerpało - nikogo to nie obchodzi, o ile okaże się kartę ubezpieczenia, z której konta odejmą odpowiednią kwotę po przyjęciu pacjenta. Podejrzewam, że po przekroczeniu odpowiedniej sumy czy ilości wizyt u lekarza za kolejną wizytę trzeba będzie zapłacić. Ubezpieczeniem objęte są wszelkie usługi, także dentystyczne. Bardzo, bardzo podoba mi się taki system - nie ma sytuacji, gdzie ktoś przez cały rok nie chodzi do lekarza, a potem za dentystę musi zapłacić jakąś kosmiczną kwotę, bo tego ubezpieczenie nie obejmuje. Tutaj nawet plomby, leczenie kanałowe, usuwanie kamienia - wszystko jest objęte ubezpieczeniem, oczywiście do pewnego limitu. Do tego nie ma kolejek, czekania tygodniami na wizytę - nawet dentysta przyjmie nas praktycznie od ręki.

12. Łatwa dostępność wszelkich usług, sklepów itp. 
Mieszkamy na zwyczajnym osiedlu, takim blokowisku, jakich tutaj wiele. Prawie nikt nie mieszka w domu, o ile nie jesteśmy na głębokiej wsi, to znaczy, że musimy mieszkać w bloku. Podoba mi się to, że jest tutaj wszystko i niekoniecznie musimy jechać gdzieś autobusem, metrem do centrum. W promieniu 15-20 minut spacerem mamy niezliczone sklepy, przynajmniej 3 centra handlowe, piekarnie, supermarkety, drogerie, apteki, sklepy z ciuchami, mniejsze i większe restauracje, duży park, kilka placów zabaw, 2-3 kliniki, kilka przedszkoli, szkołę podstawową, liceum, kilka szkół językowych i oferujących korepetycje, targ warzywny, posterunek policji, kilka oddziałów poczty...Praktycznie jeśli ktoś nie ma ochoty zwiedzać, czy spotykać się ze znajomymi w centrum, to mógłby się stąd nie ruszać. Dodam, że miasto jest wielkości Warszawy, może nieco większe.
Dla porównania, w Niemczech mieszkam w jednym z największych miast, moje mieszkanie nie jest w centrum, ale nie jest też tak od niego oddalone, a żeby znaleźć najbliższy (mały) supermarket, muszę iść min. 15 minut. Po większość rzeczy (większe zakupy, biblioteka, lekarz - muszę jechać dość długo metrem albo autobusem).

Tyle przychodzi mi w tym momencie na myśl - pewnie jest tych plusów więcej. Celowo nie wspominałam o rzeczach typu zabytki, chińska kultura, muzea - to z pewnością ogromna wartość, ale o tym dowiecie się z pierwszego lepszego przewodnika czy programu dokumentalnego. Chciałam opowiedzieć Wam coś z życia codziennego :)
Tak jak mówiłam - nie jestem ekspertem, nie mieszkam też w Chinach od lat. Mimo wszystko, pewne rzeczy bardzo rzuciły mi się w oczy i o tym też opowiadam :) 
O minusach - następnym razem.






18 komentarzy :

  1. Muszę powiedzieć, że o ile wcześniej Chiny w ogóle mnie nie interesowały to bardzo przyjemnie mi się to czytało. Idealna lektura do kawy:) Proszę pisz więcej takich postów!

    OdpowiedzUsuń
  2. koniecznie zrób osobny post o jedzeniu :) bardzo ciekawie się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytało się to niesamowicie ciekawie! Chiny nigdy nie leżały w zakresie moich zainteresowań, ale po Twoim poście mam wielką ochotę tam pojechać :)
    Czekam na post o kuchni i minusach!

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem czemu, ale jakoś boję się Chin...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowicie ciekawy post! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo ciekawy i interesujący post, chciałabym kiedyś odwiedzić Chiny:) pozdrawiam i zapraszam, może obserwujemy?:) A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Śniadanie do 9? ała! jak są do 10 to mnie to w wakacje boli:P

    Mimo, że nie interesuję się Azją to chętnie przeczytałam ten post i jestem cieakawa minusów.

    I fajnie, że starsi ludzie nie rezygnują z radości życia.

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo ciekawi mnie jedzenie, zrób post :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Czwarty punkt bardzo mi się podoba :) Aktywne starsze osoby, to jest fajne ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. troszkę inaczej sobie te Chiny wyobrażałam, oczywiście zaskoczyłaś mnie wieloma rzeczami, ale na plus właśnie :) bardzo mi się podoba to co piszesz o dzieciach, młodzieży-też chciałabym tak wychowywać dziecko, wiadomo, że idealnych dzieci nie ma, ale coś mnie trafia jak widzę na ulicy 3-letniego brzdąca, który tarza się po posadzce w sklepie, dąsa, wpada w furię bo mama mu nie chce czegoś kupić.. ehh przecież to nie wina tego dziecka, tylko rodziców, tak go wychowali takiego go mają...

    punkt 11. jest genialny! dlaczego tak nie ma w Polsce? widać jesteśmy 100lat nawet za Chińczykami :)

    kosmetyków japońskich, koreańskich czy chińskich też nie znam, ale kremy BB te prawdziwe mnie kuszą, ale są dość drogie i nie bardzo chciałabym je zamawiać na allegro w ciemno.. Może jeśli Ty sobie jakiś zakupisz to wyskrobiesz dla nas recenzję, żebyśmy wiedziały na co zwracać uwagę? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. mi sie podoba minimalizm ich

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawie napisałaś:) Podoba mi się ta skromność Chińczyków, zapewne wrodzona - tego bardzo nam Polakom brakuje:)
    pozdrawiam i zapraszam na rozdanie:
    http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/2013/05/rozdanie-chcesz-to-baw-sie-i-bierz.html

    OdpowiedzUsuń
  13. hejka
    wyczytałam, ze masz męża Azjatę??To Chińczyk, jak dobrze myślę???Opowiedz coś o więcej, jak sie poznaliście , jak to jest???ciekawi mnie to :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo interesujący post, coraz bardziej ciągnie mnie w tamte rejony świata :) poproszę więcej szczególnie o kuchni i jeśli można, ze zdjęciami... :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chciałabym kiedyś odwiedzić Chiny :) W dodatku ty tak zachęcasz! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. świetnie to opisałaś, taki regularny tryb życia na pewno wpływa dobrze na zdrowie i sylwetkę, nie ma podjadania. Ech moda, domyślam się jak to wygląda, bo od kilku tygodni obserwuję chińskie aukcje na ebay, same śliczne, kobiecie rzeczy:]

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak ciekawie to opisałaś, ze aż mam ochotę wybrać się do Chin :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo przyjemnie mi się czytało, jakby tam była :)) zazdroszczę Ci możliwości zobaczenia tego kraju 'od kuchni'. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś ludźmi i dziećmi. Sama miałam wątpliwą przyjemność uczyć nasze polskie dzieci. O ile w wiejskich szkółkach było przyjemnie, to w miastach - koszmar. W dodatku podoba mi się regularny tryb życia. Ja jestem leniem, przyznaję się po dobroci. Dlatego gdy mam narzucony rytm, ramy i obowiązki łatwiej mi funkcjonować :) Miłego pobytu, a o kuchni chętnie poczytam :))

    OdpowiedzUsuń