środa, 9 grudnia 2015

11 prostych rzeczy, które chciałabym wiedzieć wcześniej

1. To, co czytamy na opakowaniu, a faktyczne właściwości i skład kosmetyku to dwie różne rzeczy.

To chyba najbardziej oczywista sprawa i podpisałyby się pod tym nie tylko wszystkie blogerki, ale też każda osoba choć trochę zainteresowana tym, co nakłada na twarzy czy włosy.

2. Nie należy bać się pędzli do podkładu, większość podkładów i kremów BB "rozwija skrzydła" dopiero nakładana odpowiednim pędzlem.

Przez długi czas myślałam, po co mi pędzle, skoro podkład czy korektor można z powodzeniem nałożyć palcami. Można, ale efekt jest nieporównywalny z tym, co możemy osiągnąć z pomocą pędzla. Teraz mój wierny Real techniques Expert Face Brush towarzyszy mi przy każdej aplikacji podkładu :) Produkt rozprowadza się lepiej, unika się smug, efekt jest dużo bardziej naturalny, "flawless", pory są mniej widoczne.

3. Szminki w wyrazistych odcieniach nie są zarezerwowane dla starszych pań na wyjścia do teatru i dla pań lekkich obyczajów ;)

Wierzcie lub nie, ale pierwszą czerwoną szminkę (lub w kolorze czerwonopodobnym) kupiłam jakieś półtora roku temu. Wcześniej czułam się po prostu niekomfortowo w czerwieni na ustach myśląc, że wyglądam w niej pretensjonalnie na co dzień, nieprofesjonalnie w pracy czy na spotkaniu, "przesadnie zrobiona" na imprezie. Tymczasem czerwień to  kolor, w którym chyba każda kobieta wygląda najlepiej, kobieco, stylowo, klasycznie. Możemy przebierać w odcieniach więc nie namawiam do noszenia tej strażackiej, ale np. taka delikatna, koralowa czerwień czy taka z odrobiną brązu będzie doskonale pasować nawet do pracy czy na zwykłe spotkanie z koleżanką. Dobrze dobrana szminka w bardziej intensywnym odcieniu zrobi nam cały makijaż, co szczególnie pasuje komuś, kto tak jak ja, ma dwie lewe ręce i nie lubi szaleć z makijażem oka i konturowaniem. Nie mówiąc o tym, że dodaje +100% do pewności siebie :)



4. Stosowanie kwasów nie musi kończyć się odpadaniem skóry i innymi traumatycznym przeżyciami.

Kiedyś trzymałam się od kwasów z daleka myśląc, że to zabawa dla znawczyń tematu i gotowych na poświęcenie i chodzenie z odpadającą skórą przez kilka tygodni/miesięcy. Okazuje się, że wcale nie musi tak być. Są kwasy (glikolowy, migdałowy), które nie zrobią nam krzywdy, o ile oczywiście sięgniemy po produkty z ich odpowiednim stężeniem. Naprawdę da się znaleźć produkt z kwasem, który działa a nie powoduje łuszczenia i podrażnienia. Chciałabym wiedzieć o tym wcześniej, bo oparty na kwasie glikolowym Liquid Gold (RECENZJA) zrobił dla mojej skóry więcej, niż wszystkie oczyszczające i przeciwtrądzikowe specyfiki razem wzięte. Polecam również kosmetyki z kwasem migdałowym Bielendy i Pharmaceris.



5. Cera mieszana/tłusta też wymaga nawilżania.

To było moje pierwsze "oświecenie" od chwili, gdy zaczęłam interesować się bardziej kosmetykami. Temat był wałkowany na blogach już milion razy, więc nie będę się tutaj rozwodzić, ale nie mogłam nie wspomnieć o swoim najważniejszym odkryciu ;)

6. Baza pod cienie to rzecz niezbędna.

Przez lata nie cierpiałam cieni do powiek, z prostego powodu: nie trzymały się na moich tłustych powiekach dłużej niż godzina-dwie, potem zbierały się ochoczo we wszystkich możliwych załamaniach lub w tajemniczy sposób...znikały. Z tego samego powodu nigdy nie chciałam inwestować więcej w cienie czy paletki i ogólnie ten etap robienia makijażu zaliczałam do najmniej przyjemnych. A więc: trzeba mieć bazę pod ciebie. Najlepiej Urban Decay.



7. Czerwony lakier to nie coś, co wypada nosić tylko na imprezę czy wielkie wyjście. Jeśli czujesz się dobrze w takich kolorach, noś je codziennie, także do pracy, na wykład czy do sklepu po bułki.

Tutaj mogłabym właściwie powtórzyć większość punktu, gdzie pisałam o wyrazistych szminkach. Nie, czerwone paznokcie nie są zarezerwowane na wielkie wyjścia i moim skromnym zdaniem tak ozdobione kobiece dłonie prezentują się najpiękniej, najbardziej elegancko i sexy. Poza tym - jeśli nie boicie się malować paznokci na czarno czy granatowo, to czemu czerwień miałaby być dla Was zbyt wyzywająca? 



8. Używanie kosmetyku, szczególnie takiego do pielęgnacji ciała, powinno stanowić przyjemność i nie ma nic złego w pozwalaniu sobie na cudownie pachnący żel pod prysznic czy masło do ciała.

Wiele osób myśli, że kosmetyk ma robić swoje (np. myć) i tyle, nie ma sensu poszukiwania nowych rodzajów,zapachów, konsystencji a tym bardziej wydawanie na nie więcej, niż jest to konieczne. Moim zdaniem kupowanie i stosowanie kosmetyków ma sprawiać nam również przyjemność, a więc to, jak pachnie i wygląda również ma znaczenie. Oczywiście skład i działanie zawsze stawia się na pierwszym miejscu, ale jeśli dodatkowo wieczorny prysznic może być trochę bardziej interesujący, to czemu nie? ;)

9. Odpowiednio dobrany filtr przeciwsłoneczny nie musi być koszmarem.

Filtr przeciwsłoneczny...Każda z nas wie, że należy stosować go codziennie, bez względu na pogodę i porę roku. Jednocześnie wiele z nas traktuje to jako przykry obowiązek lub nawet z niego rezygnuje, ze względu na tłustą konsystencję,bielenie i ogólnie średnią przyjemność używania kremów z filtrem. Wcale nie musi tak być, niektóre filtry potrafią być bardzo lekkie, dobrze się rozprowadzać i mogą nawet stanowić niezłą bazę pod makijaż.

Znam dwa przykłady, które wchłaniają się bardzo szybko, są niemal niewyczuwalne na skórze i przedłużają trwałość podkładu (szczególnie LRP!):

La Roche Posay Anthelios XL Dry Touch SPF 50 (RECENZJA)



Kiehl's Ultra Light Daily UV Defence KLIK




10. Upinanie włosów w domu

Posiadaczki długich włosów wiedzą, jak bardzo nasze włosy narażone są na uszkodzenia mechaniczne, np. poprzez ocieranie się o wszelkiego rodzaju szale, kaptury, oparcia foteli/krzeseł, pociągnięcie rączką od torebki i inne zmory dnia codziennego...Dlatego przynajmniej w domu warto je upinać. Kiedyś po prostu je związywałam w kucyk, ale wtedy nadal mogą się ocierać. I tutaj też ciasny kok czy wysoki kucyk, które jeszcze dodatkowo osłabią nam cebulki włosów, nie będą najlepszym pomysłem. U mnie najlepiej sprawdza się jakaś większa spinka. Prosta rzecz, ale zauważyłam, że dzięki temu moje końcówki są w dobrym stanie znacznie dłużej.

11. Nie na niczego złego w częstym stosowaniu masek zamiast odżywki.

Kiedyś trzymałam się żelaznej zasad: raz w tygodniu po myciu maska nakładana na 30-60 minut, w pozostałe dni tylko lekka odżywka. W rezultacie w połowie tygodnia włosy, szczególnie końce, robiły się suche i szorstkie, lub odwrotnie - włosy u nasady były obciążone. Przekonałam się jednak, że odżywkę co parę dni można z powodzeniem zastąpić lekką maską, którą spłukujemy tak, jak odżywkę, czyli po 2-3 minutach. Włosy są lepiej nawilżone i dodatkowo zaspokaja to ich potrzebę odmiany, więc nie grozi im obciążenie. Raz w tygodniu wciąż do akcji wkracza jakaś bardziej odżywcza maska.

Jedna z lepszych masek do stosowania "na krótko":
Maska łopianowa
Receptury Babuszki Agafii


6 komentarzy :

  1. Boże mogę się podpisać pod każdziutkim punktem w zasadzie. No może poza maskami bo zawsze wolałam je od odżywek, ale w sumie też myślałam, ze nie powinnam stosować ich po każdym myciu. Kiedyś kochałam nudziakowe pomadki, jakiż był mój szok gdy okazało się, że soczysta fuksja to zdecydowanie mój kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam bazę UD :) muszę zakupić nową, bo moje powoli dobija dna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam bazę pod cienie Hean - jestem jej fanką od wielu lat. Jeśli chodzi o nakładanie kremu BB to ja jestem fanką Beauty Blendera;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beauty Blendera jeszcze nie próbowałam, ale pewnie też wygrywa z palcami :)

      Usuń
  4. Ja za pędzlami do makijażu nie przepadam, ale bez Beauty Blendera nie wyobrażam sobie już aplikacji podkładów. Potrafi zdziałać prawdziwe cuda :) Podpisuję się u Ciebie przede wszystkim pod punktem o filtrach przeciwsłonecznych, żałuję, że tak późno trafiłam na dobry filtr.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właściwie, to mogę podpisać się pod tymi wszystkimi punktami. Dobrze byłoby wiedzieć to wszystko wcześniej

    OdpowiedzUsuń